Bardzo często ostatnio spotykam się ze smutnym faktem, że ludzie wokoło mnie czują się przemęczeni, smutni, źli. Przytłacza ich szara codzienność, zawrotny pęd, w jakim przyszło im żyć - praca, dom, szkoła, dzieci i tak w kółko, codziennie od nowa. Brakuje im motywacji, brakuje wiary, brakuje siły, która pcha całą tą maszynę do przodu...
Ciekawa jestem ilu z tych wartościowych, zabieganych, ale smutnych ludzi pomyślało - choćby raz dziennie - jakie to szczęście, że mam nogi, mogę pójść do pracy! Jakie to szczęście, że mam ręce, mogę pomagać innym! Jakie to szczęście, że jestem zdrowy, nie ma dla mnie rzeczy nie możliwych!
Kurcze!
Zapominamy o wdzięczności, a przecież mamy miliony powodów, by ją odczuwać. Doświadczamy nie tylko zmęczenia! Smutek i złość na otaczający nas, pędzący świat - nikomu nie pomogą. Wdzięczność za to, co dobrego nas spotyka - zapewne pomoże, i to bardzo. Może brzmię teraz jak jakiś koszmarny kaznodzieja... cóż, pewnie tak . Mimo wszystko umieszczam ten post dla wszystkich kobietek, które czasami czują się smutne