Stało się, dziś dostałam pierwszy mandat i jestem załamana...zawsze mam bilet a dziś tak się spieszyłam na uczelnie, to zaledwie dwa przystanki i pach. Byłam wkurzona, nie miałam dowodu więc dałam im kartę zdrowia. Spytali o miejsce zamieszkania i zameldowania powiedziałam że w rudach i podałam jakąś tam ulice zmyśloną, imiona rodziców też wymyśliłam. Obok mnie siedział facet, potężny kozak, która zaczął się wykłócać żeby mu dali spokój, odepchnął tego kanara i wyszedł z autobusu ja za nim wychodziłam ale byłam bardzo zła...jemu anulowali, a mnie nie stać na zapłacenie mandatu, na wyjściu powiedziałam że to niesprawiedliwe. Zapewne łudzę się że nie będę musiała zapłacić skoro mandat wyślą do miasta w którym nie mieszkam, na ulicę której nie ma, i nie odbiorą go rodzice o imionach Krzysztof i Alicja bo takich też nie mam. Chyba wpadłam, nie ? Proszę o szczere opinie, co powinnam zrobić...boję się komornika, ale skoro jak on do mnie dojdzie ?
Ale z kolei tak sobie myślę że skoro mają moje imię i nazwisko i co najważniejsze pesel mogą wejść na rozliczenie z pitu zapewne, a po paru latach nie będę mogła wziąć telefonu na abonament, ani niczego...żadnego kredytu, nic. A jak za rok jakoś do mnie dojdą i okaże się że odsetki wzrosły o 1000 zł, to się nie wypłacę bo z czego nawet nie pracuje ;( Nigdy nie miałam żadnego mandatu, jakoś chamsko się z tym czuje i wstyd mi przed tymi ludźmi w autobusie. Jestem zła że temu facetowi nie dali mandatu a mi tak.
Z czego ja to zapłacę, gdzie ja tą głowę miałam.