A nie masz znajomych, bo zawsze byłaś samotniczką, czy po prostu utraciłaś starych znajomych przez chłopaka? Bo to ważne...
Np. ja mam (a raczej miałam) taką sytuację, że właśnie mój M. miał problem z moimi wyjściami. Co prawda przez mój związek z nim wyszłam ze znajomymi tylko raz... Ja sama nie potrzebuję imprez, bo nie jestem tego typu człowiekiem. Ale od zawsze lubiłam wyjść ze znajomymi gdzieś do knajpki pogadać, pośmiać się. Przy M. całkiem się to zmieniło. On wręcz wymagał ode mnie byśmy spędzali jak najwięcej czasu razem. Wiecie, na początku to było miłe (bo czuć było, że jemu tak bardzo zależy), ale niestety nie da się tak żyć ciągle. Doszło do tego, że spotkania z nim zaczęły mnie męczyć, bo jak mówiłam mu, że się z kimś umówiłam to miał wieczne pretensje i teksty typu "a ze mną to się nie chciałaś spotkać w czwartek, bo miałaś inne obowiązki! a dla znajomych chcesz znaleźć czas!"... Na początku starałam się naprawdę z nim rozmawiać, tłumaczyć. Myślałam, że może nie daje mu odczuć jak mi zależy. Ale on po prostu jest takim człowiekiem. Było tysiąc rozmów na ten temat, gdzie mówił, że już rozumie. Ale w praktyce dochodziło do czego innego. No i tydzień temu była kłótnia właśnie o wyjście ze znajomymi ze starej uczelni + to, że na następny dzień chciałam się umówić z bratem (!). Zwyklinał mnie strasznie, że "dla brata to mam czas!" (a widywałam się z M. prawie codziennie). Ja przestałam się odzywać. Kilka dni później się odezwał, przeprosił. Chciał przeprosić na żywo. No i dziś się spotkaliśmy, ale przeprosin nie usłyszałam, tylko to, że to była moja wina
No i jeszcze kilka wiązanek ładnych mi posłał.
Ach, no i muszę nadmienić, że on ze swoimi znajomymi wychodził za każdym razem jak się nie widzieliśmy! Bardzo często wracał do domu o godz. 5-6... Teraz nie ma pracy, więc zdarzało się to nawet w tygodniu, i nawet kilka dni pod rząd (jak akurat tak wyszło, że się nie widzieliśmy). No i wg niego taki układ był jak najbardziej w porządku.
Podsumowując: jeżeli u Ciebie ta sytuacja ze znajomymi wynika z zaborczości Twojego ukochanego, to postaraj się z nim porozmawiać. Jeżeli nie dojdzie do niego to raz i drugi, to daj sobie spokój. Każdy człowiek powinien mieć kontakt z innymi ludźmi. Nie można kogoś zamknąć w złotej klatce. Związek to nie więzienie
A jeżeli nie masz znajomych "bo tak wyszło w życiu" to radzę poszukać kogoś ze swojego miasta właśnie na forach
Czasem wychodzą w tej sposób rewelacyjne, wieloletnie znajomości
"Chciałabym dojść w życiu do takiego punktu, żeby pomagać innym nie zdając sobie nawet z tego sprawy, a zwłaszcza nie myśląc, że to miły gest. To dopiero osiągnięcie. Czy to nie byłoby wspaniałe?"