Mam 21 lat, w czasach gimnazjum poznałam faceta 4 lata starszego od siebie. Bardzo mnie zauroczył, przez całe gimnazjum o nim marzyłam, niestety na próżno. Gdy szłam do 1 liceum wszystko się zmieniło, w tym również ja, dojrzałam (fizycznie, bo psychicznie uważam, że jeszcze byłam gówniarą) i mój obiekt westchnień w końcu się mną zainteresował, po 3 latach prób związania się z nim. Byłam zakochana po uszy, wszystkie pierwsze razy przeżyłam z nim, spędzaliśmy cudowne chwile, był mega romantyczny. Teraz mija nam 5 lat naszego wspólnego związku i jestem załamana. Nagle w mojej głowie pojawiły się wątpliwości...czy ja go jeszcze kocham? I wiem, że kocham go, bo cięzko być z kimś 5 lat bez miłości, ale czuję, że uczucie się wypaliło. Nie mam już ochoty z nim się widywać (mimo iż widujemy się tylko w weekendy, bo ja studiuję), rozmawiać, przytulać, czasami mam nawet wrażenie, że siebie zmuszam do seksu z nim, mimo iż jest mega seksowny i nasz seks jest również cudowny. On zauważył to, że zrobiłam się dla niego zimna, porozmawiałam z nim o tym, ale on chyba uważa, że to mój kolejny kaprys przed okresem i że mi przejdzie. A ja od 2 tygodni czuję, że nie chce z nim wiązać przyszłości, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie życia bez niego... I już sama nie wiem co robić, czy to są wypalone uczucia? Czy to minie? Czy powinnam zakończyć ten związek czy ratować to jak się tylko da? Nie mam pojęcia co robić, mam wrażenie, że jestem z nim tylko z przyzwyczajenia... doradźcie kobietki