JAK POMÓC BYŁEMU WYJŚĆ Z TOKSYCZNEJ RELACJI

Co zrobić w trudnych chwilach? Jak stworzyć udany związek? Co denerwuje nas w mężczyznach? Czy kobiety są z Wenus a faceci z Marsa? Na te i inne pytania możemy porozmawiać właśnie w tym dziale.

JAK POMÓC BYŁEMU WYJŚĆ Z TOKSYCZNEJ RELACJI

Postprzez KŁRWJGzP » 25 maja 2021, o 13:54

Witam
piszę w pewnej sprawie i nie wiem jak się w tym odnaleźć.

Mam byłego narzeczonego który mieszka ze swoimi rodzicami oraz bratem i jego rodziną w jednym domu.
Mój były narzeczony nie może się wyprowadzić z domu gdyż dostał dom z gospodarstwem na siebie w zamian za opiekę nad rodzicami. Byłam z narzeczonym 4 lata. Zerwaliśmy w zgodzie za porozumieniem stron, bo czasem trudno mi dalej to akceptować a tym bardziej się w tym wszystkim odnaleźć.
W domu mieszka jeszcze jego brat, bratowa i bratanek. Brat buduje dom już dziesięć lat ale poznając go wiem że nie wyprowadzi się szybko. Aby mógł zamieszkać u siebie musi być wszystko dopięte na ostatni guziczek, jest pod tym kątem bardzo dokładny i sumienny a na dodatek bardzo powolny, musi mieć w domu wszystko najlepsze i najdroższe. Szykuje sobie dom na pokaz którym będzie mógł się pochwalić. Już to robi jak wejdzie na temat swojego domu to tylko słychać ochy i achy bo wszystko ma NAJ . Co do brata rodziny to żonę ma chodzący ideał, jest we wszystkim najlepsza. Najlepiej gotuje w domu, piecze ciasta, najlepiej sprząta i najlepiej we wszystkim doradzi. Nie raz próbowałam coś zrobić i nawet często robiłam. Ale zawsze było źle. Żadnej pochwały i wdzięczności tylko uwagi i uszczypliwości, bo to źle a tamto niedobrze. Zawsze słyszałam chodź zobacz jak to ona robi , spróbuj jak to doskonale smakuje i jak coś pięknie wygląda. Mają teraz półrocznego synka i odkąd zaszła w ciąże a teraz jak urodziła jest pępkiem siata w domu. W oczach swoich teściów u męża no i u „mojego” narzeczonego. Odkąd powiększyła się rodzina bratu wszyscy im nadskakują. Bratowa nic nie robi zajmuje się tylko dzieckiem. Współczuję przyszłej teściowej bo narabia się bardzo, pomaga w gospodarstwie, robi wszystko w domu i nawet pomaga jeszcze przy małym dziecku. Bratowej to na rękę bo ma wszystko jak na tacy. Nie myślą z mężem aby się wyprowadzić bo tu obiadek zrobiony, posprzątane, wyprane i mają jeszcze we wszystkim pomoc.
Nigdy nie rozumiałam relacji „mojego” narzeczonego z bratową. Mówi że traktuje ją jak siostrę. Wiem mieszkają razem już ponad 10 lat i dogadują się we wszystkim można powiedzieć bez słów. Nie zaprzeczę nie raz byłam o ich relację zazdrosna tym bardziej że bratową ma młodszą od siebie. Nie raz jak siedzieliśmy razem i po prostu milczeliśmy jak tylko ona wchodziła to już zaczynała się pomiędzy nimi konwersacja. Wspólne wspominanie wspólnych historii, śmiechy i żarty, nie raz zdarzało się mu nawet nie zauważyć tego że po prostu wyszłam aby tego nie słuchać bo mi serce pękało. Bo nie mogłam pogodzić się z tym, ze z nią ma tyle do powiedzenia do obgadania i do zaplanowania a ze mną nic. My nic razem nie planowaliśmy ani nie mieliśmy wspólnych celów. W jego życiu wszystkie plany i cele były związane z jego rodziną, z bratem i z gospodarstwem. „Mój” narzeczony we wszystkim się radzi swojej rodziny, rzadko kiedy podejmuje swoje własne zdanie. Najważniejsze jest zdanie jego rodziny, co oni powiedzą jest priorytetem. Zauważyłam że nawet gdy mieliśmy jakiś nasz wewnętrzny problem to oni wiedzieli o wszystkim i mu doradzali. Żadnej niezależności, nawet zdanie bratowej było ważniejsze od mojego. Mój były narzeczony nigdy nie myślał o wzięciu ślubu czy posiadaniu swoich dzieci.
Nigdy nie mogłam pojąć tego dlaczego rocznice jego brata są ważniejsze ode mnie. Obchodził rocznicę ślubu swojego brata jakby była jego i organizowali przyjęcia i dawali prezenty z tej okazji. A ja jak chciałam z nim spędzić wtedy czas to nie mógł bo brat i jego rodzinka była ważniejsza. A naszej żadnej okazji i rocznicy nie obchodził. Nawet walentynki i dzień kobiet . Pamiętam tylko pierwsze walentynki które były naprawdę fantastyczne. Ale oczywiście była to wspólna kolacja w restauracji w czwórkę ja i on i jego brat z żoną. Wtedy mi to jakoś nie przeszkadzało ale potem dostrzegłam że przy każdym wyjściu mieliśmy towarzystwo oczywiście jego brata z żoną. We dwoje nigdzie nie wychodziliśmy tylko na spacer wokół jego gospodarstwa. Urodziny bratowej to jest święto w ich domu, tort, baloniki i zjazd rodzinny jej rodzeństwa i rodziców. Tylko jedne moje urodziny w ciągu 4 lat spędziliśmy razem tak jak sobie wymarzyłam. Wyjechaliśmy na całą majówkę, oczywiście cała jego rodzinka się gniewała, bo zostawił gospodarstwo na ich głowie no bo ja postawiłam na swoim. Zawsze kończyło się tym, ze nie ma czasu bo musi się zając sam gospodarstwem albo że zjechała rodzinka – brata teściowie. Mam urodzimy w weekend majowy – 2 tak jak jego brat – on 1. W jego domu na majówkę jest zjazd rodzinny, grill oczywiście z tortem dla brata i jego znajomymi z pracy. Nie rozumiałam jak teściowie brata są tak bardzo ważni dla mojego narzeczonego. Przecież to nie jego rodzina. Jak oni przyjechali to już był pretekst aby mnie nie odwiedzał, bo ma gości w domu. I tak urodziny spędzałam samotnie w domu i wiele innych dni i świąt. Dzień kobiet też no i walentynki. Zawsze mówił że mam do niego wtedy sama przyjechać. Jak przyjechać? Prosić się o chwilę uwagi i czasu bo sam nie może go znaleźć. Jakoś bratowej to nawet na walentynki dawał kwiatka widział przecież jak bratowa dostaje od brata bukiety kwiatów nawet bez okazji. A sam nie pomyślał nigdy że ja też bym chciała taki bukiet kwiatów dostać. I tak w ciągu tych 4 lat żadnego bukietu kwiatów nie dostałam.
Była dla mnie jedna gorsząca sytuacja w ich domu. Zakończyła się awanturą z moim wtedy narzeczonym. Z zakazem wyrażania swojego zdania na głos. Chodzi o to że jego bratowa w domu gdzie razem mieszkali często chodziła w samej bieliźnie. Nigdy tego nie akceptowałam jak jego bratowa może pokazywać swoje wdzięki przed wszystkimi domownikami nie czując zgorszenia. Nie podobało mi się to że mój narzeczony ją taką ogląda. Ona jest przecież od niego młodsza i nie zaprzeczę urodziwa i ma co pokazywać. Nawet jak ja tam byłam ona tam taka chodziła nie zwracając na mnie uwagi. Bez kszty zastanowienia, że wdzięki powinna zachować tylko dla siebie i swojego męża. Dla mnie jest to nie do pomyślenia aby ktoś obcy mnie taką oglądał, to nie plaża że wszyscy tak chodzą.
Nie raz myślę sobie że jest to toksyczna relacja w ich domu. Wiem ja nie jestem idealna, owszem mam swoje wady. Ja się starałam nie wyrażać swojego zdania bo i tak zawsze słyszałam że jestem w błędzie albo to, że jego rodzinie to jest normalnie i akceptowalne i, że w rodzinie trzeba sobie pomagać. Ale kosztem innych??? Nie umiem się z tym pogodzić? Szkoda mi mojego byłego narzeczonego. A szkoda mi go, bo jest dobrym człowiekiem i zasługuje na to aby był szczęśliwy. Chciałabym mu pomóc ale wiem że nie mam szans. Rodziców nie ma wiecznych, a brat z rodzina kiedyś się pewnie wyprowadzi. A on zostanie wtedy SAM. Zostanie sam bo zapomniał o sobie bo cały czas żyje życiem innych.
KŁRWJGzP
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 2
Dołączył(a): 25 maja 2021, o 13:51
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Bing [Bot], Google Adsense [Bot], Maria45