Cześć
Jestem młodą żoną i mamą, której trochę w życiu nie wyszło. Mój mąż miał od początku trwania małżeństwa kochankę, niestety, dowiedziałam się tego dopiero po pojawieniu drugiego dziecka...Nie chcę wdawać się w szczegóły, bo to co przeszłam nadaje się na książkę...W każdym razie teraz i ja mam romans (mimo, że nadal oficjalnie mam męża). Mój kochanek jest starszy, wiedzie życie beztroskiego kawalera i dlatego uznałam, że sypianie z kimś takim nie będzie kłopotliwe. Bo chodzi tylko o seks - ja go potrzebuję, on też - wydawałoby się układ idealny. I tak było, dopóki nie zaczęły mnie martwić pewne sprawy. Chodzi o to, że mój kochanek jest trochę zazdrosny. Z góry ustaliliśmy, że tylko dobrze się bawimy, sądziłam, że skoro do tej pory wiódł takie życie, to tak będzie nadal. Jednak w pewnym momencie zaczął mnie kontrolować i sprawdzać. Kiedy wychodzę gdzieś ze znajomymi, on zasypuje mnie wiadomościami, dopytuje czy ktoś mnie nie podrywa, sprawdza czy wróciłam do domu...Może jestem przewrazliwiona, ale chyba w takim układzie każde z nas ma wolną rękę? Powiedziałam mu, że nie wykluczam tego, że poznam kogoś na "poważnie" (jego nie biorę pod uwagę), ale strasznie się zirytował. Faktem jest, że cudownie dogadujemy się w łóżku, może on nie chce stracić takiej kochanki? Jak myślicie, czy to zwykły, męski egoizm, czy właśnie jedna ze stron wchodzi w strefę zaangażowania? Czy w ogóle można mieć związek bez zobowiązań, czy w końcu któraś ze stron zawsze bardziej się w to wykręci i wyjdzie klops?