Hej dziewczyny,
niestety nie mam koło siebie żadnego faceta, który mógłby mi doradzić, więc może wśród Was jest ktoś bardziej doświadczony.
Spotykałam się z facetem od kwietnia do czerwca. Powiedział, że pierwszy raz od dłuższego czasu zależy mu na kimś. W czerwcu wyjechał na 2 miesiące. Powiedział, że nie może mi niczego obiecać i zobaczymy po wakacjach jak to będzie. W wakacje słodkie wiadomości. Nie spotykał się z nikim, z nikim się też nie przespał. Po wakacjach się popsuło. Ja mu wyjechałam, że wodził mnie za nos i żeby się walił na twarz, bo w sumie to mu nie chodziło o związek tylko o ruchanie (ja to cały czas odbierałam jako objaw większego zaangażowania). Powiedział, że mu przykro, ze tak wyszło i że nigdy mnie nie zapomni. W międzyczasie powiedział, ze wydawało mu się, że potrzebuję więcej swobody w związku i że lubię swobodę.
Po jakimś czasie odezwał się do mnie pytając co słychać. Pogadaliśmy trochę, flirtował ze mną w tej rozmowie. Powiedział, ze tęskni za rozmowami ze mną, że lubi wiedzieć co u mnie i że miałam na niego duży wpływ. Że nadal jedną z najmilszych rzeczy, ktore moze robić w Warszawie to spotykanie się ze mną. Nie ruszyło mnie to. Potem ja się odezwałam: przycisnął mnie brak seksu. Zaproponowałam mu fuck friends. Zgodził się. Spaliśmy ze sobą już parę razy, mnie to ustawia, bo ja wiem, że nic do niego już nie poczuję. Ale... Widzicie. Ja myślałam, że on nie ma absolutnie żadnych uczuć do mnie i chciał mnie tylko wykorzystać (uznałam, że mi się coś po prostu przyśniło). A on poinformował mnie dzisiaj, że woli nie wiedzieć o moich randkach i chłopakach, z którymi ewentualnie sypiam w międzyczasie. Nie jest w stanie słuchać o chłopakach, z którymi spałam wcześniej i aż go skręca jak coś zaczynam o trójkącie.
Dziewczyny, czy ja go krzywdzę? Zapytałam go o to gdzieś po drodze. Powiedział, że nie. Ale widzę zupełnie co innego... A co jak co, naprawdę nie chcę żeby ktoś przeze mnie cierpiał
Ps. Przepraszam za fatalną polszczyznę...