Hmmm... wczoraj leciałam z buta po kota, bo mi autobus zwiał, i kolejny był dopiero po 20 minutach, wyszło prawie na to samo....
ale samym stanem kota byłam przerażona... rozumiem że znieczulenie itp, ale widok ukochanego kociaka który na nogach nie ustoi jest przerażający...
ale już na szczęście jest lepiej...
Dziś jeszcze trochu stresu, X idzie dziś na kolejna rozmowę...
a ja jadę do domu, na babski wieczór z siostrą i kuzynką
.. bo w oczach tkwi siła duszy...