Bardzo denerwuje mnie obiegowa opinia, że kobiety nie lubią, nie interesują się i nic nie wiedzą o polityce. Przyznam się, że ja lubię"wiedzieć". Jestem już dużą dziewczynką i zdaję sobie sprawę z tego, że mam nikły wpływ na tzw "górę", ale uważam, że świat można zmieniać pracą u podstaw. W swoim otoczeniu, w swoim miasteczku, wsi, czy dzielnicy.
Ciągle jednak, kobiet angażujących się w inne sprawy niż domowe jest mało.
Dlaczego to polityka, a nawet dyskusje o niej mają być domeną męską?
Co tym myślicie?