Piszę bo chyba potrzebuję pogadać. Mam 26 lat, mieszkam z rodzicami, z chłopakiem jestesmy razem od 9 miesięcy, widujemy się często, czasami mam wrażenie że zbyt często.
Kłócimy się niemal codziennie. Od jakiegoś czasu trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem bo byle pierdoła wyprowadza go z równowagi. Nie da się mu nic powiedzieć, pożartować, itp. W drugą stronę to oczywiście działa troszkę inaczej bo jak on powie do mnie grubasku, tłumoku i ja zwrócę uwagę to jest ok i tekst "tylko że ja to robię w żartach a ty się napinasz nie wiadomo o co". To po kilkunastu takich razach ja w podobny sposób zażartowałam to zrobił awanturę.
Kolejny problem to zazdrość. W mojej pracy jestem dosyć nowa, większość zespołu to chłopaki, mniej więcej w moim wieku. Kiedyś zrobił problem jak opowiedziałam mu o tym jak będąc w socjalu zapytałam kolegi co ma dzisiaj na obiad. Problem był w tym że zagaduję do kolegów. Innym razem będąc u chłopaka miałam angielski online, jednemu koledze coś się wyłączyło na czacie więc próbowałam mu pomóc i pytałam co konkretnie się dzieje to ten zrobił problem że akurat ja musiałam pomóc koledze. Czasami czuję się jak dzikus, który jak chce się do kogoś odezwać to powinien analizować czy chce się odezwać do chłopaka czy dziewczyny. W pracy codziennie mam zebrania zespołu, jak pisze chłopakowi że idę na zebranie to jest "oo no idź sobie z kolegami".
Kiedyś mi mówił o tym że jego zazdrość wynika z tego że już doświadczył kiedyś zdrady i ma uraz. Ale dobra, przyjmijmy że jestem w stanie zrozumieć zazdrość o innych chłopaków.. ale o dziewczyny już nie... Kiedyś zarzucał mi że zbyt często rozmawiam ze swoją mamą o narzeczonej mojego brata i że o nim pewnie tyle nie rozmawiam. Innym razem jak poszłam odwiedzić sama koleżankę ze studiów to mówił że to niekulturalne ze strony tej koleżanki że wiedząc że mam chłopaka nie zaprosiła mnie razem z nim. Jak tam poszłam to oczywiście musiał po mnie przyjść pod jej blok i jak byliśmy umówieni na pełną godzinę to już minutę czy dwie później (dosłownie) do mnie dzwonił że się spóźniam. Do tego żarty z tego że mieszkam z rodzicami i że jeszcze tylko kota mi brakuje (stereotyp starej panny).
Piszemy do siebie non stop jak nie przebywamy razem. To uciążliwe bo nic się nie da zrobić a jak piszę że idę cośtam robić to jest "echhh" albo "no idź sobie, bo wszystko inne ważne tylko nie ja". W dodatku on dzwoni do mnie ok. 20 razy dziennie (dosłownie, patrzyłam w historii połączeń). Przeszkadza to bo mieszkam z rodzicami i nie chce rozmawiać przy nich więc tak kursuję kilkadziesiąt razy dziennie do swojego pokoju.
Mam pracę biurową, on fizyczną przy maszynie. Sporo już razy nasłuchałam się że "klikać to sobie każdy może". Dzisiaj jak powiedziałam że jestem zmęczona po pracy to mnie wyśmiał że jak ja mogłam się zmęczyć, że jakbym pracowała tak jak on to dopiero mogłabym tak powiedzieć.
Kolejny przykład to ciągłe wypominanie sobie w kłótniach wszystkiego. Nasza kłótnia wygląda często tak: - ty zrobiłeś/aś cośtam -ale ty też tak robisz -to ty możesz a ja nie? Co ja jakiś gorszy jestem?, Itp. To do niczego nie prowadzi. Ja wiem że sama też mam trochę za uszami, bywam chamska, ale to jest w momentach kiedy już nie wytrzymuje z nerwów, jego metodą na radzenie sobie z emocjami jest krzyk i przekleństwa a moją chamskie odzywki. Ale nie radzę sobie z tym, czasami czuję że wybuchnę....