To trochę zazdroszczę pracodawcy, bo tego typu procedury (a raczej ich brak) to już rzadkość. W większości dużych flot jest jeden/dwóch pracowników odpowiedzialnych za auto oraz odpowiadających za jego stan. Przy takim systemie, w sytuacji uszkodzenia auta, kierowca jest obciążany kosztami napraw, w efekcie tego użytkuje pojazd w sposób "normalny". A przynajmniej tak funkcjonuje to w firmie mojego lubego , gdzie flota jest leasingowana od wspomnianego już wcześniej leaseplanu i wiem że jest on rozliczany (przez leaseplan nie przez szefa) za każde uszkodzenie auta.
Realsumując, myślę że obie spotkałyśmy się z dwiema różnymi filozofiami użytkowania aut firmowych i w przypadku zakupu tego typu auta najlepiej jest sprawdzić stan techniczny pojazdu i zweryfikować według której z tych filozofii był używany. Ja na przykład, nie bałabym się wykupić samochodu z firmy mojego chłopaka