przez CAneczka » 9 paź 2012, o 12:58
Długo się zbierałam, żeby to napisać, ale sytuacja zaczęła mnie przerastać. Nie mam z kim o tym porozmawiać, a potrzebuję porady a może tego by mnie ktoś wysłuchał... Dwa lata temu wróciłam do swojego partnera z którym już byłam wcześniej. Było cudownie, miłość rozkwitła na nowo. Korzystaliśmy z życia ile wlezie. Pół roku później, on zjawił się u mnie z bukietem róż i... pierścionkiem zaręczynowym. No i po tym pierścionku nasze szczęśliwe Narzeczeństwo trwało tylko kolejne pół roku. Bo od początku 2012 coś się zmieniło, przestało mu zależeć. Wiedział, że już mnie ma. Więc nasze wielkie uczucie odeszło na dalszy plan i pozostało tylko to co nazywają przyzwyczajeniem. Nie interesował się ze mną, a ja w tym czasie znalazłam sobie przyjaciela, który był dla mnie wsparciem i nie ukrywajmy pociągało mnie to, że mnie adoruje, interesuje się mną i z zaciekawieniem słucha. Bardzo mi tego brakowało, a on mi to dawał. Nasza znajomość się zacieśniała coraz bardziej, aż doszło do pierwszego pocałunku. Każdego dnia rozważałam zakończenie swojego związku. Nie widziałam dla nas przyszłości. Nie chciałam z nim być. I wtedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. To był dla mnie koniec świata. Nie ze względu, na to, że pojawiło się nowe życie, tylko dlatego, że to zamykało mi drogę uwolnienia się od niego. Pomyslałam, że może dziecko nas do siebie zbliży, połączy. Przecież to taka wielka radość. Niestety, mój partner okazał się nieodpowiedzialnym dupkiem, który nie interesował się mną dalej. Teraz mi powtarzał tylko to, że już na pewno będziemy razem bo łaczy nas dziecko. Ciągle się kłócimy, patrząc na niego czuję złość, żal, a nawet wstręt. We wrześniu wzięliśmy cywilny, bo rodzice nalegali. Jestem pewna, że go nie kocham. Zabił wszystko co we mnie było do tej pory. Jestem strzępkiem nerwów. Odkąd ze mną zamieszkał, zamknęłam się w sobie i nie umiem, po prostu nie umiem się przełamać. Śpimy razem, ale nie ma co mówić o czułości. Nienawidzę jego dotyku. Powiedziałam mu, że go nie kocham, że nie umiem sie przełamać do czułości. Olał to, powiedział, że do miłości mnie nie zmusi. A ja tak głupia chciałam, żeby on choć troche się mną zainteresował, żeby powiedział, że możemy to odbudować czy cokolwiek co dawałoby mi nadzieję na to, że jemu zależy. Próbowałam udawać, że jest wszystko ok, ale po trzech dniach byłam tak zmęczona tym sztucznym związkiem, że skumulowało się to we mnie dużo bardziej... Co ja mam teraz zrobić? W grudniu na świecie pojawi się Moje Maleństwo. Jak mam mu pokazywać świat, będąc rozbita na kawałki? Może któraś z Was ma dla mnie jakąś radę...
-
- CAneczka
- Jestem tu nowa :)
-
- Posty: 3
- Dołączył(a): 9 paź 2012, o 12:55