Pewnie masz racje. U mnie było to tak dziko, że siedziałam i miło spędzałam dzień u chłopaka, a tu na raz tatulo dzwoni do mnie, że zapisał mnie na kurs i mam tam być za pół godziny. Za oknem burza z piorunami, ja w letniej sukience bez parasola musiałam na te wykłady zasuwać. Jazd miałam może z 5-6h, ale były okropne problemy, żeby się na te jazdy umówić. Trzeba było dzwonić w poniedziałek o 8 rano i się umawiać z wyprzedzeniem. Przeważnie jednak było tak, że o tej 8:00 telefon cały czas zajęty, a jak się już człowiek dodzwonił to się okazywało, że wszystkie terminy zajęte i trzeba próbować szczęścia za tydzień
No to się wkurzyłam i dałam spokój. Kiedyś zrobię, ale tym razem wtedy kiedy ja będę chciała i tam gdzie ja chcę.