Hej
jestem z moim partnerem już 7 lat. Nie mieszkamy razem, zaręczeni też nie jesteśmy... Widujemy się tylko w weekendy, ponieważ studiuję 150 km od naszego miejsca zamieszkania. Nie lubię się z jego kolegą, wiecznie między mną a nim były jakieś spory itp. Najgorsze jest to, że mój chłopak ZAWSZE staje po jego stronie i mówi, że przesadzam itp. denerwuje mnie to, bo to dla mnie takie trochę upokorzenie i wiem, że ten jego kolega ma wtedy satysfakcję. Mój chłopak jest na każdy jego telefon, dodam, że jak wyjeżdzam na studia to potrafi przez cały tydz się nie odezwać, dopiero w pt napisać o której się widzimy. Robię o to awantury, mówię, że tyle lat chodzenia a ja jestem taką weekendową dziewczyną, ale zawsze przekręca to tak, że ja się czuje winna. Dodam, że z tym swoim przyjacielem rozmawia przez telefon codziennie, no ale on nie widzi problemu, więc super. Oczywiście nie ma z nim żadnej rozmowy, bo od razu się denerwuje i wychodzi. Nie wiem, nie przyszło mu do głowy, że jakby był inny to może i jego kolegę bym zaakceptowała? jak ja mam go zaakceptować jak mój chłopak olewa mnie, nigdy nie staje po mojej stronie, a na telefon kolegi leci jakby nie wiem co się działo.Chyba zwyczajnie w świecie jestem zazdrosna. Kocham go, ale wiem też, że znajomi mu mówią, że ma przesrane ze mną itp. Czasami przesadzam, bo wkurzam się jak spotyka się z tym swoim kolegą, ale naprawdę mam dość bycia takim dodatkiem. Moim zdaniem to nie jest związek, ale nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ma może któraś jakieś rady? Co powinnam zrobić, żeby jakoś uratować ten związek? Czy jest coś co pomoże mi zmienić podejście mojego faceta do tego wszystkiego? Może to ja jestem jakaś nienormalna?