przez scared » 25 sie 2012, o 14:28
Dwa lata temu poznałam chłopaka i zakochałam się po uszy. Był cudowny, układało nam się cudnie, on miał 2-letniego synka, w którym zakochałam się jeszcze bardziej niż w nim. Chciałam z nim byc - tego jednego byłam pewna, a że jestem ze wsi a on z miasta, to rzuciłam studia i wynjęłam stancję, żeby móc ciągle być z nim. Wszystko było świetnie, aż do czasu, kiedy pewnego dnia miałam przyjść do niego, a on był gdzieś i pił ze znajomymi. Pokłóciliśmy przez tel nie wiadomo o co i powiedział, że nei chce już być ze mną nie podając żadnego powodu, a ja powiedziałam sobie, że nie odpuszczę jeśli nie dowiem się dlaczego. Znalazłam go i powiedziała, że nie odejdę dopóki się nie dowiem. Nie dowiedziałam się za to dostałam w twarz parę plaskaczy. Przewróciłam się a on powiedział, że jestem zjebem genetycznym. Cały świat się dla mnie zawalił, a ja , głupia ciągle myślałam, że to moja wina. Miesiąc później, w mojej urodziny, przyszedł z kwiatami, płakał, przepraszał, przysięgał, że to się nie powtórzy, powiedział mi, że dowiedział się, że ma raka płuc i niedługo umrze i żebym go nie zostawiała. Wybaczyłam. Było pięknie do czasu, kiedy parę miesięcy później, świętowałam na stancji urodziny przyjaciółki. Siedziałyśmy we trzy. On przyjechał pijany, ja wyszłam na dwór. Zrobił mi awanturę, że piszę smsy z jego kolegą, choć nic takiego nie mialo miejsca. Powiedział, że jetem kurwą i uderzył mnie z bańki. Strzeliłam go z liścia, a on oddał mi kilkakrotnie z pięści, a potem zaczął mnie dusić na ulicy. Zaczeliśmy się szarpać, przy wejściu do stancji drugi raz mnie poddusił, tym razem tak, że prawie straci łam przytomność. Wyleciały moje koleżanki i właścicielka, zaczęły krzyczeć i straszyć policją, a on opluł nas i uciekł. Błyskawicznie wyprowadziłam się stamtąd i zmieniłam nr tel, zerwałam z nim wszelkie kontakty. Potem dowiedziałam się, że nie było żadnego raka, facet mnie zdradzał a oprócz jednego synka miał na boku jeszcze kilkoro dzieci, do których się nie przyznawał. Ciężko było mi poradzić sobie z tym, że osoba, dla której zrobiłabym wszystko tak bardzo mnie skrzywdziła i oszukała. Po nocach śniły mi się koszmary , a ja wyrzucałam sobie swoją głupotę. O d tamtej pory nie jestem z nikim, bo nie potrafię zaufać nikomu. Nikomu o tym nie powiedziałam, aż do wczoraj kiedy dowiedziałam się, że moj 26-letni eks spotyka się z 16-letnią dziewczynką, której wciska te same bajki co mnie i powiedziałąm jej to wszystko. Po to, żeby ją przestrzec. Dziewczyna twierdzi, że za bardzo jej zależy na nim, żeby zerwać kontakty. Opadły mi ręce. Ja bym chyba kogoś calowała po rękach kiedy bym wiedziała o tym wszystkim. Co teraz zrobić, powiedzieć jej rodzicom, czy olać to i żyć dalej własnym życiem a o tamtym już nie myśleć?