Ja, on...ona.

Co zrobić w trudnych chwilach? Jak stworzyć udany związek? Co denerwuje nas w mężczyznach? Czy kobiety są z Wenus a faceci z Marsa? Na te i inne pytania możemy porozmawiać właśnie w tym dziale.

Ja, on...ona.

Postprzez Stokrotka 2020 » 11 maja 2020, o 21:24

Hej dziewczyny. :in love:
Pewnie będzie tego dużo. :P Muszę się chyba wyżalić komuś, kto nie będzie obiektywny... Może, któraś z Was jest bądź była w podobnej sytuacji. A może też któraś z Was, która nawet nie była w takim położeniu znajdzie "złotą radę" na wyjście z sytuacji.
Od trzech lat jestem w związku z mężczyzną, mamy też już synka. Wszystko między nami jest ok jeśli chodzi o sprawy między nami, czy związane z naszym dzieckiem.
Problem pojawia się, gdy w grę wchodzi jego dziecko z poprzedniego związku. Broń boże problemem dla mnie nie jest dziewczynka. Sama jestem z rozbitej rodziny więc wiem jak dla dziecka ciężka jest taka sytuacja. Dlatego staram się żeby małej było jak najlepiej mimo że jakby nie było to nie "moja krew". Porostu wychodzę z założenia że jeśli żyje z jej tatą to na mnie też spoczywa obowiązek dbania o nią.
Ex mojego partnera - matka dziewczynki - wprowadza zamieszanie. Przeszliśmy z nią nie mało i przechodzimy nadal... Najpierw było niedopuszczanie do dziecka, założenie komornika na alimenty (partner dawał pieniądze do ręki nie brał potwierdzeń),później problemy z ustalonymi już kontaktami, sprawa o nękanie założona przez nią (partner pisał i wydzwaniał w sprawie dziecka - sprawa wygrana przez niego, ale nerwy i czas stracony), teraz z kolei podwyższenie alimentów.
Dziewczyna od początku kłamie, oczernia nas przed innymi. Jeszcze teraz zaobserwowaliśmy po zachowaniu małej że nastawia ją przeciwko nam i zabrania jej rozmawiać na niektóre tematy. Twierdzi że sama utrzymuje dziecko i dba o nią, gdzie alimenty są płacone regularnie poza tym mała dostaje część odzieży i obuwia do domku. Część bo część musi zostawać też u nas gdyż nie szykuje dziewczynki - puszcza ją tak jak stoi (ostatnio była nawet w podkoszulku w którym chodziła poprzedniego dnia i spała w nim, był cały w plamach). Ubiera małą nieadekwatnie do pogody, przyjeżdża ciągle nie uczesana. Jest moim zdaniem po prostu zaniedbywana. Jedyną osobą która w jakimś stopniu poświęca jej uwage w domu jest babcia-ze strony mamy(mieszkaja razem). Z domu nie może nic przywozić, raz nawet skarzyla się że mama krzyczała bo nie przywiozła majteczek w których była.
Teraz mimo pandemi zabiera małą pod Warszawę, bo jedzie na zbiory. Po rozmowie żeby w tym czasie była u nas wyśmiała mojego partnera. Kiedy przypomniał jej że w miedzy czasie ma widzenia z dzieckiem stwierdziła że jak mu się nie podoba to ma sobie po nią przyjechać gdzie to pół dnia jazdy(w sądzie ustalone było że ma odbierać dziecko z miejsca zamieszkania). Ciągle dowiadujemy się że krytykuje nas, twierdzi że mała nic nie dostaje a o alimenty musi się prosić.
Dużo by jeszcze pisać, bo często wynikały sytuacje konfliktowe, ale po krótce sytuacje opisałam. Myśleliśmy żeby wziąść małą do nas na stałe ale adwokat stwierdził że to przegrana sprawa.
Takie życie z myślą o sytuacji na codzień małej. Rozmowy z matką nic nie dają-smieje sie tylko w twarz i mówi że partner to tylko weekendowy tatuś a ona na codzień ma dziecko.Zacisnąć zęby i dalej patrzeć na to co się dzieje? Może to ja jestem już przewrazliwiona. :(
Stokrotka 2020
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 1
Dołączył(a): 11 maja 2020, o 20:02

Re: Ja, on...ona.

Postprzez maluutka » 14 maja 2020, o 15:40

Ja bym na miejscu partnera po prostu wzieła się sądowo za to, żeby ograniczyć jej prawa rodzicielskie. Pieniądze nie idą na dziewczynki tylko na nie wiadomo co, bo jednak gdzie do pracy nawet jechać z dziećmi? Kiedy ona będzie uwagę skupiać na dzieciach przy pracy?
Avatar użytkownika
maluutka
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 21
Dołączył(a): 23 kwi 2020, o 13:58
Lokalizacja: Poznań
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Bing [Bot]