Spieprzyłam.

Życiowy dział, nasze sprawy i problemy dnia codziennego.

Spieprzyłam.

Postprzez szamannnka » 16 mar 2017, o 22:41

Cześć :)

Nie bardzo wiem, od czego zacząć, ale jedna myśl mi się nasuwa - wchodzę tu zawsze, jak coś się pieprzy i chciałabym się wygadać.
A więc, przyznam się - spieprzyłam bardzo wiele rzeczy, mam ogromne poczucie winy i zostałam z tym wszystkim sama.
Próbuję robić dobrą minę do złej gry, mówić sobie, że nie wszystko stracone, ale nie wiem, czy nie oszukuję samej siebie.

Zacznę może od początku - jakiś czas temu wpadłam w jakąś pseudo-depresję (nie wiem, co to było, nie korzystałam z niczyjej pomocy) i niemoc. Przyczyną była chyba... chora przyjaźń. Przyjaźń, nie miłość, bo może i kocham tego człowieka, ale nie jak faceta - nie pociąga mnie i w międzyczasie byłam zauroczona kimś innym. Może to bardziej uzależnienie od relacji, od oparcia etc. Z tym że było ono toksyczne, bo ta osoba na każdym kroku podkreślała swoją wyższość. Niby żartem, ale bardzo to działało - podświadomie - na moje samopoczucie.
Nasza relacja zakończyła się tak, że kiedy powiedziałam mu (taktownie, w normalnych słowach), że jego zły humor jest spowodowany byłą dziewczyną i dalej ona ma na niego wpływ, to usłyszałam piękne: "zamknij ryj" i zostałam zablokowana wszędzie (abstrakcja, wiem, ale tak naprawdę się stało, aż sama nie mogę uwierzyć). Ale... dobrze się stało. Otrząsnęłam się z tej prokrastynacji i powiedziałam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce (wcześniej tylko czekałam na jego pomoc).
Zaniedbałam siebie, swoje zdrowie, swój wygląd, swój umysł, swoje relacje, wszystko.
Jakiś czas temu się otrząsnęłam. I uświadomiłam sobie, jak wiele rzeczy spieprzyłam.
Nie zrobiłam żadnego kroku w stosunku do faceta, który mi się podobał (i pewnie, kiedy go zobaczę, to to odżyje, choć się powstrzymuję), mimo że wiem, że nikogo nie miał. Dzisiaj śniło mi się, że się komuś oświadczył i że na to patrzyłam.
Zaniedbałam studia (na ostatnim roku, choć na szczęście jakoś wykaraskałam się i poprawiłam w terminie drugim przywracanym przez dziekana egzamin). To mną potrząsnęło, bo osoby, którym zwykle szło gorzej i wszystko olewały sie zmobilizowały, a ja zostałam z dwa, ale na szczęście tę sprawę załatwiłam.
Przestałam pisać i... olałam staż. Nie wróciłam po świętach i chorobie. I mimo że kolega (w dodatku ten, który mi się podoba), kiedy przeprosiłam napisał, że nie ma problemu, to wiem, że zawaliłam.
Biorąc pod uwagę powyższe zawaliłam "relację" (a raczej ocenę w oczach tej osoby, bo to relacja czysto hierarchiczna) z jednym profesorem... A marzy mi się doktorat. I kiedy wiem, że muszę iść zapytać, to zaczynam się wewnętrznie trząść.

Nie wiem, po co to piszę... Może po to, żeby usłyszeć, że mogę to wszystko jeszcze naprawić, może po to, żeby się po prostu wygadać, może po to, żeby usłyszeć, że każdemu może się zdarzyć...
Jeżeli ktoś wyrazi opinię, to mhm... będę wdzięczna.
Avatar użytkownika
szamannnka
Miła Kobietka
 
Posty: 35
Dołączył(a): 28 lip 2016, o 16:03

Re: Spieprzyłam.

Postprzez Fenek86 » 17 mar 2017, o 16:04

Ja też wiele rzeczy spieprzyłem w życiu. I w swoim i w czyimś. Nie naprawiłem wszystkiego.
Zdałem sobie sprawę na czym i na kim mi zależy i to naprawiłem. Nie super elegancko ale jakoś. Dało radę a to co nie dało... Trudno. Idzie się dalej.
Rób doktorat jak masz szansę, bo potem możesz żałować.
Avatar użytkownika
Fenek86
Samiec
 
Posty: 230
Dołączył(a): 9 lut 2017, o 19:54

Re: Spieprzyłam.

Postprzez szamannnka » 18 mar 2017, o 16:21

Mhm, może to będzie trochę brutalne (nie obraź się, nie mówię tego złośliwie), ale to, że ktoś inny również coś spieprzył nie jest, nie było i nie będzie dla mnie żadnym pocieszeniem.
Ktoś ma gorzej / ktoś bardziej spieprzył? I cóż z tego?
Stosując tę zasadę, można powiedzieć osobie ze stwardnieniem rozsianym, że pan x ma raka mózgu, a osobie uzależnionej od alkoholu, że wcale nie spieprzyła, bo inni to amfę ćpają.
Nie pytałam, czy mam robić doktorat, bo to dla mnie oczywiste i chcę tego ze wszystkich sił. Ale z konkretnego przedmiotu i nie wiem, czy to się uda. Do innej katedry mam propozycję, ale tam go robić nie chcę.
Co do cudzego życia - nic chyba w takowym nie zepsułam, ale szczerze mówiąc, martwię się przede wszystkim o siebie. Przyjaciółki nie skrzywdziłam, innych bliskich nie mam. Zawalenie relacji to nie tylko krzywda wyrządzana drugiej osobie - prędzej sobie samej, bo to mnie powinno zależeć, a dla drugiej osoby jest to indyferentne.
Na nikim mi nie zależy, więc w tej kwestii nie muszę niczego naprawiać. Zależy mi na sobie samej, swoje życie muszę naprawić.
Avatar użytkownika
szamannnka
Miła Kobietka
 
Posty: 35
Dołączył(a): 28 lip 2016, o 16:03

Re: Spieprzyłam.

Postprzez mysia0054 » 22 mar 2017, o 10:56

nie chcę nic mówić, ale dobrze, że ta osoba sama się odcięła. Ile on ma lat, poważny jest? Ktoś mi coś powie to poblokuję wszystko ;p dzieciak

Microgynon cena do sprawdzenia u mnie na blogu.
mysia0054
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 11
Dołączył(a): 22 mar 2017, o 10:13
Lokalizacja: Warszawa

Re: Spieprzyłam.

Postprzez Fenek86 » 24 mar 2017, o 20:29

No więc sama sobie odpowiedziałaś
Avatar użytkownika
Fenek86
Samiec
 
Posty: 230
Dołączył(a): 9 lut 2017, o 19:54

Re: Spieprzyłam.

Postprzez szamannnka » 26 mar 2017, o 00:49

Fenek86 napisał(a):No więc sama sobie odpowiedziałaś


Mylnie interpretujesz moje zamiary. Nigdzie nie napisałam, że przyszłam tu po to, żeby ktoś mi powiedział, do czego powinnam zmierzać (do doktoratu, bo sama napisałam że chciałabym go zrobić, eureka, wow), tylko raczej po to, żeby porozmawiać i otrzymać wsparcie. Ale facet to facet, Wy tylko widzicie jedną stronę medalu - tej emocjonalnej nie.
Nie chce mi się chrzanić o tym, że powinnam zrobić doktorat skoro zawsze chciał, bo to nie jest odkrycie Ameryki.
Więc nie, nie odpowiedziałam sobie, bo nie chodzi o to, jaki mam obrać zamiar, nawet nie o to, co mam robić, a o moją psychikę i myśli.
Avatar użytkownika
szamannnka
Miła Kobietka
 
Posty: 35
Dołączył(a): 28 lip 2016, o 16:03

Re: Spieprzyłam.

Postprzez szamannnka » 26 mar 2017, o 01:00

mysia0054 napisał(a):nie chcę nic mówić, ale dobrze, że ta osoba sama się odcięła. Ile on ma lat, poważny jest? Ktoś mi coś powie to poblokuję wszystko ;p dzieciak


Hej :)
On ma 22 lata, kumplowaliśmy się.
Wiem, że to moja wina, że dopuściłam do takiego rozwoju relacji. Może moich braków (tych w głowie) czy niskiego poczucia własnej wartości. Zaczęłam się na nim bardzo opierać (emocjonalnie, przy braku uczucia "damsko-męskiego", raczej uczucie jak do brata, nie pociąga mnie po prostu, ale genialnie nam się rozmawiało), sama robiąc się taką niemotą. A tu bez niego nie pójdę (do wymarzonego promotora :shock: ), a tutaj musiałam polegać na jego opinii bardziej niż na swojej itd. Wiem, bardzo głupie. Teraz wiem.

Co do niego samego - jest w depresji. Wiem od jego przyjaciółki. Śpi po 3 godziny dziennie, je jeden posiłek (śmieciowy), nawet płakał. Szkoda mi go. Naprawdę mu współczuję.
Ta dziewczyna... No wywinęła mu straszne świństwo. Byli razem, ale do seksu nie doszło (mimo że było "prawie"). Spotykali się długo, wcześniej się przyjaźnili. On jej wybaczał wszystko. Znaczną nadwagę (nie oszukujmy się, ponad 70 kilo przy wzroście 165 to za dużo), przeszłość seksualną (umawiała się z facetami przez neta na seks w klimacie bdsm... - i to nie takim śmiesznym "greyowym", lubiła być bita do siniaków), a ona z premedytacją pojechała do faceta, z którym rozmawiała 3 razy, zrobiła co miała zrobić i nawet tego nie ukrywała.
I on to przeżywa, parę ładnych miesięcy...

Nie wiem dlaczego moi kumple mają jakiegoś pecha do facetów. Innego dziewczyna puściła się w czworokącie z własną siostrą na wakacjach. Jeszcze innego laska była w "związku" chyba ze wszystkimi facetami z jednego stowarzyszenia, do którego oboje należą. Co się z tymi dziewczynami dzieje :o
Avatar użytkownika
szamannnka
Miła Kobietka
 
Posty: 35
Dołączył(a): 28 lip 2016, o 16:03
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Google [Bot]

cron