Witam.
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że historia jest dość długa i jeśli ktoś nie dotrwa do końca - może już tu odpuścić czytanie.
Mam do was drogie dziewczyny serdeczna prośbę - doradźcie mi jak postąpić w takiej sytuacji.
Znalazłem kobietę mojego życia - tak wiem to i nie są to słowa na wyrost. Jesteśmy oboje koło 40-stki ,więc to nie mowa o zauroczeniu.
Ja jestem alkoholikiem (nie wiem czy to odpowiednie forum na takie pytanie - ze względu na moją chorobę -ale mam nadzieję ,że mądre kobiety -które na nim są coś mi podpowiedzą).
Tak jestem alkoholikiem niepijącym od 6 lat. Kobiecie ,którą spotkałem zaznaczyłem to "dobitnie" ,tzn. dużo jej o sobie opowiedziałem
, o tym ,że gdy piłem nie było kolorowo - niewiele brakowało a byłbym już po tej drugiej stronie (gdzie nawiasem mówiąc wielu "kumpli" od kieliszka już jest.
Jako ,że wszystko w życiu robię z "przytupem" to gdy szedłem w tango to gazety nie raz o tym pisały a i zdarzyło się ,że w lokalnej telewizji mówili - to wcale nie żart.
Było ciężko a dla wódki potrafiłem zrobić i oddać wszystko - do dziś pamiętam jak X-lat temu kiedy byłem jeszcze z moją byłą żoną (obecnie po rozwodzie od około 10 lat)
wysłała mnie do lekarza na tzw. "wszywkę". Zagadałem z chirurgiem "dałem w łapę - krótko mówiąc" no i gość mnie tylko rozkroił i zaszył - bez lekarstwa
popukał sie tylko w czoło - twierdząc ,że takiego wariata to jak żyje nie widział. No ale sprawa była załatwiona (według mnie) tzn. byłem zaszyty "niby" a mogłem pić dalej -dla mnie bomba.
Ale jak zaznaczyłem na wstępie było ciężko ,bardzo ciężko -sam siebie nawet spisałem na straty , lecz 6 lat stało się coś - dzięki czemu żyję , trafiłem do klubu "coś na zasadzie AA"
- kiedy tam trafiłem bardziej nadawałem do "piachu" niż do życia, nawet idąc tam - myślałem " jak tu nie dam rady - to koniec - zapiję się na śmierć.
No ale jestem tu i teraz - więc stał się cud - tak moim zdaniem to cud - bo nie dość ,że z człowieka "który wynosił z domu ,żeby mieć na chlanie - zostałem niepijącym
to i nawet w kwestii finansowej dałem radę i powiem nieskromnie że na dzień dzisiejszy nieźle mi się powodzi.
Nie przyszedłem tu jednak by opowiadać o piciu a zasygnalizować ,że to ważny aspekt całej historii.
Od czasu kiedy przestałem pić ,zacząłem miewać jakieś zasady - te które wyrobiłem sam jak i takie które wyniosłem z klubu "AA".
Chodzi o to ,że kobieta z którą się spotykałem (którą kocham na zabój) i której wyłuszczyłem mój piciorys jak tylko mogłem , która wie jak ważna jest dla mnie abstynencja - piła przy mnie przy każdej okazji.
Ja jestem dorosły - Ona również - ja nie potrafię wywierać nacisku na dorosłą kobietę . Wydawało mi się że skoro "dobitnie zasygnalizowałem" dużo o tym rozmawialiśmy , a kobieta jest inteligentna -to załapie o co chodzi.
Natomiast nasza każda randka "wyjście " czy to na obiad do lokalu czy dyskotekę - musiało być z dodatkiem alkoholu . Nie upijała się ,nie bełkotała i jak to mówią "wleczone nie było" - ale przeszkadzało mi to cholernie.
Tak jak mówię Kobieta dorosłą - miałem nadzieję że załapie i nie ma co robić wykładów dorosłemu człowiekowi.
Na ostatki wybraliśmy się do Zakopanego na dyskotekę - tego już było dla mnie za dużo - kilka tysięcy pijanych osób - a miedzy nimi ja i to zapomniane już przez lata ssanie w żołądku - krótko mówiąc - chciało mi się chlać.
Ostatkiem sił jakoś wyszedłem z imprezy,oczywiście z moją Kobietą - ale gorzała śniła mi się już przez tydzień dzień w dzień. Powiedziałem jej o tym ,że niewiele brakowało i choć wydaje mi się ,że jestem silny jak cholera
,to zdaje sobie sprawę że na gorzałę mocnych nie ma - i po prostu bym się napił.
Wiele razy z nią na ten temat rozmawiałem - oczywiście nie naciskając w żadem sposób aby choć przy mnie nie piła.
Druga sprawa - często się całujemy i choć jej usta są najsłodsze na świecie - to po alkoholu - czuje jakbym to ja pił , a to już dla mnie wyzwalacz jak cholera.
Na prawdę jako ktoś kto nie pije kilka lat - przypominał mi się smak mojej ulubionej wódki , smak ulubionego piwa - masakra.
Wiedziałem ,że jeszcze jakiś czas takich spotkań i przytulę się w końcu do butelki - a to już by był koniec , nie tylko naszego związku ale koniec wszystkiego ,
pamiętam ile pracy włożyłem aby być tym kim dziś jestem i drugi raz nie dał bym rady . Krótko mówiąc napicie się dla mnie równa się śmierć i wcale nie przesadzam.
Kilkukrotnie kiedy się spotykaliśmy np. u Niej - bo i tak się zdarzało ,lub rozmawialiśmy telefonicznie (a potrafiliśmy przegadać wiele godzin) mówiła do mnie ,że zdaje się jej że gdzieś odpływam myślami
i miała rację - tylko ,że Ona myślała ,że ja myślami jestem gdzieś daleko a ja byłem myślami przy Niej ,myślałem o tym że bardzo ciężko będzie mi żyć w takim związku - choć tak bardzo chcę być z Nią.
Pewnego razu będąc w markecie - płacąc za zakupy - patrze a pani na kasie nabija mi flaszkę , którą ja sam (nie wiem jak to się stało - po za moją świadomością ) na tej kasie położyłem .Wiedziałem ,że jest bardzo źle. Potem zabierając zakupy do domu
flaszkę zostawiłem w samochodzie. Nie wierzę ale tak mnie ssało że o 2 w nocy do samochodu po flaszkę wyszedłem - obdzwoniłem wtedy chyba wszystkich kumpli od kieliszka - ale co dziwne choć zawsze mogli i zawsze mieli ochotę ,akurat tego dnia nie
(jakie to było dla mnie wielkie szczęście od Boga) gotów byłem siedząc już w samochodzie - pojechać do każdego który by zgłosił gotowość do wypicia.
Przez kolejne dwa dni nie odzywałem się do mojej Ukochanej - dzwoniła to odrzucałem , pisała - nie odpisywałem .
Umówiłem się z Nią na rozmowę i dziś jestem pewien - zrobiłem wtedy jedną z najdurniejszych rzeczy w życiu - okłamałem ją.
Tylko okłamałem "grubo" , byłem tak nakręcony całą sytuacją ,tym alkoholem pomimo że go ostatecznie nie wypiłem - że odebrało mi rozum.
Nałgałem jej ,że przespałem się z moją byłą żoną i że ogólnie przez czas spotykania się z nią dostawała ode mnie stek kłamstw - choć naprawdę tak nie było.
Kochałem ją i kocham i wiem ,że gdyby nie moja przeszłość czyli alkoholizm ,byli byśmy razem bardzo szczęśliwi.
Choć i teraz na zimno "kiedy już ten alkohol nie chodzi za mną" - zleciał prawie miesiąc od kiedy nie mam z Nią kontaktu - wiem że zrobiłem rzecz durną , zajebiście głupią - okłamując Ją.
Ale nic mi nie przychodzi do głowy ani co powinienem zrobić wtedy (gdy nagadałem jej tych bzdur) ani co powinienem zrobić dziś gdy przemyślałem na zimno i wiem że kocham Ją i kochałem - że świata po za nią nie widzę.
Tęsknię cholernie wiem ,że Ona też - ale ona jest Damą , nie da nic po sobie poznać. Nigdy nie spokałem tak cudownej i ciepłej osoby i gdyby nie ta moja choroba to ......ahhh.
Teraz gdy już ktoś przetrwał tę historię i dotarł do końca - może podpowie mi jako kobieta - jak myślicie czy mam jeszcze szansę i ewentualnie jak wytłumaczyć jej swoje zachowanie.
Jasne mogę powiedzieć prawdę - jestem alkoholikiem i czasem jak przyjdzie "głód alkoholowy" bo tak to się nazywa - robimy rzeczy niewytłumaczalne dla osób ,które o chorobie nic nie wiedza.
Równie dobrze wtedy mógłbym jej powiedzieć ,że UFO wylądowało u mnie w ogródku i zaprogramowali mnie żebym jej to powiedział.
Liczę ,że dostanę jakąkolwiek odpowiedz od Pań.Jeszcze kwestia tego czemu wtedy Jej tych bzdur naopowiadałem - sam nie wiem chyba ,a raczej na pewno dlatego aby być dalej od zagrożenia od alkoholu , wtedy gdy byłem podminowany myślałem ,że tak będzie najlepiej
- teraz wiem ,że to nie prawda nie będzie . Ale choć z natury jestem taki ,że o wszystkim mówię "prosto z mostu" tego jej nie potrafiłem zakazać - nie potrafiłem Jej powiedzieć - "Nie pij przy mnie".
Nie wiem czy coś jeszcze między nami będzie ale - "Czasami to co przetrwa - jest lepsze i mocniejsze od tego co było"
Pozdrawiam