Hej, szukałam podobnego wątku, ale nie znalazłam.
Borykam się z naprawdę okropnym PMSem. Co miesiąc, ok 2 tyg. przed okresem, dostaję po prostu szału. Mam miliony tragicznych myśli, czuję się najgrubsza, najgłupsza i najgorsza. Często atakuję najbliższych, niemalże bez powodu. Jestem załamana, kompletnie nad sobą nie panuję... Dochodzą do tego myśli samobójcze. I mimo, że mówię sobie - pamiętaj, to tylko PMS, to nic nie pomaga. Bo wystarczy najmniejsza rzecz, żebym wpadła w spiralę paranoicznych myśli.
Ktoś miał podobną sytuację i może wie czy to bardziej problem hormonalny czy psychiczny? Nie chcę wierzyć, że jestem takim potworem naturalnie. Nie chcę się zabić, bo mam kryzys raz w miesiącu (ale to jest potwornie silne). Pomocy