przez JaGoda » 16 sty 2017, o 18:55
Mam problem z pewnym facetem. Znamy się długo i byliśmy przyjaciółmi. Tak przynajmniej mi się wydaje.
Nasza przyjaźń jest dziwna, bo łączy nas coś więcej. Zacznę od początku.
On ma równe 30 lat ja trochę mniej.
On przystojny, kawaler, bez dzieci ahhhh... ja trochę inna sfera.
Rozumiemy się doskonale w różnych kwestiach ale nie w kwesti nas.
Przez jakiś czas pracowaliśmy ze sobą i było fajnie do czasu. Pojawiły się u niego okropne zazdrości, które kończyły się dramatyzowaniem. On dramaty odstawiał nie ja. W pracy dogryzał gdy znalazł sobie powód do zazdrości. Tych powodów było wiele. Inni mężczyźni.
Jak byliśmy sam na sam to cudowny a jak nie to potruł mi chwilę głowę a za chwilę przepraszał i wielka rozpacz. Nie byliśmy parą. Iskrzyło między nami i to wszystko. Tzn. wtedy dowiedziałam się, że on uważa inaczej, że jesteśmy parą. To nie był żaden związek, przynajmniej ja tego tak nie widziałam.
Widziałam nas troszkę inaczej niż on... Nie tak hop siup i na pewno nie tak burzliwie.
Spotykaliśmy się w wolne dni lub po pracy. Cudownie gdy byliśmy tylko we dwoje. W słowach można powiedzieć, że traktowaliśmy się jak para, bo były troski i zwierzenia, czasami czułe słówka a czasami oboje nakręcaliśmy się oboje.
Zaczynałam się zakochiwać.
To jednak za mało żeby z kimś być oficjalnie. Te słowa nie szły w parze z czynami. Czasami miał dziwne humory i zamiast traktować mnie jako przyjaciółkę lub dziewczynę, traktował mnie jak obcą.
Lub w ogóle nawet cześć nie powiedział. Po tych jazdach nagle pytanie czy idę z nim gdzieś lub co robię i czy mam plany na wieczór, bo by chętnie przyjechał.
Po takich jego akcjach odmawiałam a kiedy odmawiałam i następnego dnia nie odzywałam się to dramat... Znowu dramatyzował, że się zmieniłam, że go nie chcę, że on ma trudny okres teraz. No dobra... Łykałam jak karp te trudne okresy.
Chciałam być z nim a nie wiedziałam na czym stoję. Ciągle było tak samo. Miło, romantycznie, ekscytująco a na drugi dzień ściana i nie wiadomo o co chodzi.
Zaczęłam zastanawiać się co by było gdybyśmy poszli do łóżka? Czy byłoby cudownie tak jak się zapowiada czy na drugi dzień poczułabym się jak dziwka.
I sobie zaczynałam go odpuszczać.
On mnie nawet nie zapytał tylko stwierdził, że jestem jego dziewczyną. Według niego byłam nią i koniec.Najchętniej zamknął by mnie w klatce i odizolował od reszty.
Prosił ciągle o zdjęcia. Najchętniej zobaczyłby mnie w bieliźnie. Odmówiłam!
Sama mam kompleksy i nie robię takich zdjęć a już na pewno nie wysyłam czegoś takiego.
Te prośby o zdjęcia twarzy były zawsze każdego ranka a potem o każdej porze. I wieczorem.
Nie robiłam ich a on twierdził, że traktuję go jak obcego a on tylko chce na mnie patrzeć...
Gdy byłam w domu dostawałam od niego co chwilę wiadomości co robię i czy jestem sama. Gdy miałam gdzieś wyjść zaczynały się sto pytań do a na koniec wieczorami wiadomości na fb czy poznałam kogoś i czy świetnie się bawię. Nawet gdy szłam na spotkanie rodzinne!
Wiedział, że drażniły takie zagrywki i zawsze po nich milczałam. Olewałam go.
Brak mojego odzewu kończył się litanią z jego strony czyli czarną rozpaczą, dramatyzowaniem i wypisywaniem mi jaki on niedoskonały a ja perfekcyjna. Jednym słowem bzdury...
Jak to nie pomagało to wysyłał mi swoje zdjęcia rozpaczy. Poważnie. :/
Wysyłał mi swoje zdjęcia twierdząc, że to są łzy rozpaczy, że ma doła, że jest prawdziwy i jego uczucia i nie kryje się z tym. Że w przeciwieństwie do mnie niczego nie ukrywa. Nawet łez.
Postanowiłam dać sobie siana. Zajechało mi jakąś obsesją.
W ciągu roku zmieniłam swoje życie i przestałam go brać pod uwagę jako drugą połówkę. Uważałam go jako przyjeciala i nie dawałam żadnych powodów żeby myślał inaczej. Nie spotykaliśmy na tej samej stopie jak wcześniej. Wszystko się zmieniło.
Odkąd nie mieszkam blisko niego mam czas na przemyślenia. Mam fajną pracę, czas na hobby i nikt mi nie truje. Ani w pracy ani po.
Z przyjaciela stał się moim dobrym kumplem. Już nie mam do niego tych samych uczuć jak wcześniej.
Jestem w innym związku i teraz czuję się szczęśliwa. Mamy wzloty i upadki, docieramy się ale nie przerabiamy zazdrości ani nie izolujemy się od nikogo.
Odkąd mój "ex", "przyjaciel" dowiedział się, że z kimś jestem zaczął od nowa starać się o mnie.
Dostaję od niego mase wiadomości na fb i sms i skype. Wszędzie pisze. Chce się spotkać.
Chce adresu, bo chce do mnie przyjechać, kocha mnie, chce spędzić resztę życia ze mną, bo jesteśmy sobie pisani i nieważne, że ja go nie kocham. Ważne, że on kocha mnie i nie odpuści, bo jesteśmy stworzeni by być razem.
Ciężko mi było zerwać z nim kontakt, bo mamy tych samych znajomych, z którymi spotykam się.
Blokowanie jego profili to jedno a wpadnięcie na siebie to drugie.
O tej całej sytuacji wie tylko jedna nasza znajoma, która też trzyma się z dala od niego.
Nie wiem co mam robić z tym fantem. Staram się go unikać ale wiecznie unikać się nie da.
Boję się, że ktoś mu poda mój adres i to nieprzyjemnie się skończy. Uważa, że mój chłopak na mnie nie zasługuje.
Mój chłopak na pewno tego nie stoleruje i nie wiem jak zareagowałby na konfrontację. Może nawet stwierdzi, że nie chce być częścią tego cyrku i rozejdziemy się.
"Ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami." ~Carlos Ruiz Zafón –Cień wiatru
-
- JaGoda
- Fajna Kobietka
-
- Posty: 130
- Dołączył(a): 12 sty 2017, o 17:12