Byłam zdecydowaną dziewczyną, planowałam studia za granicą. Nie widziałam żadnych barier. Czułam, że wszystko mogę. Miałam pasję. Oddawałam się jej w całości. I poznałam Jego. Od samego początku poczułam do niego sympatię. On do mnie również. On nie miał natury romantyka, takiej jak ja...ale pod wpływem miłości i zaangażowania z mojej strony zaczął taki być.
Zaczęliśmy się spotkać najpierw na randki-kawa, spacer, potem na spotkania, które trwały całą noc. Nie mówię tu o niczym innym jak przytulanie, patrzenie się w gwiazdy i wypatrywanie spadającej.. To była miłość przesiąknięta romantyzmem. Nie mogliśmy się rozstawać. To bolało, bo ja mieszkałam z rodzicami on również. ale jak tylko mieliśmy wolną chwilę spotykaliśmy się ze sobą(kończyłam liceum).
Przez niego zaniedbałam naukę-choć udało mi się skończyć szkołę. Przez niego zrezygnowałam z pasji, bo chciałam mieć dla niego więcej czasu. I udało się nam zamieszkać w innym mieście-razem, zostawiłam przyjaciół.
Mieszkaliśmy ze sobą 2,5 roku. Nie zawsze było kolorowo. Były kłótnie. Ale kochaliśmy się bardzo. Gotowaliśmy razem, sprzątaliśmy, całe nasze życie było tylko Nasze. Często mnie zaskakiwał robił prezenty, dużo się śmialiśmy razem. Poprostu byłam szczęśliwa. Nie przeszkadzało mi pozostawienie moich planów, pasji, przyjaciół. Byłam w innym mieście, liczyliśmy tylko na siebie, to on był moim przyjacielem, miłością. Byłam ze wspaniałym mężczyzną. Kochał mnie. Ja jego.
Jak co roku rozstaliśmy się na czas świąt ponieważ on mieszka w innym mieście, a ja innym. Byłam szczęśliwa jednakże brakowało mi go. Miało to trwać 1 miesiąc. Ale pocieszałam się myślą, że przecież spędzę sobie spokojnie święta u rodziców a rozstania przecież służą związkom. Jednakże on zostawił mnie, powiedział, że nie wróci. Obwinia mnie że się pewnie zmieniłam, że pewnie go zdradziłam. Ja żyłam marzeniami, że wróci, że znów będziemy jeść wspólnie obiad, śmiać się. Kocham go. Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić. Rozmawialiśmy przez telefon kilkakrotnie, smsowaliśmy jednakże on zachowuje się jak kamień. Jakby nic do niego nie docierało. Pisze, że kocha ale że nie może już być ze mną.
Nie mam planów, nie mam marzeń. On zabrał to wszystko razem ze sobą. Straciłam wszystko, nie mam studiów, nie mam pracy, nie mam znajomych. Nigdzie nie wychodzę. Nie mam ochoty jak i również z kim wyjść. Czuję się samotna okropnie. Czuję, że mam depresję, nie mam apetytu, chce mi się tylko płakać, chociaż i to czasem już nie mogę.
Bardzo mi ciężko, wiem że muszę się wziąść w garść ale nie wiem jak, a nie potrafię z rodziną rozmawiać o tym.