Mniej więcej w Kwietniu mam wesele w rodzinie (niedługo z rodzicami mamy dostać zaproszenia). Ja... pomijam fakt, że nie znoszę wesel, to nie mam kompletnie kogo zaprosić... jestem raczej typem samotnika, a po ostatnim związku już w ogóle zamknęłam się w sobie, więc mam zaledwie 3-4 bliskie osoby płci żeńskiej...
Jakiś czas temu poznałam jednego faceta z USA, nie mamy co prawda jakiejś bliskiej relacji, ale "na plus" jest to, że jest osobą otwartą, bardzo spontaniczną, lubiącą podróżować itd. I pierwsza osoba o której pomyślałam to on. Minusem jest to, że dzieli nas 10,000km. Już nawet pomyślałam, że mogłabym zaproponować, że opłacę mu przelot i tak dalej (jak go znam, to by się na to nie zgodził, abym płaciła, ale mimo wszystko "wypada") i że mógłby zostać trochę dłużej niż tylko weekend i mogłabym z nim coś pozwiedzać, pokazać miejsca bla bla.
Ale nie wiem... ogólnie proszenie kogokolwiek na osobę towarzyszącą jest dla mnie bardzo stresujące, a tutaj tym bardziej nie chcę wyjść na kretynkę, czy coś. Z drugiej strony - nic nie tracę i najgorsze, co się stanie to że powie "nie".
Co sądzicie?
Nie chcę też zapraszać obcych osób itd., a serio nie zanosi się abym do tego czasu kogoś poznała nowego i odpowiedniego ;/