jak się uwolnić i żyć swoim życiem? nie byc ofiarą?

Co zrobić w trudnych chwilach? Jak stworzyć udany związek? Co denerwuje nas w mężczyznach? Czy kobiety są z Wenus a faceci z Marsa? Na te i inne pytania możemy porozmawiać właśnie w tym dziale.

jak się uwolnić i żyć swoim życiem? nie byc ofiarą?

Postprzez ziolowa_wiedzma » 3 cze 2018, o 15:45

Hej,

Chciałam się podzielić z Wami refleksją. Nie rozumiem pewnych zachowań ludzkich.
Wynika to albo z domu w jakim się wychowałam, albo ze środowiska.
Nie nauczona zostałam w dzieciństwie, aby walczyć o swoje. Zawsze wydawało mi się, że ciężką pracą można do czegoś dojść i że każdy będzie miał po równo.
Dopiero pod koniec studiów zdałam sobie sprawę, że wiele w życiu 'przegrałam' będąc zbyt grzeczną, ułożoną. Przegrane flirty, emocjonalne 'szarpanie' o chłopaków.
Wszystko przegrywałam. Kiedyś dla dobra grupy, później ze świadomością ze na pewno kiedy indziej będę miała podobną szansę.
Uciekałam przed rzeczywistością. Wyjeżdżałam, uczyłam się za granicą. Mentalnie uciekałam od porażek w moim realnym życiu, uciekałam od postawienia na swoim, byciem asertywną.

Nawet na studiach zauważyłam, że to ja zadawałam się raczej z osobami uległymi, osobami, które były outsiderami, które szły pod prąd, mając swoje przekonania, ale te osoby odpuszczały.
Moi rodzice też odpuszczali.
Dopiero po wielu kopniakach od rzeczywistości zaczęłam zmieniać myslenie.

Kiedyś moja mama mi powiedziała, że ona czekała aż sama się zorientuję, aby walczayć o swoje. Dlatego nigdy mi nie mówiła o tym. Myślała, że ja WIEM.
Zawsze , pamiętam to- zawsze ja działałam na zasadzie próbowania i niewracania do tematu bo zrażałam się jakąś porażką. Czy zawodową czy życiową.
Byłam taka nieskazitelna życiowo. Królewna emocjonalna.

Wzięłam byka za rogi kilka lat temu. Mam trochę żal do rodziców, ze np będąc dzieckiem nie zapisywali mnie do przedszkoli, sami nie wypychali nigdzie posród ludzi. Nie miałam wyrobonego takiego zachowania w stosunku do konkurencji. Nigdy nie musiałam się bić o swoje. Zawsze po mnie wszystko spływało. Wiem, że mój tata jest taka osoba, która nie działa i nie walczy.
Moja mama jest głową rodziny. Przy mnie jednak zawsze była delikatna i kobieca. Dopiero jak poszłam na studia zaczęła ze mną powaznie rozmawiać.


Mam wrażenie, ze wychowali mnie w bańce, w mentalnym zamku gdzie nie trzeba się o nic wykłócać. Nigdy nie widziałam aby czegoś mi zakazywali, aby dopingowali.
O wszystkim zawsze miałam sama decydować i najwyżej uczyć się na własnych błędach.
Tylko, że u mnie przychodziło to późno.

Jestem dorosła. Wiem, że mam swoje życie. Dopiero od 4 lat mogę postawić na swoim jestem asertywna na tyle aby powiedzieć nie.
Kiedyś asertywnych kolegów uważałam za idiotów, za osoby nieprzyjemne bo sprzeciwiają się czemuś.
Teraz wiem, że ja byłam w błędzie.

Mam trochę żal do rodziców o to, że trzymali mnie w bańce kiedy byłam dzieckiem a później jakimś cudem uważali, że jestem na tyle mądra aby świadomie podejmować decyzje.
A gdzie proces pracy? A skąd miałam brać doświadczenia życiowe, jesli zawsze byłąm przy nich. Nie puszczali mnie na kolonie, na obozy.

Ja do 24 roku życia - czyli będąc na 3 roku miąłam wrażenie, ze muszę się pytać mamy o zdanie. Jej opinia była dla mnie bardzo ważna i zawsze ją uwzględniałam w swoich planach.
Powiem nawet że kierowałam się jej zdaniem. Ona chciała mnie ostrzec przed błędami ale jak ja miałam się nauczyć życia jesli wywierała na mnie takie wrażenie?
Jesli jej opinia była dla mnie aż tak ważna?

Wiem, ze nie mogę patrzeć w stecz. Wiem, że to co było nie wróci. Jednak wiem, ze jestem opóźniona mentalnie i emocjonalnie w stosunku do moich znajomych. Bunt przeżyłam po 24-25 roku życia.
Wszyscy się dziwili co ze mna jest nie tak. O 10 lat za późno.

Mam problem z podejmowaniem osobistych decyzji. Ze stawianiem na swoim. Zawsze gdzieś z tyłu mam głos rodziców. głos matki. Wpływa na mnie nawet teraz. Ciągle o tym mysle. Mam swoje zycie ale jakbym miała dwa umysły. Ciągle się nią denerwuję. Czasem wpływa na mnie tak, ze ja czuje się winna. Ze np ją zostawiam, ze mam swoje sprawy. Ze nie mówię gdzie idę.
Bo nie muszę mówić gdzie idę , z kim się spotykam. Jestem dorosła.


To się ciągnie jak korzonki delikatne korzenie , korzenie łapiące mnie w najsłabszych stanach swiadomosci.
Dlatego zaczęłam się miotać w zyciu aby coś zmienic. Aby wyjsc ze strefy komfortu życiowego w wieku 24 lat. NIkt tego nie rozumiał.

Mam młodsze siostry. Są grzeczne, ułożone. Zachowują się jakby były stare. Mają bardzo kategoryczne przekonania. Są bardzo 'ciężkie' mentalnie.

Co o tym sądzicie?

Wiem, że z przeszłością nic nie da się zrobić, ale zastanawiam się jak mam życ. Jak dalej podejmować samodzielne decyzje, jak brać odpowiedzialność za wszystko nie czując się ani winna ani bierna?

Wszystkie moje zawodowe czy miłosne porażki spowodowane były tym, że byłam zbyt grzeczna zbyt miła. Nie potrafiłam sie postawić, powiedzięć ="spi****dalaj" jesli ktos wpychał się w moje sprawy, kierowal moim zyciem. Zawsze taka bierna jak WODA, leciałam z nurtem. Niby mając swoje zdanie ale z 2 strony przegrywając.

Zawsze byłam "kopana' przez kolezanki, ktore były bardziej doświadczone zyciowo niż ja. One wygrywały każdą "bitwę' bo mnie znały i wiedziały, ze i tak do nich wrócę. Jak ofiara. Kiedy mowilam NIe - było to negatywnie odbierane, bo ja zawsze się zgadzałam albo nie miałam swojego zdania.

Te same sytuacje występowały przy odbijaniu kolegów, blokowaniu mnie , obgadywaniu mojej osoby przy nowych fajnych znajomych, którym się podobałam.
Po latach -2-3-4 latach po tym kiedy kogos mi odbijały, pytały się mnie - czy jednak może ja coś chciałam od tego X, Z, T kilka lat wcześniej. Tak jakby chciały sprawdzić. Zawsze byly komentarze- przecez Ty nic nie chciałas, o co Ci chodzi.( były takie 3 sytuacje).

Jak to o co. Ja nie muszę nic mówić, nie musze się spowiadać dziewczynom, które odbijały mi chłopaków albo 'w imie mojego dobra' blokowały mnie i obgadywały przed innymi.Bo np ten chłopak był 'bad boyem' . Ale dlaczego ja nie miałam prawa mieć 'romansu' z kimś nawet kto jest niegrzeczny? Może chciałam, może byłaby to dla mnie jakas lekcja, nauka na przysżłość?


Jak z tym walczyć teraz? Kiedy jestem dorosła i sama o sobie decyduje i jestem świadoma tego co chcę?

Dziękuję.
ziolowa_wiedzma
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 23
Dołączył(a): 16 lut 2018, o 21:40

Re: jak się uwolnić i żyć swoim życiem? nie byc ofiarą?

Postprzez babeczka » 8 cze 2018, o 11:57

Takich ja Ty jest bardzo wielu,u mnie było i jest nadal podobnie,ale ponieważ życie toczy się dalej, należy cały czas iść do przodu nie oglądając się wstecz.
Czasami rodzice nie zdają sobie sprawy,że nadmierna opieka i kierowanie życiem ich dzieci jest wielkim błędem,ale widocznie jest taka rola każdego rodzica,bo jak wiadomo - każdy rodzic chce dla swego dziecka jak najlepiej .Sama teraz mam dorosłe,zamężne córki,a jednak w pewnym sensie traktuję je jak dzieci,bo przecież dla każdej matki nawet 40-letnie dziecko zawsze będzie dzieckiem.
Pytasz jak walczyć ? trzeba być tak samo przebojową jak te,które odbijały Ci chłopaków - innymi słowy nie oglądać się na nikogo,przeć do przodu jak czołg i zbierać żniwo.Widocznie tak ten świat jest urządzony,aby wszystko zdobywać przebojem,inaczej się nie da. Z jednej strony bardzo dobrze,że
nie wybierałaś złych dróg,aby - teoretycznie - potem mieć tę nauczkę na przyszłość,bo to do niczego dobrego by Ciebie nie zaprowadziło,a takich lekcji na "przyszłość " lepiej unikać,a z drugiej strony - jest powiedziane - ,że nieraz warto się poparzyć,aby mieć tę nauczkę, ale czy w życiu właśnie o to chodzi?
Jesteś już na tyle dorosła,że - przynajmniej tak podejrzewam - podejmujesz dobre decyzje,wyciągasz wnioski z potknięć innych,choćby tych dziewczyn,które odbijały Ci chłopaków. Uważam,że nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło.Dasz sobie radę,bo życie i tak - nie tylko Tobie - daje się we znaki,a jednak każdy żyje dalej,bo innych opcji nie ma. Trzymaj się i zacznij myśleć pozytywnie,świat z troskami,problemami i tak jest piękny. Warto żyć i czerpać z tego życia ile się tylko da,bo młodość jak na złość bardzo szybko przemija,nawet nie wiadomo kiedy.Uśmiechnij się i nie poddawaj,zacznij w tej chwili dostrzegać same pozytywy,bo jakby nie było czegoś to dotychczasowe życie Ciebie nauczyło. :)
Avatar użytkownika
babeczka
Extra Kobietka
 
Posty: 362
Dołączył(a): 5 lut 2012, o 12:47

Re: jak się uwolnić i żyć swoim życiem? nie byc ofiarą?

Postprzez ziolowa_wiedzma » 9 cze 2018, o 21:44

babeczka napisał(a):Takich ja Ty jest bardzo wielu,u mnie było i jest nadal podobnie,ale ponieważ życie toczy się dalej, należy cały czas iść do przodu nie oglądając się wstecz.
Czasami rodzice nie zdają sobie sprawy,że nadmierna opieka i kierowanie życiem ich dzieci jest wielkim błędem,ale widocznie jest taka rola każdego rodzica,bo jak wiadomo - każdy rodzic chce dla swego dziecka jak najlepiej .Sama teraz mam dorosłe,zamężne córki,a jednak w pewnym sensie traktuję je jak dzieci,bo przecież dla każdej matki nawet 40-letnie dziecko zawsze będzie dzieckiem.
Pytasz jak walczyć ? trzeba być tak samo przebojową jak te,które odbijały Ci chłopaków - innymi słowy nie oglądać się na nikogo,przeć do przodu jak czołg i zbierać żniwo.Widocznie tak ten świat jest urządzony,aby wszystko zdobywać przebojem,inaczej się nie da. Z jednej strony bardzo dobrze,że
nie wybierałaś złych dróg,aby - teoretycznie - potem mieć tę nauczkę na przyszłość,bo to do niczego dobrego by Ciebie nie zaprowadziło,a takich lekcji na "przyszłość " lepiej unikać,a z drugiej strony - jest powiedziane - ,że nieraz warto się poparzyć,aby mieć tę nauczkę, ale czy w życiu właśnie o to chodzi?
Jesteś już na tyle dorosła,że - przynajmniej tak podejrzewam - podejmujesz dobre decyzje,wyciągasz wnioski z potknięć innych,choćby tych dziewczyn,które odbijały Ci chłopaków. Uważam,że nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło.Dasz sobie radę,bo życie i tak - nie tylko Tobie - daje się we znaki,a jednak każdy żyje dalej,bo innych opcji nie ma. Trzymaj się i zacznij myśleć pozytywnie,świat z troskami,problemami i tak jest piękny. Warto żyć i czerpać z tego życia ile się tylko da,bo młodość jak na złość bardzo szybko przemija,nawet nie wiadomo kiedy.Uśmiechnij się i nie poddawaj,zacznij w tej chwili dostrzegać same pozytywy,bo jakby nie było czegoś to dotychczasowe życie Ciebie nauczyło. :)



dziękuję za tą wiadomośc. chciałam się spytać jak dojść do takiego postrzegania siebie, aby asertywnie przeć do przodu jak czołg bez żadnych obiekcji?
zawsze mam ten 2 głosik z tyłu głowy , który podpowiada- może jednak nie powinnaś się wywyższać,powinnaś być miła do innych, powinnaś pozostawić po sobie dobre wspomnienie itp.


zauważyłąm, że obecnie zadaję się z ludźmi, którzy może doceniają moja pracę ale sami mają wielkie ego. ja osobiscie nie lubię być na 2 -3 miejscu. od jakiś 2-3 lat mam wewnętrzny zgrzyt aby się pokazać.

pracuję nad projektami, daję z siebie dużó a mam wrażenie, że jestem odbierana jak pomocnik a nie jak równy sobie praownik..
obecnie od 8 miesięcy pracuję non profit przy organizacji wydarzenia na skalę europejską w moim mieście. jestesmy w teamie 7-8 osób. mamy te same prawa. widze, że jednak jednej osobie nie podoba się to, ze tez mam mocny charakter - za wszelką cenę chce byc najlepsza, i jakby spycha innych w tym mnie. ma poparcie ludzi o slabszym charakterze, ktorych jest więcej i ona nimi manipuluje.

jednak boi się konfrontacji twarzą w twarz. a ja wolę powiedzieć coś niz pisac na social media alaboraty na 30 zdań.

okazuje się, pozniej ze za nią jest większosc osób w grupie poniewaz ona dyktuje im warunki i daje zadania a oni się na to potulnie godzą. ja to widze, interweniuję i jestem spychana.
zawsze jest moc większosci.
znowu mimo tego, ze jestem asertywna, nauczona pewnosci siebie mam problem z wybiciem, poniewaz widze niesprawiedliwosc. widze, ze tej osobie nie podoba się moje wykazywanie inicjatywy.
a powinno byc po rowno.

co zrobic w takiej sytuacji?
ziolowa_wiedzma
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 23
Dołączył(a): 16 lut 2018, o 21:40

Re: jak się uwolnić i żyć swoim życiem? nie byc ofiarą?

Postprzez pekala07 » 27 cze 2018, o 15:03

A może warto ten temat zostawić jakiemuś specjaliście z tego obszaru? Sądzę, że to będzie naprawdę najbardziej opłacalne rozwiązanie...

Ponieważ jeśli wyleczy się pan,to znaczy,że nie było to warte zachodu.
pekala07
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 5
Dołączył(a): 22 cze 2018, o 16:03
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Bing [Bot], Google [Bot]

cron