nie wiem nawet od czego zaczac...
w wieku 12 lat urodzila mi sie siostrzyczka, tata w tym czasie wyjechal do pracy za granice w celach zarobkowych. pomagalam mamie jak tylko umialam, czesto sama na tym tracac. podczas kiedy moje rowiesniczki bawily sie ja wracalam do domu i szykowalam siostrzyczke do snu. nie mam do nikogo pretensji, wtedy jeszcze niewiele rozumialam. w gimnazjum zanim wyszlam zawsze wolalam najpierw pomoc w domu i miec spokojne sumienie, czesto bywalo tak ze znajomi gdzies wychodzili a ja mowilam ze nie mam ochoty podczas kiedy bylam z mama i siostra gdy ta chorowala. jestem do niej bardzo przywiazana, zastapilam jej ojca ktory wracal tylko 2 razy w roku. do tej pory tak wraca.. im bylam starsza tym wiecej rozumialam. kilka lat temu okazalo sie ze moja mama jest chora. tym bardziej wolalam przy nich byc. wszystko tak naprawde robilam i robie pod nie. na studia nie wyjechalam bo wiem ze beze mnie nie dalyby rady, poszlam do pracy bo tata ja srtracil i panuje nieciekawa sytuacja.. nie pamietam kiedy cos zrobilam dla siebie.. nawet jak jestem gdzies dalej to martwie sie czy wszystko jest w porzadku.. w domu wystepuja czeste klotnie miedzy moja mama i starszym bratem. jest duzo starszy ode mnie a nie pracuje tylko potrafi dokuczac. moja siostra jest bardzo madra i wiele rozumie. nasluchala sie niejednych rzeczy i zamknela w sobie, zaczela sie jakac, jest strachliwa, ma wlasny swiat.. ja wszystko widze i przezywam. nie moge sobie poradzic z tym wszystkim. z jednej strony dziewczyny w moim wieku maja problem jaki kolor nalozyc na paznokcie, studiuja i co weekend sie bawia. ja pracuje i przejelam wszystkie obowiazki ktore powinien dzwigac moj tata. borykam sie z glupim bratem, bieda, chora mama i mlodsza siostra.
podupadlam psychicznie..
przepraszam ze o tym tu pisze, nie wiem juz co mam ze soba zrobic...