Moje dzieci odkąd nauczyły się czytać, naciągają mnie na promocje w sklepach typu "do zakupów za 50 zł dodajemy Cośtam" (ostatnio takie gumowe stworki z Lidla, albo naklejki z Żabki żeby dostać pluszaka) a ja w sumie z przyjemnością im na ogół ulegam, bo zakupy spożywcze i tak przecież robię. Ale są dla mnie promocje denerwujące i sensowne. Ostatnio kolekcjonujemy np. kody z pizzy Guseppe (którą i tak kupuję często, bo ją lubimy wszyscy), bo za 3 kody jest bilet do multikina, taka promocja mi się podoba, bo dzieciaki mają kino a ja mam szybki obiad po pracy
. Denerwują mnie za to takie promocje, kiedy dziecko jęczy, żeby kupić, a to coś, co trzeba kupić na promocji jest mi zupełnie niepotrzebne. A jak jest u was, wasze dzieci też tak mają?