Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Co zrobić w trudnych chwilach? Jak stworzyć udany związek? Co denerwuje nas w mężczyznach? Czy kobiety są z Wenus a faceci z Marsa? Na te i inne pytania możemy porozmawiać właśnie w tym dziale.

Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Marta_P » 29 mar 2010, o 07:12

Tak bardzo chcę odejść, ale nie wiem czy potrafię...

7 października 2006 zamieszkaliśmy razem.. wcześniej przez dwa lata starał się o mnie ewidentnie.. Ja z Wrocławia on ze Świdnicy, przyjeżdżał, kupował kwiaty.. chciało się być razem.. Rozmowy przez telefon, w dzień i w nocy i weekendowe spotkania nam nie wystarczały.. Podjęliśmy decyzje o wspólnym mieszkaniu... Z racji tego że ja wiecznie kłóciłam się z mamą, przeprowadziłam się do niego " Tylko miesiąc dwa.. potem znajdziemy coś tylko dla siebie..." Kusząca propozycja.. i w ten sposób 7 października 2006 znalazłam się w Świdnicy.. w moim mieście zostawiłam pracę, rodzinę, przyjaciół.. wszystko..

Pracę znalazłam szybko... nie należę do osób które mogą siedzieć w domu i czekać aż pieniądze same się zarobią.. Tak minęły 4 miesiące.. Praca, dom, wyjścia z jego znajomymi... Poznałam w międzyczasie dziewczynę, z którą się z czasem zaprzyjaźniłam.. mieszkała piętro wyżej.. Kiedy zauważył, że do niej czasem wchodzę na kawę, to zwyczajnie zrobił wojnę..
"-Po co tam chodzisz? Nie możesz posiedzieć w domu?
- To gdzie mam chodzić? Z nikim mam już nie rozmawiać?
- Masz moją mamę i siostrę.. to powinno Ci wystarczyć..."

Tak więc wizyty u Przyjaciółki ograniczałam do telefonu, i odwiedzin kiedy jego nie było w domu..

Skończyły się kwiaty, wyjścia z domu gdziekolwiek... i samotne i wspólne.. Zaczęliśmy przesiadywać w domu, nawet po moich długich namolnych prośbach nie poszliśmy na spacer... Kiedy chciałam jechać do rodziców i siostry do Wrocławia słyszałam "Musisz jutro? Nie możesz za tydzień? A za tydzień... znów ten sam tekst... A ja? Nie umiałam odmówić.. Czułam jak na moje własne życzenie zamykał mnie w klatce...

Mieszkaliśmy już ponad rok.. RAZEM.. w 10 osób na 52 metrach kwadratowych( jego matka, ojciec, siostra z facetem i 5 jej dzieci + nas dwoje).. Nasze królestwo ma 6 metrów. Mieści się jednoosobowa sofa rozkładana i namiastka mebli... Mama mi mówiła "Córcia, uciekaj! To nie jest życie!" Ale ja go kochałam.. jak głupia..

Pewnego pięknego dnia.. Wchodzę na Skype.. a tam z mojego konta telefon i rozmowa na czasie z jakąś panienką oferującą pokazanie części intymnych za "Tylko 25zł"... Myślałam że oszaleję... Nie mieściło mi się to w głowie.. byłam wściekła...Powiedziałam jego matce, jaki ten jej synuś święty.. To mi powiedziała "Trzeba było mu dać to by nie płacił"... Czułam się jakby ktoś dał mi w twarz..Zanim wstał rano, spakowałam wszystkie swoje rzeczy... Ale.. było tego tak dużo, że nie miałam jak się z tym zabrać... Koleżanka w szkole, Rodzice mieli zepsute auto.. a z mojej wypłaty nie zostało prawie nic ;(
Prosił na kolanach żebym została, płakał.. a ja.. zmiękłam..

Ale zaufanie zniknęło.. Zaczęłam sprawdzać jego pocztę, gg, telefon... byłam pewna że coś się znajdzie.. nie myliłam się.. Znalazłam maile do jakiejś rosjanki, pisał jej że jest singlem... że ona jest cudowna.. bla bla bla... Szlag mnie trafił.. Awantura nr 2 i znów to samo, płacz, błaganie...

Po jakimś pół roku od tego wydarzenia, po ponad 3 latach wspólnego mieszkania "na kupie" oświadczył mi się... Zero kwiatka.. srebrne obrączki (pierścionek za drogi) a ja głupia się zgodziłam ;(

To było w styczniu.. od tamtej pory.. Dalej mieszkając z nim, 29 letnim facetem, w mieszkaniu jego rodziców.. matki alkoholiczki, która 7 dni w miesiącu robi karczemne awantury, wyzywa nie tylko mnie... Jego taty... Jego siostry z facetem i 5 dzieci... i jego...
zaczęłam się zastanawiać nad swoim życiem..

Mam 24 lata, pełno planów i marzeń w głowie, kochającą rodzinę, I wyrzuty sumienia.. Ze zmarnowałam prawie 3,5 roku.. z facetem, który mnie nie szanował, Zamykał w domu jak w więzieniu, nie zrobił nic mimo moich usilnych próśb... Zabraniał ścinać włosów, zrobić sobie paznokcie... Moja wypłata nie była do mojej dyspozycji.. Za nią płaciłam wszystkie Nasze rachunki, a z jego On wydzielał na życie.. Resztę wydawał na dvd, na ulepszenie komputera, na tv... na coś co mnie się nie wydaje niezbędne...

Zero czułości, jak nie poprosiłam to nie przytulił, nie poprosiłam to nie pocałował, nie zapytałam, nie powiedział że kocha... O mieszkaniu już nie wspomnę.. "Stać Cię? bo mnie nie.."mówi..

15 marca, powiedziałam mu że odchodzę... Że inaczej widzimy nasze wspólne życie.. JA chcę wyjechać do znajomych do pracy do Anglii, skończyć studia, przede wszystkim nadrobić zaległości w kontaktach z rodziną... z przyjaciółmi.. A on? "No weźmiemy ślub.. potem się znajdzie mieszkanie, będziemy pracować... potem może jakieś dziecko?" tak mówi prawie 30-letni facet?

Odechciało mi się wspólnego życia, seksu... Odechciało mi się Nas, bo niby jesteśmy razem, ale mnie psychicznie już z nim nie ma...

I wciąż istnieje dla mnie jeden problem... Mam gdzie wrócić.. Tylko jak mam odejść? Nie potrafię?
Marta_P
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez jagoda » 30 mar 2010, o 10:14

odejdź... zapomnij wróć tam gdzie możesz się rozwijać, bądź głucha na jego błagania... też mam 24 lata także wiem co czujesz choć ja jestem w całkiem innej sytuacji..
jagoda
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Luśka » 2 kwi 2010, o 22:01

on zrobił z Ciebie niewolnicę..osaczył Cię...nie daj się ....dopóki masz siły..dopóki nie jesteście małżeństwem ..odejdź...chociaż to decyzja należy do Ciebie..
Luśka
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Marta_P » 4 kwi 2010, o 22:46

Lusia, uwierz mi, ja naprawdę bardzo chcę od niego odejść... tylko.. nie wiem jak to zrobić.. łatwo się pisze.. ale najgorzej to zrobić..
Marta_P
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez jagoda » 8 kwi 2010, o 21:48

po prostu któregoś dnia wyjdź jak gdyby nigdy nic ale nie wróć nic nie mów niczego nie tłumacz odejdź
jagoda
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez króliczek8982 » 8 kwi 2010, o 23:39

Dziewczyno wiej jak najprędzej póki jeszcze możesz.A co ja dojdzie miedzy wami do sexu i ci zrobi dziecko i jak wtedy odejdziesz?Jesteś młodą kobietą znajdziesz sobie w życiu mężczyzne który bedzie cię szanować i kochać.
króliczek8982
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez króliczek8982 » 8 kwi 2010, o 23:41

Ale decyzja oczywiście należy do Ciebie tylko żebyś potem tego nie żałowała że mogłaś odejść od niego a tego nie zrobiłaś
króliczek8982
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez rustijun » 9 kwi 2010, o 02:32

moja droga
powiem ci z wlasnego przykladu ze mozna odejsc...wiem jest bardzio trudno..ja mieszkalam ze swoim narzeczonym bylo wspaniale planowalismy slub itp... przeprowadzilismy sie do warszawy...1 tydzien cudowny a 2 koszmar....caly tydzien wykanczal mnie psychicznie i zaczal mnie bic..nie wiedzialam co zrobic.....zostalam sama z nim nie mialam do kad wrocic i zero kasy....chcialam zostac bo kocham ale powiedzialam paru osobom o tym co sie dzieje i zaczeli mi codziennie gadac nad glowa ze mam odejsc...wiec pewnego ranka wstalam ucalowalam go do pracy zeby nic sie domyslil i sie spakowalam i wynioslam...on caly czas dzwoni pisze kwiaty wysyla wiem ze mnie kocha ale wiem ze znow byl by terror psychiczny no i bicie...wiem ze to troche inna sytuacja ale glownie chodzi mi o to ze samej jest bardzo ciezko podjac decyzje wiec czytaj caly czas odpowiedzi ludzi i dotrze do ciebie ze musisz odejsc... uwierz mi poczujesz sie lekka..a to zajebiste uczucie..ja odpoczywam psychicznie i wierze ze wyprowadzisz sie od tego potwora...a naprawde nie bedziesz zalowac...a kazda milosc mozna wyplakac lub znalesc sobie nowa...
rustijun
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez ede3 » 19 cze 2010, o 11:41

Możesz z nim zostać, możesz dalej go kochać, mozesz mu ulegac jesli tylko chcesz:
1. siedzieć całe życie w domu
2. nie mieć przyjaciół
3. zajmować sie domem jego rodziców
4. bawić dzieci siostry
5. stracić własne marzenia
6. zastanawiać sie czy cię nie zdradza
7. wysłuchiwać kłótni
8. czuć się jak szmata
9. nie mieć poparcia wśród osób z którymi mieszkasz
10. Żyć ciągle na 6m.

Dodam, ze ja mam 28 ,maż nieco starszy. małżeństwo. Właśnie kupujemy mieszkania. Mamy dzieci. Szczęśliwi jesteśmy. Nikt nie trzyma mnie na smyczy. 64 tylko nasze. Rodzice w innych miastach. Znajomi w rożnych miastach plus w tym co mieszkamy teraz.

A ty tez tak chcesz????
ede3
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Dobry Duszek » 4 lis 2010, o 21:25

Dziewczyno

Obudź się, zbieraj swoje manatki i uciekaj stamtąd jak najdalej. Ty dla Niego poświęciłaś wszystko, przeprowadziłaś się i to do jakich warunków, rzuciłaś pracę, nie masz kontaktu z rodziną, nawet nie możesz się spotkać z jedyną koleżanką, która mieszka tylko pietro wyżej.

Masz 24 lata, całe życie przed Tobą, zmarnowałaś najlepsze lata swojego życia, stać Cię na kogoś kto będzie Cię szanował cały czas, a nie tylko od święta. Kto będzie Cię adorował ciągle, a nie tylko na pokaz.

Z tego co piszesz to Jego rodzina, to jednka wielka patologia (matka, która chla ciągle i jeszcze mówi niedożeczne rzeczy o tym np. że mogłaś mu nie dać płaćić), nienormalna sytuacja. Moim zdaniem to On jest jakiś psychiczny, sorki, że tak piszę, ale człowiek, nie zmienia się tak nagle.

Masz do kogo wracać, masz rodzinę kochającą, przyjaciół, znajomych, pomogą Ci i sobie poradzisz, nie będzie łatwo, nikt tak Ci nie napisze, ale nie zmarnuj sobie życia przez takiego faceta. Nie wierz mu, On się już nie zmieni, obiecuje tylko, a nie próbuje nawet zmienić się.
Dobry Duszek
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Naomia » 7 sty 2011, o 22:39

Witam

To trudne , ale uwierz , że możesz mieć kogoś lepszego , kto Cię pokocha i pomyśli o Tobie i o twoich marzeniach ! wiem , że łatwo tak pisać , ale to moja rada : zostaw go. Albo jesli go kochasz i nie wyobrażasz sobie bez niego zycia powiedź mu , że jak się nie wyprowadzicie i on się nie zmieni to koniec. Inaczej nie będziesz szczęsliwa :) buźka
Naomia
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez krecik88 » 31 sty 2012, o 02:12

na Twoim miejscu nie zastanawiałabym się ani chwili dłużej,im dłużej myślisz tym bardziej jesteś niepewna co zrobic, uciekaj czym prędzej!
krecik88
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Nala » 31 sty 2012, o 11:14

Witaj!

Oczywiście zgadzam się z poprzednikami. Odejdź. Pytasz jak? Myślę, że właśnie tak po prostu, odejdź. Nie musisz się nikomu tłumaczyć, ani jemu, ani jego znajomym, ani jego rodzinie. Masz do tego pełne prawo! Jesteś młoda, masz całe życie przed sobą, wydajesz się cholernie mądrą Kobietą... I pewnie dlatego jest Ci trudno odejść. Bo jesteś kochająca, odpowiedzialna i jest w Tobie jakaś nić przywiązania do tego życia. Ale... zrezygnuj z niego. Czeka Cię jeszcze wspaniałe życie bez niego u boku. Stać Cię na więcej niż bycie pracownicą, niewolnicą, kochanką, kucharką... Świat stoi przed Tobą otworem. Jesteś w bardzo dobrej sytuacji bo masz do czego wracać! Masz gdzie szukać pomocy, wiesz że możesz liczyć na wsparcie.
Proszę Cię, nie zastanawiaj się nawet. Nie daj się namówić na to żeby zostać. Ja wiem, że Ty nie chcesz takiego życia, że chciałabyś czegoś więcej. Czegoś na co zasługujesz.
Pamiętaj też, że nigdy nie będzie lepiej, że on się nigdy nie zmieni. A jeśli zmieni to tylko na gorsze. Zasługujesz na więcej!

Powodzenia, trzymam mocno kciuki. Wierzę, że Ci się uda :)
Nala
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez magkro » 1 lut 2012, o 12:53

Odejdź tak po prostu jak pisze poprzedniczka.
Pomyśl o sobie, jesteś młoda. Szkoda tracić czas z kimś kto nie jest Ciebie wart.
Ja odeszłam po 10 latach i dopiero poczułam że żyję, znalazłam pracę gdzie poznałam świetnego faceta, który pokazał mi jak wygląda związek z poważnym facetem :)
Nie ma się czego bać będzie tylko lepiej ;)
magkro
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 2
Dołączył(a): 1 lut 2012, o 12:39

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Justyna 32 » 1 lut 2012, o 13:28

Nie marnuj swojego życia na związek z góry skazany na klęskę. Jeśli nie potrafisz odejść patrząc mu w oczy, to odejdź kiedy go nie będzie w domu. Spakuj swoje rzeczy i zostaw mu list pożegnalny. Jeśli tego nie zrobisz to będziesz tego żałować do końca życia. Któraś z dziewczyn napisała co będzie jeśli sprawi Ci dziecko? Będziesz uwięziona do końca życia. Uciekaj póki możesz... Wspieram Cię całym sercem :serca
Justyna 32
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Kassandra » 3 lut 2012, o 22:07

Kochana,

piszesz, że masz możliwość. Wyjeżdżaj do Anglii. Poradzisz sobie tam doskonale.

Poznasz tam wyluzowanych i normalnych ludzi. Nadrobisz stracony czas. Będziesz daleko od tego zapuszczonego mentalnie gościa. Życie znowu będzie się toczyło dla Ciebie. Będziesz potrafiła się cieszyć i mieć przyjaciół. Czuję, że samo wzbicie się samolotu w górę znad pasa startowego w rejsie do Anglii będzie dla Ciebie przekroczeniem granicy pomiędzy starym i nowym światem. Świeżym życiem, w którym wszystko jest znowu możliwe.

Kiedyś wydawało mi się w jednym związku, że już nigdy nikogo lepszego nie poznam. Dziś wiem, że to była pułapka moich własnych myśli. Uciekłam czym prędzej. Po latach nie mogę uwierzyć, że mogłam być z kimś takim.

Głowa do góry!

K :serca
Kassandra
 

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez babeczka » 6 lut 2012, o 11:16

Marto,wiej i to szybko od niego. Niestety sama widzisz,że to rodzinka raczej należąca do patologii.A Twój chłopak to wałkoń i obibok.Masz kochającą Ciebie swoją rodzinę,zostawiłaś tam i pracę i pewnie wartościowych przyjaciół.Wracaj do nich i to szybko.Oczywiście,że szkoda tych lat właściwie zmarnowanych,ale lepiej późno to zrozumieć,niż żałować całe życie,że wcześniej nie podjęliśmy decydującego i ważnego kroku.A od dotychczasowego życia bardzo łatwo jest odejść,nawet się nie oglądaj za siebie.A siłę znajdziesz,jeśli pomyślisz,jak żyłaś przez te minione lata.Powodzenia,trzymaj się.Pa.
Avatar użytkownika
babeczka
Extra Kobietka
 
Posty: 362
Dołączył(a): 5 lut 2012, o 12:47

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez Baśka1971 » 6 lut 2012, o 12:36

Marta_P napisał(a):Tak bardzo chcę odejść, ale nie wiem czy potrafię...

7 października 2006 zamieszkaliśmy razem.. wcześniej przez dwa lata starał się o mnie ewidentnie.. Ja z Wrocławia on ze Świdnicy, przyjeżdżał, kupował kwiaty.. chciało się być razem.. Rozmowy przez telefon, w dzień i w nocy i weekendowe spotkania nam nie wystarczały.. Podjęliśmy decyzje o wspólnym mieszkaniu... Z racji tego że ja wiecznie kłóciłam się z mamą, przeprowadziłam się do niego " Tylko miesiąc dwa.. potem znajdziemy coś tylko dla siebie..." Kusząca propozycja.. i w ten sposób 7 października 2006 znalazłam się w Świdnicy.. w moim mieście zostawiłam pracę, rodzinę, przyjaciół.. wszystko..

Pracę znalazłam szybko... nie należę do osób które mogą siedzieć w domu i czekać aż pieniądze same się zarobią.. Tak minęły 4 miesiące.. Praca, dom, wyjścia z jego znajomymi... Poznałam w międzyczasie dziewczynę, z którą się z czasem zaprzyjaźniłam.. mieszkała piętro wyżej.. Kiedy zauważył, że do niej czasem wchodzę na kawę, to zwyczajnie zrobił wojnę..
"-Po co tam chodzisz? Nie możesz posiedzieć w domu?
- To gdzie mam chodzić? Z nikim mam już nie rozmawiać?
- Masz moją mamę i siostrę.. to powinno Ci wystarczyć..."

Tak więc wizyty u Przyjaciółki ograniczałam do telefonu, i odwiedzin kiedy jego nie było w domu..

Skończyły się kwiaty, wyjścia z domu gdziekolwiek... i samotne i wspólne.. Zaczęliśmy przesiadywać w domu, nawet po moich długich namolnych prośbach nie poszliśmy na spacer... Kiedy chciałam jechać do rodziców i siostry do Wrocławia słyszałam "Musisz jutro? Nie możesz za tydzień? A za tydzień... znów ten sam tekst... A ja? Nie umiałam odmówić.. Czułam jak na moje własne życzenie zamykał mnie w klatce...

Mieszkaliśmy już ponad rok.. RAZEM.. w 10 osób na 52 metrach kwadratowych( jego matka, ojciec, siostra z facetem i 5 jej dzieci + nas dwoje).. Nasze królestwo ma 6 metrów. Mieści się jednoosobowa sofa rozkładana i namiastka mebli... Mama mi mówiła "Córcia, uciekaj! To nie jest życie!" Ale ja go kochałam.. jak głupia..

Pewnego pięknego dnia.. Wchodzę na Skype.. a tam z mojego konta telefon i rozmowa na czasie z jakąś panienką oferującą pokazanie części intymnych za "Tylko 25zł"... Myślałam że oszaleję... Nie mieściło mi się to w głowie.. byłam wściekła...Powiedziałam jego matce, jaki ten jej synuś święty.. To mi powiedziała "Trzeba było mu dać to by nie płacił"... Czułam się jakby ktoś dał mi w twarz..Zanim wstał rano, spakowałam wszystkie swoje rzeczy... Ale.. było tego tak dużo, że nie miałam jak się z tym zabrać... Koleżanka w szkole, Rodzice mieli zepsute auto.. a z mojej wypłaty nie zostało prawie nic ;(
Prosił na kolanach żebym została, płakał.. a ja.. zmiękłam..

Ale zaufanie zniknęło.. Zaczęłam sprawdzać jego pocztę, gg, telefon... byłam pewna że coś się znajdzie.. nie myliłam się.. Znalazłam maile do jakiejś rosjanki, pisał jej że jest singlem... że ona jest cudowna.. bla bla bla... Szlag mnie trafił.. Awantura nr 2 i znów to samo, płacz, błaganie...

Po jakimś pół roku od tego wydarzenia, po ponad 3 latach wspólnego mieszkania "na kupie" oświadczył mi się... Zero kwiatka.. srebrne obrączki (pierścionek za drogi) a ja głupia się zgodziłam ;(

To było w styczniu.. od tamtej pory.. Dalej mieszkając z nim, 29 letnim facetem, w mieszkaniu jego rodziców.. matki alkoholiczki, która 7 dni w miesiącu robi karczemne awantury, wyzywa nie tylko mnie... Jego taty... Jego siostry z facetem i 5 dzieci... i jego...
zaczęłam się zastanawiać nad swoim życiem..

Mam 24 lata, pełno planów i marzeń w głowie, kochającą rodzinę, I wyrzuty sumienia.. Ze zmarnowałam prawie 3,5 roku.. z facetem, który mnie nie szanował, Zamykał w domu jak w więzieniu, nie zrobił nic mimo moich usilnych próśb... Zabraniał ścinać włosów, zrobić sobie paznokcie... Moja wypłata nie była do mojej dyspozycji.. Za nią płaciłam wszystkie Nasze rachunki, a z jego On wydzielał na życie.. Resztę wydawał na dvd, na ulepszenie komputera, na tv... na coś co mnie się nie wydaje niezbędne...

Zero czułości, jak nie poprosiłam to nie przytulił, nie poprosiłam to nie pocałował, nie zapytałam, nie powiedział że kocha... O mieszkaniu już nie wspomnę.. "Stać Cię? bo mnie nie.."mówi..

15 marca, powiedziałam mu że odchodzę... Że inaczej widzimy nasze wspólne życie.. JA chcę wyjechać do znajomych do pracy do Anglii, skończyć studia, przede wszystkim nadrobić zaległości w kontaktach z rodziną... z przyjaciółmi.. A on? "No weźmiemy ślub.. potem się znajdzie mieszkanie, będziemy pracować... potem może jakieś dziecko?" tak mówi prawie 30-letni facet?

Odechciało mi się wspólnego życia, seksu... Odechciało mi się Nas, bo niby jesteśmy razem, ale mnie psychicznie już z nim nie ma...

I wciąż istnieje dla mnie jeden problem... Mam gdzie wrócić.. Tylko jak mam odejść? Nie potrafię?



dołożyłaś do pieca. tutaj nikt za Ciebie od niego nie odejdzie. Jeśli nie zbierzesz się w sobie i tego nie zrobisz sama, to zmarnujesz sobie życie.
Baśka1971
Fajna Kobietka
 
Posty: 248
Dołączył(a): 1 lut 2012, o 12:43

Re: Jak odejść, kiedy brakuje siły?

Postprzez sibia123 » 7 lut 2012, o 15:16

hej. mam pytanie pracowal ktos moze w sklepie big star??jakie sa tam zarobki?
sibia123
 
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Bing [Bot], Google [Bot]