Witam! Gdy mój syn w wieku 3 lat mówił pojedyncze słowa (mama, tata, baba, daj, ta itp), udałam się z nim do logopedy. Pani rozłożyła przed dzieckiem obrazki i poprosiła, by powiedział co na nich widzi
Po godzinie stwierdziła, że rzeczywiście synek nie mówi, ale nie mam się czym przejmować. Zaprosiła na wizytę za pół roku. Pół roku później sytuacja się powtórzyła. Zmieniłam logopedę. I znów obrazki, nazywanie przez panią (bo synek wciąż nie mówił) i ta sama diagnoza: jest mały i ma czas - typowy opóźniony rozwój mowy.
Gdy mały miał 5 lat trafiłam do kolejnego specjalisty. Tym razem pani logopeda rozłożyła obrazki, ale nie kazała nazywać lecz pokazywać to, co ona mówi. Trzy spotkania i diagnoza: zaburzenie słuchu fonematycznego!!! Dziś syn ma prawie 7 lat. W poradni jesteśmy 2 - 3 razy w tygodniu... Gdyby diagnoza w wieku trzech lat była trafna, dziś Miłosz nie miałby problemów z nauką pisania, czytania, przyswajania sobie literek. Bo jak się okazało, zaburzenie słuchu fonematycznego ma ogromny wpływ na ogólny rozwój.
Moja rada: NIE BAGATELIZUJCIE PROBLEMU!