Witajcie kochane.
Szczerze liczę na Waszą pomoc. Chyba sam fakt, że jest 4 nad ranem w poniedziałek i za 2 godziny muszę pójść do pracy i z nienagannym uśmiechem obsługiwać klientów, a nie spałam jeszcze nawet minuty, jest wystarczającym potwierdzeniem tego, że w mojej emocjonalnej głowie nie najlepiej się dzieje.
Przejdźmy do sedna.
Mam 22 lata. Z moim facetem, nazwijmy go Panem X, jestem 4 lata.
Od roku jesteśmy zaręczeni.
Początki były niezwykle trudne. Przepłakane noce, ale ja nie o tym.
Pan X z zagorzałego imprezowicza, nie stroniącego od używek, po roku czy dwóch, po moich prośbach i groźbach, nieco dorósł, i postanowił zostać grywającym w gry wideo domatorem.
Ja także się zmieniłam. Praca nad sobą przyniosła efekt, i z brzydkiego kaczątka stałam się łabędziem. Przyciągającą wzrok, pewną siebie kobietą.
Niezwykle byłam zakochana w tym moim Panu X.
Dziwiło mnie, że wszyscy moi bliscy krytykują ten związek, mówią że mój Pan X mnie wykorzystuje, że mnie nie szanuje, nie docenia.
Mój Pan X? jak to! przecież tak się kochamy!?
Aczkolwiek wraz z poprawą wyglądu, pojawili się także wokół mnie nowi znajomi.
Chętniej wychodziłam z domu i poznawałam ludzi.
Obserwowałam związki moich koleżanek, stale zmieniających się partnerów, i ku mojemu zdziwieniu, zaczęły mi schodzić klapki z oczu.
Zauważyłam że na nic nie mam wpływu. Nie mam żadnego prawa decydować gdzie pójdziemy i kiedy, jaki zobaczymy film lub co zjemy. Kiedy zrobimy zakupy, lub odwiedzimy rodzinę. Kompletnie nie interesuje go moje zdanie!
Stale krytykuje moją rodzinę, jest pracoholikiem i doszło do tego że wszystkie weekendy spędzam sama w domu, gdyż nie mogę nigdzie bez niego wyjść, nawet do koleżanki.
Mało tego, mój X jest skąpy! Zarabia świetnie, wydaje pieniądze na głupoty, a mi wylicza każdy grosz! Mieszkamy razem, ale kiedy braknie mi pieniędzy, lub nie zdążę podjechać do bankomatu, i zdarzy mi się pożyczyć od niego np. 50zł, to na drugi dzień wydzwania pytając kiedy oddam i ponaglając. To jeszcze nie byłoby najgorsze bo staram się być niezależną kobietą.
Mój X w ogole nie poświęca mi uwagi. Woli komputer lub przesiadywanie w garażu ze swoim super-autem. Często jest tak, że nie jest w stanie znaleźć dla mnie w ciągu całego dnia, 10 minut uwagi!
Kiedy mam problem, mówi że nie chce patrzeć jak jestem 'fochnięta' na cały świat, i że nie chce słuchać jakiegoś użalania się. Więc nie mogę z niczym liczyć na jego wsparcie.
Kiedy proszę by gdzieś mnie zawiózł lub podrzucił, często się zdarza że odmawia, i twierdzi że 'facet nie jest od wożenia wszędzie' a na prawdę zdarza mi się to tylko gdy jest późno i ciemno i troszkę się obawiam wracać sama, lub pogoda jest straszna, albo gdy ucieknie mi autobus do pracy.
Pan X nigdy nie dotrzymuje obietnic. Rzuca mi coś, żebym się odczepiła i nigdy nie dotrzymuje słowa. Odnosi się do mnie wulgarnie w nerwach.
Ma za nic moje pasje, krytykuje je lub wyśmiewa.
Nie ukrywam że gdy uświadomiłam sobie to wszystko, nieco się zdystansowałam.
Coraz częsciej się kłócimy.
Ale zdarzają się też dobre momenty, wiadomo. Ale rzeczy wymienione wyżej są nie do wytrzymania..
No i nagle BUM. Poznałam faceta. Nazwijmy go Panem Y.
Zaprzyjaźniliśmy się.
Przyjaźń trwa już dłuższy czas, około roku.
Nigdy nie zdradziłabym partnera.
Ale widzę, że kobietę można traktować z szacunkiem, dzięki Y!
Zawsze mogę na niego liczyć, jest kulturalny i miły.
Moja rodzina i przyjaciele go uwielbiają i coraz częsciej sugerują by przenieść znajomość na wyższy poziom.
Wspiera mnie, docenia moje pasje i PODZIELA JE.
Możemy rozmawiać w sieci lub przez telefon do rana.
Rzadko się widujemy bo mój X raczej nie 'wypuszcza' mnie samej z domu..
Pan Y ma za sobą nie udany związek, mamy wspólnych znajomych którzy zgodnie twierdzą że porządny z Niego facet.
Nie muszę prosić o podwiezenie, Pan Y sam się zjawia gdy tylko usłyszy że 'dama jest w opałach'.
Mam kompletny metlik w głowie. Wiem, że Pan Y, mimo że o tym nie mówi, również uświadamia sobie, że nasza relacja jest bardzo ciekawa, i że do siebie pasujemy. Myślę, że także chciałby spróbować czegoś więcej, ale nie wchodzi to w grę póki jestem w związku.
A ja z jakiegoś powodu nie umiem przerwać tej relacji z X. Nie jestem kobietą która chętnie zmienia facetów, a jestem przecież zaręczona! Gnębi mnie to tak mocno, że zaczynam chyba popadać w jakąś depresję. Nie wiem co mam robić, nie chodzi już nawet o Pana Y, ale co zrobic z Panem X, skoro teraz się tak zachowuje to co będzie po slubie???
Błagam o radę.
Pozdrawiam was kochane i strasznie na Was liczę
J.