Miliana23 napisał(a):Doskonale rozumiem co czujesz,mam podobnie,na codzień brak osoby do ktorej można się odezwać,chocby on-line,nie wiem czemu negujesz ten sposob komunikacji,jest łatwy,dostepny i pisać można wszędzie.
Miliana23 napisał(a):Co to za przykre doswiadczenia z przeszłości,może to tu tkwi twój problem,pora przeszłość zostawić za sobą,ona nie ma nam już nic nowego do powiedzenia,zwiazek twoj na odległość biorąc pod uwagę twoj stan psychiczny nie pomaga ci,a aby doluje,zazdrość jest normalna ale jak jest zdrowa,zmienilabym chlopaka na takiego co byłby bliżej miłość i relacja jaką może ci dac mezczyzna jest bardzo cenna i pomoglaby ci na pewno.
Miliana23 napisał(a):Co porabiasz na codzień uczysz sie,pracujesz czy nic z tych rzeczy,piszesz,że cały tydzień sie nudzisz,możesz bardziej sprecyzować swój post?
ginger88 napisał(a):Mam 23 lata. Od kilku lat można powiedzieć, że prawie nie wychodzę z domu. Wszystko dlatego, że nie mam szczerych i wartościowych znajomych/przyjaciół. Wszyscy, którzy byli okazywali się być na chwilę, Ci wartościowi mieszkają niestety zbyt daleko i nie ma tutaj mowy o zwyczajnych spotkaniach. Mój chłopak mieszka również zbyt daleko (ok. 55 km) i widzimy się przeważnie w weekendy, a cały tydzień nie mam co ze sobą zrobić. Ile można oglądać seriale, sprzątać, jeździć samotnie na rowerze, robić samotne zakupy, spędzać smutne wieczory i zastanawiać się co dalej i ile tak jeszcze wytrzymam? Jedyny plus to fakt, że moja mama jest dla mnie jak przyjaciółka, mimo wszystko są rzeczy, o których z mamą nie powinno się rozmawiać. Pewnie ktoś napisze, że trzeba próbować uruchomić stare znajomości czy kontaktować się z ludźmi i proponować jakieś wyjścia. Wielokrotnie tak robiłam, ale kończyło się na tym, że jak już gdzieś z kimś wyszłam było to jednorazowe, a ta osoba i tak wracała do swoich stałych znajomych. Wiecie jakie to uczucie usłyszeć, że ktoś się z Wami spotkał, bo jego znajomi wszyscy już mają zaplanowane wieczory? Ja wiem. Jest mi cholernie ciężko, nie mam do kogo buzi otworzyć, gdyby nie praca zapewne straciłabym już jakiekolwiek resztki chęci wstania z łóżka. Jednak na wakacjach mam wolne i jeszcze bardziej odczuwam tą niemoc i bezsilność. Co do depresji i nerwicy jednocześnie, być może to nerwowe dzieciństwo czy pięcioletni związek, w którym chłopak zdradzał notorycznie ma wpływ na to, co teraz się ze mną dzieje. Jestem niesamowicie nerwowa, stres mnie zjada, stresuje się naprawdę byle czym, gdzie normalny człowiek miałby olewkę na tak błahe sprawy. Depresja dopada mnie coraz bardziej, potrafię mieć naprawdę kiepskie dni, siedzę i płaczę mimo, że niewiele to pomaga. Mam dość siedzenia w domu bez żadnego odnośnika, nie mogę nic zrobić z tym samotnym codziennym życiem, rodzina i chłopak na odległość nie wystarczy. To niemalże sytuacja bez wyjścia. Studiuje również jakieś 60 km od domu, więc na znajomych nie ma szans. Wspomnę jeszcze, że nie radzę sobie ze związkiem na odległość i z głupią zazdrością o głupoty, jak już wspomniałam jest to wynik poprzedniego związku, teraz jestem zazdrosna o większość dziewczyn mimo braku powodu, nie jestem nieatrakcyjna. Dbam o siebie mimo wszystko, zdrowo się odżywiam, trenuję, wykonuje makijaże... ale mimo tych zainteresowań jestem psychicznym wrakiem i wielokrotnie myślę o samobójstwie, choć wiem, że to totalnie chore! Zaczynam się bać samej siebie i już sama nie wiem co z tym robić, bo ludzie, z którymi rozmawiam (mama, chłopak) raczej nie są świadomi do końca mojego problemu. Kiedyś byłam naprawdę normalną dziewczyną. Obecna samotność, ciągła zazdrość i nieufność oraz przykre doświadczenia z przeszłości zmieniły mnie w coś czym nie jestem. Jak radzić sobie z tym wszystkim, z zazdrością, brakiem motywacji do życia i samotnością? Czy powinnam poszukać specjalisty, który pomoże mi się uporać z problemami? Znajomych mi nie znajdzie, ale chciałabym być chociaż normalna w związku i nie niszczyć go swoją zazdrością - staram się, ale nie panuje nad tym wielokrotnie, to już jakaś obsesja momentami i mimo, że nie rzucam się o wszystko to sama wewnątrz wykańczam się psychicznie. Samotność nie pomaga. Do tego niska samoocena... Nie będę pisać książki, ale nie jest dobrze i zastanawiam się czy dam radę uporać się z tym, co we mnie siedzi.
ginger88 napisał(a):Mam 23 lata. Od kilku lat można powiedzieć, że prawie nie wychodzę z domu. Wszystko dlatego, że nie mam szczerych i wartościowych znajomych/przyjaciół. Wszyscy, którzy byli okazywali się być na chwilę, Ci wartościowi mieszkają niestety zbyt daleko i nie ma tutaj mowy o zwyczajnych spotkaniach. Mój chłopak mieszka również zbyt daleko (ok. 55 km) i widzimy się przeważnie w weekendy, a cały tydzień nie mam co ze sobą zrobić. Ile można oglądać seriale, sprzątać, jeździć samotnie na rowerze, robić samotne zakupy, spędzać smutne wieczory i zastanawiać się co dalej i ile tak jeszcze wytrzymam? Jedyny plus to fakt, że moja mama jest dla mnie jak przyjaciółka, mimo wszystko są rzeczy, o których z mamą nie powinno się rozmawiać. Pewnie ktoś napisze, że trzeba próbować uruchomić stare znajomości czy kontaktować się z ludźmi i proponować jakieś wyjścia. Wielokrotnie tak robiłam, ale kończyło się na tym, że jak już gdzieś z kimś wyszłam było to jednorazowe, a ta osoba i tak wracała do swoich stałych znajomych. Wiecie jakie to uczucie usłyszeć, że ktoś się z Wami spotkał, bo jego znajomi wszyscy już mają zaplanowane wieczory? Ja wiem. Jest mi cholernie ciężko, nie mam do kogo buzi otworzyć, gdyby nie praca zapewne straciłabym już jakiekolwiek resztki chęci wstania z łóżka. Jednak na wakacjach mam wolne i jeszcze bardziej odczuwam tą niemoc i bezsilność. Co do depresji i nerwicy jednocześnie, być może to nerwowe dzieciństwo czy pięcioletni związek, w którym chłopak zdradzał notorycznie ma wpływ na to, co teraz się ze mną dzieje. Jestem niesamowicie nerwowa, stres mnie zjada, stresuje się naprawdę byle czym, gdzie normalny człowiek miałby olewkę na tak błahe sprawy. Depresja dopada mnie coraz bardziej, potrafię mieć naprawdę kiepskie dni, siedzę i płaczę mimo, że niewiele to pomaga. Mam dość siedzenia w domu bez żadnego odnośnika, nie mogę nic zrobić z tym samotnym codziennym życiem, rodzina i chłopak na odległość nie wystarczy. To niemalże sytuacja bez wyjścia. Studiuje również jakieś 60 km od domu, więc na znajomych nie ma szans. Wspomnę jeszcze, że nie radzę sobie ze związkiem na odległość i z głupią zazdrością o głupoty, jak już wspomniałam jest to wynik poprzedniego związku, teraz jestem zazdrosna o większość dziewczyn mimo braku powodu, nie jestem nieatrakcyjna. Dbam o siebie mimo wszystko, zdrowo się odżywiam, trenuję, wykonuje makijaże... ale mimo tych zainteresowań jestem psychicznym wrakiem i wielokrotnie myślę o samobójstwie, choć wiem, że to totalnie chore! Zaczynam się bać samej siebie i już sama nie wiem co z tym robić, bo ludzie, z którymi rozmawiam (mama, chłopak) raczej nie są świadomi do końca mojego problemu. Kiedyś byłam naprawdę normalną dziewczyną. Obecna samotność, ciągła zazdrość i nieufność oraz przykre doświadczenia z przeszłości zmieniły mnie w coś czym nie jestem. Jak radzić sobie z tym wszystkim, z zazdrością, brakiem motywacji do życia i samotnością? Czy powinnam poszukać specjalisty, który pomoże mi się uporać z problemami? Znajomych mi nie znajdzie, ale chciałabym być chociaż normalna w związku i nie niszczyć go swoją zazdrością - staram się, ale nie panuje nad tym wielokrotnie, to już jakaś obsesja momentami i mimo, że nie rzucam się o wszystko to sama wewnątrz wykańczam się psychicznie. Samotność nie pomaga. Do tego niska samoocena... Nie będę pisać książki, ale nie jest dobrze i zastanawiam się czy dam radę uporać się z tym, co we mnie siedzi.
mamakinia napisał(a):Obawiam się, że tu pasja nie wystarczy. Tak jak już wspomniał ktoś wcześniej, powinnaś pomyśleć o terapii. Zadzwoń do PsychoMedic 22 253 88 88, umów się na wizytę i zobaczysz co ci poradzą. Szkoda życia na takie smutki. Tyle jeszcze przed toba, musisz tylko dać sobie pomóc.
Zidentyfikowani użytkownicy: Brak zidentyfikowanych użytkowników