Cześć, piszę bo nie mam pojęcia co się dzieje w moim życiu. Poznałam bardzo fajnego faceta, w dodatku miło spędzamy czas i przez jakiś czas czułam łaskotanie w sercu patrząc na niego. Relacja jest świeża, bo nie trwa nawet miesiąca, ale po czasie zaczęłam czuć, że gdy wyznaję miłość, to kłamię, czułam że on kocha mnie o wiele mocniej niż ja jego i że ciągle go przez to krzywdzę (wyraźnie to widziałam). Gdy rozmawialiśmy na ten temat to zaprzeczał, bo najprawdopodobniej bał się, że go zostawię. Koniec końców zaproponowałam rozstanie i nie wiem czemu nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Czuję, że go nie kocham, ale czemu w takim razie jest mi bardzo smutno i ciągle chce mi się płakać z tego powodu? Czuję wręcz wyrwę w sercu i gulę w gardle od kilku dni.
Ps. To był jedyny mężczyzna, który się tak mną zaopiekował i jedyna osoba na świecie która mi ofiarowała tyle miłości i czułości. Czy to możliwe, że jestem smutna ze względu na egoistyczną potrzebę tego by ktoś się mną zaopiekował? Co w takiej sytuacji robić i jak sobie radzić, nie chcę go już więcej krzywdzić.