Szczerze to nie chciałam
Miałam 6 lat temu swojego owczarka niemieckiego - Basterka. Niestety półtora roku temu zmarł na babeszioze (czyli chorobę od kleszcza). Miał od urodzenia tak zwane "niedźwiedzie łapy" Mało chodził ale był niesamowicie żywym i ciekawym wszystkiego psiakiem. Przez to nie wykryłam zbyt wcześnie choroby (a jego długa sierść zakryła kleszcza) i nie udało się go uratować. Z jednej strony dziękuję losowi bo i tak miałam zdecydować czy go uśpić czy nie, ponieważ bardzo się męczył z tymi łapkami a i tak jak na tą chorobę był ze mną bardzo długo bo 4,5 lat. A los podjął tą decyzję za mnie. Mimo to do dziś nie mogę uwierzyć że go nie ma. Jestem zamkniętą dziewczyną a on w tedy był całym moim światem. Przywiązanie było zbyt mocne.
Alexa przyniósł mi braciszek, ponieważ znajoma znajomej myślała że piesek będzie wielkości torebkowej a dużego psa to ona nie chce.
No i tak został u mnie
Chociaż już w tym momencie nie zamieniła bym go na żadnego innego