przez luna89 » 19 sie 2011, o 18:43
Witam Was wszystkie:) Od kilku dni mam pewien problem. Minął już rok od kiedy znam mojego chłopaka, a niedługo minie rok od kiedy "formalnie" jesteśmy razem. Studiujemy w tym samym mieście, przez co spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu w ciągu roku akademickiego. W lipcu on wyjechał na cały miesiąc do pracy. Bardzo za sobą tęskniliśmy, ale bylismy w stałym kontakcie, dzwoniliśmy do siebie codziennie wieczorem, w ciągu dnia wysyłaliśmy smsy. Kiedy wrócił byłam bardzo szczęśliwa. Spędziliśmy razem weekend i było cudownie. A potem jakby zaczęło się coś psuć. Po powrocie do domu miał trochę zajęć, a mi zaczęło się wydawać, że nie ma dla mnie czasu. Miałam straszne wahania nastrojów, od wściekłości po rozpacz lub euforie. Parę razy byłam dla niego niemiła, ale kiedy sobie to uświadomiłam - przeprosiłam. Tydzień po jego powrocie pojechaliśmy na wakacje. Mało mieliśmy chwil sam na sam, bo było tez spore grono znajomych. Kilka razy próbowałam go zagadnąć czy coś się stało, ale mówił, że mi się wydaje. Wszystko wskazywało na to, że jest ok. Kiedy wróciliśmy, wieczorem napisałam smsa do niego i zapytałam czy coś się między nami zmieniło od naszego ostatniego wspólnego weekendu,czy mnie mniej kocha. Odpisał z uśmiechem ze pogadamy o tym. A ja wpadłam w histerię, próbowałam go namówić żeby mi coś więcej napisał albo zadzwonił i powiedział w czym rzecz. On jednak twierdzi, że nie chce tego załatwiać przez telefon, że wystarczy,że sobie porozmawiamy i tyle, jednocześnie mnie uspokaja, że nie mam się czym martwić, że mam się nie zadręczać. Chcę z nim porozmawiać, ale on ciągle nie wie kiedy się spotkamy, nie mieszkamy bardzo blisko siebie i stąd wynika trudność, poza tym każde z nas ma jakieś obowiązki. Trwam w takim zawieszeniu od poniedziałku. Mam wrażenie, że on zobojętniał, że już mu tak nie zależy jak choćby dwa tygodnie temu. Zdecydowanie się mniej odzywa, mówi, że mnie kocha tylko wtedy gdy go o to zapytam, nie jest tak czuły jak kiedyś. Z drugiej jednak strony, czy możliwe jest, żeby ktoś przestał kogoś kochać tak z dnia na dzień? Może są to moje fanaberie, może sobie wmawiam różne rzeczy i wyolbrzymiam problemy, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu że dzieje się coś złego. Jest mi przykro, ale staram się nic nie mówić, żeby nie pogorszyć sprawy. Czy myślicie, że to moja wina? Spójrzcie na to obiektywnie i powiedzcie co o tym myślicie.