Od kilku miesięcy pracuje w końcu w swoim zawodzie i nie ukrywam - bardzo tą pracę lubię.
Nabrałam sporego doświadczenia, mam super ekipę w pracy, zwłaszcza swoją kierowniczkę - świetnie się dogadujemy, widzę jak ona pokłada we mnie wiarę i jak dużo mi pomogła odnaleźć się w nowym miejscu. Dużo czasu spędziła na nauce i szkoleniu mnie - programów, ofert naszych itd. Zawsze jak mam problem to mi pomaga, jest na każdą moją prośbę i telefon. Dodatkowo bardzo ważny i ciążący na moim sercu fakt - tak była mną zafascynowana jako pracownikiem po rozmowie wstepnej, że zwolniła dla mnie innego swojego pracownika, abym ja mogła zacząć pracować.
Problemem głównym są jednak zarobki - są bardzo niskie (głównie jako że dopiero zaczynam), wiem że nie ma opcji aby były one takie, jakie by mnie satysfakcjonowały. Rozmawiałam z kierowniczka o tym i to nie od niej zależy ale od naszego głównego szefa i nie ma opcji abym zarabiała teraz wiecej.
Nie narzekałam na początku, bo jednak to pierwsza moja praca typowo w zawodzie, ważniejsze dla mnie od kasy było doświadczenie i nauka, ale zaczynam odczuwać powoli, że z taką pensją nie uzbieram na swoje marzenia i cele na ten rok.
Dostałam niedawno super ofertę pracy (również w zawodzie) za granicą. Zarobek ponad 2 razy taki jak mam teraz, w super miejscu.
Wszystko we mnie krzyczy aby podpisać umowę i wyjechać do nowej pracy, jednak czuję presję jaką pokłada we mnie kierowniczka (oczywiście ona nic o tym jeszcze nie wie). Jest ze mnie taka zadowolona, ciągle chce mnie szkolić, traktuje mnie wręcz jak siostrę... Nie chcę by poczuła się wykorzystana, wiele jej zawdzięczam i bardzo ciężko mi przychodzi ta decyzja. Jestem prawie pewna, że będzie na mnie wściekła, że zostawiam ich przed samym sezonem, kiedy zaczyna się największy ruch.
Dodam, że jestem na umowie zlecenie, więc wypowiedzenie mogę złożyć kiedy chcę, ale problemem jest tutaj kierowniczka, która jest ze mnie mega dumna, zawsze mnie chwali przed naszym głównym szefem i niemal ciągle słyszę coś typu: "zaczyna się większy ruch, zobaczysz jak to będzie w szczycie sezonu".
Jestem dosłownie zestresowana na myśl, że miałabym ją poinformować o tym że odchodzę do innej pracy bo lepsza kasa. Jest dla mnie cudowna, ale jednocześnie to wybuchowa i temperamentna kobieta. Nie chcę prowadzić walk, mam miękkie serce i ciężko mi przychodzą takie decyzje i sytuacje.
Macie jakieś rady kochane?