Cześć,
kończę właśnie 1 stopień studiów. Oprócz pracy dyplomowej muszę jeszcze zrobić kilka projektów ( taki program studiów). Niestety w semestrze dyplomowym mamy więcej niż kiedykolwiek przedmiotów.Nawet siostra mi pomaga jak może ( SIC!)- ale taka prawda. Nie wyrabiam się z niczym. Rekrutacja na 2 stopień odbywa się za miesiąc i we wrześniu. ( dzienne mgr).
Zastanawiałam się czy lepiej nie byłoby zrobić dyplomu wolniej, ale pewniej na 100%, iść na praktyki czy do pracy jakiejkolwiek i starać się zdawać we wrześniu. ( Przesunięcie tylko o semestr- nowa uchwała mojej uczelni, program taki sam, te same studia dzienne 2 stopnia).
Studiuję już dość długo, ponieważ wybrałam 4 letnie studia inżynierskie.
Jednak wyssałam z uczelni wiele, typu stypendia, wyjazdy zagraniczne, kontakty, konkursy i warsztaty. Jestem z siebie bardzo zadowolona.
Moi znajomi spoza uczelni i rodzina zgadzają się z moim pomysłem poczekania pół roku- nie ma dla nich sensu robienia dyplomu na szybko, mogłoby się okazać, że czegoś nie skończę, będę miała niższą ocenę, nie nauczę się tak pytań na obronę jak bym chciała i w ostateczności nie zakwalifikowałabym się na dzienne. U mnie tylko te wchodzą w grę.
Poza tym obecnie siedzę od tygodnia nad innym projektem, którego oddanie jest dosłownie za chwilę. Zupełnie nie dosiadłam do dyplomu od 3 tygodni z powodu właśnie tego.
Natomiast moi znajomi z kierunku strasznie się stresują, mimo, że wiedzą, że będzie rekrutacja we wrześniu. Ciągle o tym mówią, wprowadzają naprawdę już niezdrową atmosferę. Dla nich ten kto nie obroni się teraz będzie przegrany.
I teraz tak. Iść za głosem własnej intuicji, starać się jak najlepiej z dyplomem ( mam 3 tygodnie do oddania) - a nuż go skończę, a jak nie skończę teraz i się nie obronię i tak się nic nie stanie, nikt mnie nie zabije, nikt mnie nie wyzwie. Sama przed sobą odpowiedziałam sobie na to pytanie, że jak chcę zrobić coś dobrze, to muszę to zrobić cierpliwie i na spokojnie a nie na szybko.
Czy właśnie odwrotnie, być w ciągłym kontakcie z ludźmi od siebie, stresować się jak oni, memłać, lamentować, porównywać projekty, męczyć siebie i innych? Może przesadzam, ale codziennie dostaję wiadomości od innych w sprawie obecnego wielkiego projektu a także projektu dyplomowego.
To jest moja decyzja z tym przeczekaniem. Jednak chciałam wiedzieć jak zapatrujecie się na taką osobę jak ja? Bo może ja jednak zbyt luźno do tego podchodzę? Może powinnam być w stresie, obgryzać paznokcie, bać się i nie spać?
Ja od początku roku postanowiłam siebie nie zadręczać. Jestem stoikiem od 1.01.2015. Mam nadzieję że nic mnie nie wzruszy.
Ale właśnie chciałabym zasięgnąć waszej opinii.
Pewnie wśród znajomych będzie okrzyk zdziwienia, dezaprobaty kiedy powiem, że obronię się później ( wtedy kiedy będę zadowolona i pewna). Nie chcę bać się opinii innych, bo z tego już wyrosłam. Ale mam jakieś dziwne przeświadczenie, że będę musiała się z tym zmierzyć. To moja decyzja, zawsze byłam dobrą studentką, zawsze miałam dobre oceny. Teraz się nie wyrabiam.
A nie jestem zombie i komputerowym alienem. Robię projekty nocą, pracuję, ale też chcę mieć czas wolny. Może za luźno do tego podchodzę, już sama nie wiem.