Cześć,
zdecydowałam się napisać ten temat, ponieważ sama nie rozumiem co się dzieje. Nie mam wielkiego doświadczenia z facetami, jeszcze rok temu źle ulokowałam swoje uczucia. Ale wydawało mi się, że ten, następny przypadek rozgryzę lepiej- jednak chyba znowu nie udało mi się. Rozpiszę tu historię, bo może ktoś będzie widział w jakiejś jej części odpowiedź na moje pytanie.
Poznałam kilka lat temu w internecie starszego kolegę- pisaliśmy ze sobą rzadko, ale pisaliśmy. Mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań i tematów do rozmów. Więc jakoś czasem rozmawialiśmy. Jestem od niego młodsza o ok 5 lat, on ma 29 lat.Mieszka w innym mieście niż ja, ale dość blisko.
Pół roku temu zaczęliśmy rozmawiać częściej, on zaprosił mnie do siebie, bo kończył ważny projekt, robił imprezę, dużo ludzi miało przyjść. Ja na początku się wahałam, bo go nie znałam i pierwszy raz w życiu miałam się spotkać z kimś z internetu :S
Pierwszy raz odmówiłam, strzelił focha na kilka dni ( nie wiem czemu, nie znał mnie w realu), jednak tydzień później znowu robił imprezę i pojechałam do niego.
Byłam u niego na całej imprezie, następnego dnia oprowadził mnie po mieście, spędziliśmy fajne popołudnie, odprowadził mnie z własnej inicjatywy na bus do mojego miasta i wróciłam do siebie. Napisałam mu sms z podziękowaniami. Odpisał tak samo.
Miesiąc później okazało się, że z koleżanką mamy mieć zdalną pracę w jego mieście (przez całe lato do końca listopada). Powiedziałam mu o tym, on się ucieszył. Pisał mi, że fajnie, że będziemy się widzieć i że mam go informować kiedy mam czas.
Niestety czasu nie miałam dużo. Myślałam, że praca będzie lżejsza. Informowałam go zwykle po pracy, kiedy byłam dość zmęczona, ale myślałam, że jak się z nim nie spotkam to coś się stanie ( co? sama teraz nie wiem ).
Kilka razy się tak w moim 'nieogarze' po pracy spotkaliśmy. Po którymś spotkaniu z kolei on zaczął mi się strasznie podobać i niestety zaczęłam się stresować. Nie wiem czemu, bo zwykle to ja wychodziłam z inicjatywą spotkań, on mówił kiedy może kiedy nie, ustalaliśmy, ale zawsze to ja go informowałam. Na którymś spotkaniu powiedział, że nie chciałby zrywać kontaktu, nawet kiedy skończę tą zdalną pracę, że fajnie jakbyśmy utrzymali ten kontakt jak najdłużej,nie tylko do końca listopada.
Wzięłam to sobie do serca i pisałam znowu kiedy mogłam się spotkać. Jednak z powodu tego, że sie stresowałam moje smsy wychodziły strasznie 'zestresowane' ( to się czuje). W pewnym momencie nie powiedziałam mu kiedy przyjeżdżam, bo spędzałam tydzień z koleżanką. Spotkałam go przypadkiem ostatniego dnia mojego pobytu. Zdziwił się, że nie powiedziałam mu, że jestem, bo miałam go informować. Ja odpowiedziałam, że byłam cały tydzień z koleżanką, a teraz wracam, bo zaczyna mi się rok akademicki. Chciałam też jakoś zartować później na fb, ale chyba nie wyszło. Odpowiadał po 1 zdaniu
Od tego momentu on zaczął się dziwnie zachowywać. Nie pisał sam na fb ( kiedyś nawet rzadko, ale pisał), jeśli już to wysyłał smsy w bardzo luźnym stylu, takim kumpelskim- jak nigdy. Typu elo, joł.
Później znowu pisałam kiedy ma czas i dostosowywałam to do siebie. Kilka rady mi odmówił ( ale mi się nie zapaliła czerwona lampka). Ale raz się później usprawiedliwił.
Spotkałam się z nim jeszcze raz kilka tyg później- ale niestety na walizkach. Zrezygnował ze swoich planów i się ze mną spotkał. Odprowadził mnie na busa- powiedział, że fajnie było mnie widzieć i że napisze.
Nie napisał- czekałam tydzień. Po tygodniu ja napisałam. On odpisał po 9 dniach coś krótkiego nieodnoszącego się do mojej wiadomości( mimo, że odczytał wcześniej i był dostępny...). Od tej pory minęły 2 miesiące. Jest cisza. Ja nie piszę i on też nie.
Mam kilka teorii
1) nie podobam mu się- kiedyś myślał, że jestem inna dlatego pisał, a kiedy mnie spotkał w realu okazałam się inną osobą niż się wydawałam.
2) może się obraził, że mu nie dałam wtedy znać jak byłąm w jego mieście i się spotkaliśmy spontanicznie. Miał wtedy dziwną minę- nie wiem nawet jak określić. I od tego momentu zaczął mi pisać to : joł, elo. Kiedy on mi tak pisał, starałam się też być 'luźna', podobnie mu pisałam- ale chyba nie wyszło smile
3) pokazał mi faka po tym zdarzeniu kiedy jeszcze go nagabywałam o spotkania, a on mi odmawiał. Ja i tak chciałam się 'koleżeńsko' spotkać, aż w końcu się ze mną spotkał. Może z litości.
4) wkręciłam sobie nie tego faceta co potrzeba
Co myślicie?
Nie myśleć o tym już, prawda?
Ja tylko nie rozumiem tego, że najpierw mówi o niezrywaniu kontaktu, a później nawet sam nie napisze...
Pozdrawiam i proszę o szczere opinie.