przez Misiowatka » 3 kwi 2013, o 10:04
Cześć. Zaczne od tego , że jestem tutaj nowa. Nie mam kogo się poradzić bo to dość głupia sprawa.
Jako 15 latka poznałam przez internet chłopaka w moim wieku. Była to znajomość czysto koleżeńska. Gg, smsy, potem skype. Rok tak rozmawialiśmy, w końcu powiedział, że mu na mnie zależy i się zakochał. Wysyłaliśmy sobie zdjęcia, bo nie mieliśmy kamerek wtedy. Ja czułam do niego coś, zauroczenie? Nie wiem. Po jakimś czasie zakończyliśmy tą znajomość, z błachych pewnie powodów, jak to na nastolatków przystało Czasami się odzywaliśmy do siebie, pisaliśmy jak przyjaciele. Zawsze miałam w nim wsparcie, zawsze miał dla mnie czas, mogłam zadzwonić do niego o 3 w nocy a on słuchał mnie uważnie. I 5 lat tak zleciało. Szczerze powiem, że często o nim myślałam, myślałam jak potoczyłoby się moje życie jakbym dalej z nim "była w związku". Czy może byśmy się spotkali? Zamieszkali razem? No ale dobrze. Pogodziłam się z nim. W swoim życiu szukałam osoby podobnej do niego. To chyba taki mój mały ideał mężczyzny. Poznałam w końcu chłopaka, z którym teraz jestem 2 lata. Był taki jak On. Na początku. Od początku ciągle mnie zawodził , ale nie chciałam tego widzieć. Od pół roku zastanawiam się nad tym związkiem. Pisałam czasami z 'internetowym znajomym'. Parę dni temu zdecydowaliśmy o przerwie z moim obecnym chłopakiem. Nie wiem dlaczego, ale ciągle myślę o internetowym znajomym. Wydaje mi się, że wcale mi nie przeszło od czasu tamtego - co 5 lat temu. Może mi się tylko wydaje, ale nie miałam takiego podejścia do żadnego chłopaka w swoim życiu. Dogadujemy się idealnie, mamy podobne poglądy, podobne zainteresowania, podobne plany życiowe. Ostatnio przesiadujemy na skypie dniami i nocami. Powiedziałam mu o sytuacji z obecnym, powiedział, że się z nim męczę. Wiem o tym, wiem od pół roku. Myślałam, że to taki nasz kryzys ale jest coraz gorzej. Nie szanuje mnie ani mojej rodziny. A internetowy? Można udawać przez internet kogoś kimś się nie jest, ale czy można kłamać patrząc na kogoś? I teraz mam poważny problem.
Nie wiem czy jest to możliwe ale wiem, że chcę związku z internetowym. I mu to powiedziałam nawet. On chce się do mnie przeprowadzić w tym roku - tak mówił. Ile w tym prawdy? Nie wiem, ale skąd mogę wiedzieć, że kłamie? A z moim obecnym nie chce być, ale z drugiej strony jak się teraz z nim nie spotykam to mi smutno. Nie wiem czy to takie przejsciowy smutek? Wiem, że nie chce ciagnac tej znajomości bo krzywdze siebie i jego. A nie wiem czy moge zaryzykowac , ze Kocham Internetowego. Bo nigdy nie pogodziłam się z utratą jego. Nie widziałam się przez te 5 lat z nim, ponieważ mieszka na drugim końcu Polski. A na przyjazdy nie ma mowy, bo hotele są za drogie, a rodziny w okolicach siebie nie mamy. Jedynie zaryzykowanie i zamieszkanie razem.
Z moim obecnym chłopakiem pogodziłam się, nie jesteśmy już razem ale spotykamy się czasami. Raz na tydzień, rzadziej nawet.
Kiedyś "internetowy" powiedział mi, że nawet gdybym była gruba i brzydka by chciał utrzymywać kontakt bo dogadujemy się świetnie. Prosiłam go by nie bawił się uczuciami, on odparł na to: przez tyle lat pamiętałem o Tobie, pisałem, dzwoniłem, nie codziennie ale co jakiś czas, miałaś swoje życie a ja nie chcę się wpieprzać. Myślę, że jeśli dalej mamy taki stosunek do Ciebie to może być super. Po za tym nie utrzymywałbym czegoś co niby nie miałoby mieć przyszłości.
Rozmawialiśmy ostatnio na skypie, mówił do mnie kochanie, kotku, skarbie. Mówił, że bardzo mu się podobam. Plany wspólne, cudownie! Leżeliśmy do nocy i patrzeliśmy na siebie jak zakochani. Ten jego uśmiech cudowny. Wcale nie jest jakimś przystojniakiem, po prostu ma coś w sobie. No i po tym dniu właśnie, następnego dnia się nie odezwał. Na skypie wiadomość do niego nie doszła, na gg też, także widocznie nie wchodził na laptopa. Pisałam mu sms'a czy coś się stało. Pisał, że nie. Poprosiłam go aby wszedł na laptopa porozmawiać, mówił, że nie ma internetu, a gdy powiedziałam, że na gg w telefonie - nie ma go w domu. No dobrze. Wieczorem miałam trudną sprawę, napisałam, że go bardzo potrzebuje. Nie odpisał. Rano napisałam coś tam. Nie odpisał. Zadzwoniłam - nie odebrał. I na koniec napisałam mu, że tak się nie robi, że trzeba powiedzieć jak coś jest nie tak a nie zrywać znajomość po prostu się nie odzywając. A wiem, że mógłby odpisać bo ma nielimitowane sms'y. Już 5 dzień nie było go na laptopie, ani nie dał znaku życia.
Najgorsze jest to, że ciągle łudzę się , że był u rodziny na święta - choć go to nie tłumaczy, bo sms'a może napisać.
Myślę o nim ciągle, całą noc i cały dzień. Leże i wyobrażam sobie, że pisze, że planuje przyjazd dlatego się nie odzywa. Wiem, że oszukuję samą siebie.. Pewnie mu nigdy nie zależało, tylko chciał sobie popisać, prawda? I najzwyczajniej na świecie mnie zlał. Tak?
Przepraszam za tak długi post, ale pogubiłam się w sobie totalnie.