Muszę się w końcu wygadać. I mam nadzieję, że nie tylko przeczytacie ale i w jakiś sposób pomożecie.
No więc tak opowiem wam moją historię od początku.
Moi rodzicie pobrali się ponieważ jak to przystało na tamte lata, jak kobieta była w ciąży trzeba się ożenić. No więc jak Ojciec się dowiedział że matka w ciąży oczywiście ślub i wesele. Niestety okazało się że ciąży nie ma a ja urodziłam się równe 10 miesięcy po ślubie. No i chyba w tedy się to wszytko zaczęło. Jestem pewna, że Tata kochał matkę od początku a dziecko miało być tylko dopełnieniem jednak kłamstwo spowodowało że coś pękło. Wiem od dziadków że Tata był strasznie szczęśliwy jak się urodziłam, z resztą pamiętam jak się rodził mój najmłodszy brat, uśmiech mu z twarzy w szpitalu nie schodził . Niestety matka wszytko popsuła.
Tata pracował od rana do nocy mało go widzieliśmy. Matka tak samo, wychowywała nas Babcia, która przez dziadka była bita i poniżana przez co piła i rzadko jak byłam malutka widziałam ją trzeźwą. Mając półtora roczku urodził mi się braciszek. Oczywiście mama była z nim chyba tylko 2 lata i wróciła do pracy. A ja musiałam jako 4 letnie dziecko czuwać nad nim jak Babcia przychodziła w takim stanie jakim przychodziła. Mając 13 lat kiedy na świecie był już mój drugi braciszek, dałam jej ultimatum albo my albo alkohol. Oczywiście my byliśmy najważniejsi. Boże co ja jej mówiłam żeby przestała pić. Krzyczałam na nią, wyganiałam z domu i mówiłam żeby pijana tutaj nie wracała, byłam taka zła na siebie za to. Ale jak inaczej? Nie dało się. Aż w końcu się udało po 13 latach. Mimo tego, wszystko Jej z braćmi zawdzięczamy. Wychowanie, opiekę i to że zawsze z nami była. Była z dziadkiem nieszczęśliwa wiem to a była z nim bo nie pracowała nie miała co ze sobą zrobić więc uciekała w alkohol. Dzięki nam udało jej się uciec choć nie na długo. Dwa lata temu ją pożegnaliśmy ;( Do tej pory kiedy jest mi źle pisze sobie listy do niej, po protu mi to pomaga. Zawsze jak nikt inny wiedziała co powiedzieć, wiedziała kiedy chce mi się płakać i przychodziła mnie przytulić, wiedziała kiedy jestem zła i lepiej się nie odzywać. Miała marzenie doczekać z mojej strony pierwszego wnuka i zobaczyć mnie w białej sukni, nie doczekała ;( Choć wiem że w każdej sytuacji jest ze mną.
Od kiedy pamiętam miałam tajemniczych wujków. Brali się znikąd. Dopiero mając z 10 lat połapałam się o co chodzi. Rodzice wiecznie się kłócili, wiecznie krzyki. Tata też często nie wytrzymywał i podnosił rękę, nie powinien i w tym nie będę go usprawiedliwiać mimo tego co mu robiła nie powinien podnosić nad nią rękę. Nam też się czasami obrywało. Nie był "spokojny" często krzyczał na nas a i zdarzało się że nas uderzył. Chociaż ja obrywałam chyba najbardziej bo nigdy nie pozwalałam tknąć braci, robiłam za tarczę. W tedy myślałam że o Tata jest tym złym. Do momentu kiedy matka zabierała nas gdzieś na noc, miałam może 10 lat, tak bardzo płakałam, nie chciałam jechać przytulając się do Ojca. Wyrwała mnie siłą i włożyła do samochodu. Pamiętam tamtą noc minuta po minucie. Obce miejsce, obce łóżko, cała noc nie przespana i matka w łóżku przytulona do obcego faceta, przynajmniej o 10 lat młodszy od niej(brat jej przyjaciółki). I w tedy dotarło do mnie że żaden facet poznany przeze mnie nie był moim wujkiem. Rozwalone dwa małżeństwa przez nią + trzecie jej samo+ z 10 kochanków = rozwalona rodzina i zniszczone moje dzieciństwo. Nie dodaje braci ponieważ Jednego uchroniłam i nic nie pamięta małe urywki a mały poznał na szczęście tylko jednego wujka i więcej nie pozna, ponieważ już mieszka z tatą i z nami. Dodam że jednym kochankiem był chłopak z którym się spotykałam, nie chciałam z nim być, nie był w moim typie wiedział o tym jednak nalegał na spotkania a ja z braku zajęć godziłam się. Gadaliśmy tam chwilę ze sobą... nie nie chwila nie my, zawsze wpadała kochana mamusia i ona z nim gadała. I tak kiedy powiedziałam że nie chce już z nim gadać bo i tak nic z tego nie będzie a tematów nie mamy, matka zaczęła znikać o 21 na 2 godziny. Niby jakieś spotkania. Kiedyś ją odprowadziłam. To napisała coś na telefonie, odprowadziła mnie i poszła z powrotem. Wiecie jak mój mały braciszek płakał za nią stojąc w oknie? Nie mogłam tego pojąć jak można małe dziecko zostawiać i lecieć do kochanka? Pamiętam braciszek w tedy bardzo się do taty przywiązał usypiając w jego rękach. Tata szybko się zorientował o kogo chodzi. W tedy się zaczęło. Pamiętam miałam w tedy maturę. Nie mogłam na matkę patrzeć. Ok ktokolwiek ale nie chłopak o 3 lata straszy ode mnie . Do tego Tata codziennie wyciągał mnie na rozmowy, co dale zrobić i tak dalej( byłam najstarsza widział we mnie pocieszenie i osobę gdzie może się wygadać) ja nie wiedziałam co robić, do tego w tedy był mój trudny okres z chłopakiem w cale mi w tedy nie pomagał a wręcz utrudniał wszytko, mimo że wiedział jaką mam sytuację. Świat mi się zawalał a 4 miesiące zostało mi do matury. Oczywiście zdałam ale nie na miarę moich możliwości i do tej pory jestem zła na siebie że nie napisałam tego lepiej. Dobrze że była w tedy jeszcze babcia choć i z jej zdrowiem już było bardzo źle. Przez te rozmowy z tatą, chłopak... Psycholog by sobie ze mną w tedy nie poradził. Miałam taką opcję jeszcze kilka miesięcy temu żeby iść do psychologa ale uznałam że to bez sensu.
Przez te wszystkie lata ciągle mam strach że i mnie się nie uda, że popełnię jakiś błąd który będzie mnie kosztował szczęściem. Mimo tego dożo mnie to wszytko nauczyło. Jednak jest minus... Jedynie jakie mam marzenie to mieć w końcu pełną i szczęśliwą rodzinę. Mieć kochającego męża i dzieci. Przez to że nie miałam normalnej rodziny i dzieciństwa jedynym moim celem jest mieć dziecko i rodzinę i nic więcej. A ja wiem że nie powinno tak być. Mam swoje pasję swoje hobby a mimo to chce to wszytko przełożyć na szczęśliwą rodzinę.
I dodam że jeżeli chodzi o moją matkę to mój szacunek kończy się na szacunku za to że mnie urodziła i tyle.