dzo napisał(a):poganka napisał(a):Nigdy nie byłam i nigdy nie będę, a w kościele moja noga postanęła ostatnio jak miałam chyba 5 lat. Cieszę się jednak, że są tu tak tolerancyjne osoby, od razu cieplej się robi.
Uważam, że nie potrzebuję kościoła do tego, by wierzyć w to, w co wierzę.
a w co/kogo wierzysz ?
Ciężko określić, sama nie potrafię tego do końca wyjaśnić. W największym skrócie można powiedzieć, że owszem, wierzę w coś na wzór Boga, jednak nie byłoby to do końca prawdą.
Jeżeli Ci się chce czytać, spróbuję wyjaśnić: wierzę, że jest "coś" większego, poza zasięgiem naszych zmysłów, że jesteśmy tego częścią. Nie wierzę w granice "dobro/zło", a więc nie wierzę także w granicę "aniołki/szatan". Zakładam, że to "coś" pozostaje dla nas strefą nie do zrozumienia, jednak tkwi w naszej świadomości już od samych początków naszego istnienia, co by tlumaczyło nasze "tworzenie" sobie bogów. Wierzę, że jesteśmy w stanie "tego" używać, w pewien sposób łączyć się z tym, czy coś w tym rodzaju, jak na zasadzie modlitwy.. Modlę się, oczywiście nie utartymi formułkami, ale własnymi słowami, dziękując, prosząc, dzieląc się przemyśleniami. Nie uważam, żeby cokolwiek co zrobię w życiu było "boską zasługą", ale nie wierzę też w rolę przypadku. Kiedyś bawiłam się też OOBE i LD. O ile to drugie w 100% działa (ale nie wnosi nic do tematu), o tyle to pierwsze nie jest dla mnie zbyt wiarygodne do tej pory, chociaż mam pewne podstawy sądzić, że mi się kiedyś udało. Nie mniej jednak, wierzę, że jest coś więcej niż ten świat "tutaj" i bylibyśmy hipokrytami, gdybyśmy zakładali, że wiemy już wszystko, jesteśmy jedynymi rozumnymi i w ogóle na najwyższym stopniu rozwoju cywilizacyjnego i duchowego, więc nie zakładam, że nie ma istot niematerialnych (coś co dawniej ludzie nazywali bóstwami, później aniołami, a potem w większości o nich zapomnieli). Nie wykluczam więc niczego, dopóki ktoś mi nie udowodni, że to nie istnieje (taka odwrotność sceptycyzmu ;P). Osobiście cieszę się każdym przeżytym dniem, lubię spacerować po lesie, czuję więź z naturą, zarówno fauną, jak i florą. Śmieję się i skaczę jak głupia, kiedy uda mi się wyrwać na dłuższy spacer podczas pełni i dla rozrywki bawię się w czary. Co do ludzi - "nienawidzę" to zbyt mocne słowo, jednak nie przepadam za większością tych, którzy mnie otaczają i jest to po prostu mój własny wybór. Może i jestem hipokrytką, przy moich "wierzeniach" zakładając, że większość ludzkości mogła by kipnąć jutro, no ale tak już jest. No to chyba już wszystko co do moich przekonań. Ewentualnie mogę dodać, że kiedyś interesowałam się wiccą (bardzo krótko) i współczesnym LaVey'owskim satanizmem (jeszcze krócej?), ale że nie wszystko mi się tam podobało, nie utożsamiałam się nigdy z tymi poglądami w zupełności.
No dobra, byłoby tego na tyle. Jeżeli nie masz nic przeciwko, chciałabym się Ciebie zapytać o to samo, bo nie zauważyłam, żebyś się podzieliła na ten temat