takie dość dziwnie pytanie.wiem że w życiu różnie może być. ale jeżeli miałabym zostać sama(czego się obawiam)
czy kiedyś powinnam wejść z związek z kolegą któremu się podobam. On nie podoba mi się ani z charakteru ani fizycznie. jest przeciwieństwem tych co mi się podobają. On jest dobry wrażliwy a mogę trafić na agresora lub playboya.
lecz jezelibyłabym z nim w związku to on by mnie szanował, akceptował, rozumiał, troszczył się nie zdradzał i dbał. On ma wiele podobnych cech do mnie. I w wielu sprawach mnie zrozumie jak nikt inny. Np ja miałam nerwicę i on też . ja jestem religijna. on też. przestrzegam zasad kościoła(kto prócz niego chciałby być z restrykcyjna dewotką ps. nie chcę być zakonnica) np. kościół zabrania antykoncepcji czy seks tylko dla dzieci. wiem że nikt normalny nie będzie chciał być z kimś takim jak ja, a normalny facet będzie tego oczekiwał. jak nie to znajdzie nowa. kto to będzie tolerował? rozumiem to dość głupie z mojej strony. każdy powie że powinnam się leczyć.
zastanawiam się mimo młodego wieku czy serio iść kiedyś w taki związek bez tych uczuć zakochania co są najpierw z osobą co nie chciałabym być ale może taka jest miłość. zakochanie przemija uroda też a zostają ważne wartości itp. może to przerodzi się w miłość.
mnie nikt nie zechce ani jego.
czy jakby kiedyś nie znalazła nikogo to żeby nie zostać samotna to lepiej być w związku z kimś takim czy stara panna? jestem zbyt dziwna na te czasy i chyba nie mam szans na normalny zwiazek.wiem że to głupie pytanie ale nurtuje mnie.glupio mi kogokolwiek zapytać więc wolę anonimowo.