Hej edytasss, powiem Ci, że tak, byłam kiedyś w przyjaźni, miałam 2 przyjaciółki za czasów podstawówki i gimnazjum, ale to była toksyczna przyjaźń, jedna z nich ciągle wszczynała kłótnie, do tego stopnia, że nie można było mieć przy niej swojego zdania, gdy zostawała w domu, musiałam do niej jeździć, bo się bała, nawet, gdy miałam inne plany na spędzenie wolnego czasu, wtedy wchodzili w drogę jej rodzice, zaczęli dzwonić do moich, do tego stopnia, że i tak lądowałam u niej, byłam zła z bezsilności, ciągle na mnie krzyczała, cokolwiek powiedziałam, było złe, jej zdanie było najważniejsze, druga przyjaciółka jej przytakiwała, czułam się jak w wariatkowie, cieszyłam się, gdy pod koniec gimnazjum skończyłam tą toksyczną znajomość, poczułam się wtedy szczęśliwa, gdy mogłam spędzać czas tak, jak ja chcę...później miałam problemy ze znalezieniem znajomych, wszystkich chłopaków poznawałam w sieci, zamknęłam się w sobie, w liceum byłam czarną owcą, była dosyć spora grupka, która mnie obrażała na każdym kroku, wyzywała.. miałam kilku znajomych, ale nie spotykałam się z nimi poza szkołą (oprócz jednej dziewczyny) ale.. teraz gdy wychodzę z propozycją spotkania to jakoś.. ucieka, nie wyczuwam jakiegokolwiek zainteresowania z jej strony.. przez moje doświadczenia z przeszłości zamknęłam się całkowicie w sobie, stałam się noolifem, do tego stopnia, że nawet jestem zazdrosna o to, że mój chłopak spotyka się ze swoimi znajomymi i jest z nimi szczęśliwy, a ja siedzę w domu, kilka razy w roku z nim wychodzę się z nimi spotkać, a tak to przeważnie dowiaduje się, że on się z nimi widzi, gdy już jest u znajomych, wtedy przez to męczę go telefonami, bo mi smutno, że ja nie mam takiej paczki i czuję się cholernie samotna.. ogólnie mam strasznie niską samoocenę przez to wszystko
( przepraszam za taki elaborat, ale no.. opisałam wszystko dokładniej