Hej Kobietki piszę ten post, bo potrzebuję porady od kogoś, kto być może znalazł się w takiej sytuacji i nie ukrywam - po prostu potrzebuję się wygadać.
Otóż z moim partnerem jestem prawie 5 lat. Przyznam, że początki naszego związku nie były lekkie. Zamiast miłosnych uniesień, fascynacji, motyli w brzuchu, były kłótnie, parę razy robiliśmy sobie przerwę, ale ostatecznie wracaliśmy do siebie. Po jakimś czasie się dotarliśmy i było dobrze. Dodam, że zarówno dla mnie jak i dla mojego faceta to pierwszy poważny związek i jesteśmy dla siebie pierwszymi partnerami seksualnymi. No i właśnie, jeśli chodzi o seks to na początku miałam na niego większą ochotę, w tej chwili gdyby nie, to że mój facet zabiega o to, żebyśmy się kochali i gdyby to nie on inicjował prawie każdego naszego stosunku to chyba w ogóle byśmy tego nie robili, bo mnie ciągle się nie chce. Często robię to, dlatego, żeby mu nie zrobić przykrości i dlatego, że wiem, że to dla niego ważne. Wiem, że ja go podniecam, wiele razy podkreśla, że jestem dla niego piękna, podczas stosunku też bardzo się stara, ale mnie natomiast rzadko kiedy te nasze zbliżenia podniecają. Brak mi tego "czegoś", co by strawiło, że się poddam tej przyjemności i zapomnę o całym świecie. Ostatnio też często łapie się na tym, że myślę o facetach, którzy mi się podobają. Mój facet nigdy nie był w moim typie, przyciągnął mnie do niego charakter, jego stosunek do mnie, to, że po prostu jest dobrym człowiekiem.
Nie wiem, co się dzieję, czy to ze mną jest coś nie tak? Czy może to nie ten facet? A może ta cała namiętność to sprawa przereklamowana, która jest tylko na filmach, a ja przesadzam?