Nie wiem co dalej...

Co zrobić w trudnych chwilach? Jak stworzyć udany związek? Co denerwuje nas w mężczyznach? Czy kobiety są z Wenus a faceci z Marsa? Na te i inne pytania możemy porozmawiać właśnie w tym dziale.

Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 4 sie 2013, o 22:25

Poznałam się z M. na początku marca tego roku. Od samego początku wiedziałam że ma dziewczynę z tym, że bardzo mi się podobał i gdyby nie przypadek, pewnie byśmy się nie poznali. Kolejne spotkanie było również przypadkowe, ale tak samo miłe i wesołe jak pierwsze. Od pierwszej sekundy czułam że jest dla mnie kimś wyjątkowym, czułam dreszcze, motyle w brzuchu, denerwowałam się kiedy na mnie patrzył, robiłam się czerwona i pociły mi się dłonie. Zachęcana przez przyjaciółkę zdecydowałam się zapytać go o spotkanie, jakiś wypad na kawę, spacer. Zgodził się natychmiast, wymieniliśmy się numerami, był bardzo serdeczny, zadawał mnóstwo pytań, droczył się ze mną, itd. Kiedy zadzwoniła do niego jego dziewczyna odrzucił połączenie mówiąc mi, że "to nic ważnego". Nie drążyłam bo uznałam że jeśli zechce sam powie szczególnie, że sama ukrywałam coś istotnego. Żegnając się zaprosił mnie na obiad podczas którego zdecydowałam się mu wyznać prawdę, że mam córeczkę. Zakładałam że mnie spławi, ale powiedział wtedy że on ma dziewczynę z którą bardzo się mu nie układa bo oboje przestali się starać (związek 7-letni!), jest z nią z przyzwyczajenia, a ona traktuje go jak bankomat i pewną przyszłość bo znają się od dziecka, mieszkają razem i jego rodzice ją nie tylko akceptują, co również uwielbiają i nie wyobrażają sobie innej partnerki dla syna. Mówił że od jakiegoś czasu planuje się z nią rozstać ale nie miał nigdy odwagi i odpowiedniego bodźca bo zawsze kiedy się na to zbierał uznawał że może da im jednak szansę. Spotykaliśmy się co drugi dzień, poznał się z moją córką którą jak mówił, pokochał od pierwszej chwili, z nią się "rozstał". "Rozstał", bo zostali przyjaciółmi ze względu na wieloletni związek, bliskie miejsce zamieszkania, dobrą relacje między ich rodzinami. Bałam się z nim związać chociaż wiedziałam już wtedy że go kocham, on także wyznawał mi miłość, mówił że przy mnie czuje to czego przy niej nie czuł, że jest szczęśliwy, jestem sensem jego życia, powodem dla którego chce być coraz lepszym człowiekiem, dla którego chce się rozwijać. Dał mi wtedy jej numer telefonu żeby ona mnie zapewniła, że między nimi na pewno już koniec. Rzeczywiście zrobiła to dodając, że ona nadal go kocha i z niego nie zrezygnuje a jego rodzina mnie nie znosi chociaż nawet mnie nie widziała bo się o to postarała. Dałam nam szansę i byłam szczęśliwa, ale wtedy dowiedziałam się że ona jest w ciąży. Zostawiłam go bo nie chciałam być przeszkodą dla tej rodziny, sama nie jestem z ojcem mojej córki i wiem jak mi ciężko chwilami. Chciałam by jego dziecko miało pełną rodzinę. On do niej nie wrócił ale zapewnił że jej pomoże, z tym że ona traktowała go znowu jak "swojego". Katowała mnie mms'ami gdzie się całują. Nagle poroniła "z mojego powodu bo się denerwowała, bo ją nękałam" chociaż w rzeczywistości nie odzywałam się do niej tylko ona zawalała mi skrzynkę sms'ami, wycofałam się bo chciałam by byli szczęśliwi (do teraz sądzę, że ciąży nie było). Daliśmy sobie kolejną szansę, jego rodzina rzeczywiście nie chciała mnie nawet poznać, skreślili mnie ze względu na moje dziecko. Z tym że on stał się zazdrosny o ojca mojej córeczki. Mieszkamy z M. daleko od siebie, on ma mieszkanie niedaleko mojego domu, ale z uwagi na pracę sporo podróżuje i sezonowo bywa nieodpodal mnie. Miałam awanturę w domu podczas której tata wyrzucił mnie z domu, zamieszkałam tymczasowo u rodziny taty mojej córeczki (wcześniej pytałam ludzi z mojej rodziny czy mogłybyśmy się z córką u nich zatrzymać, ale każdy odmawiał: bo wyjeżdżają, bo remontują, itd). M. miał o to do mnie wielki żal, zrobił się złośliwy, nasz związek był wtedy związkiem na odległość więc cały kontakt opierał się na sms'ach. Stwierdził że nie potrafi zaufać ojcu mojej córki który bardzo mnie kocha i tego nie ukrywa, wyrzucił mi też inne sprawy które go denerwowały związane z moją samooceną której nie potrafił (choć się starał) w żaden sposób poprawić przez co zawsze gdy był blisko atmosfera się psuła, czy też związane z moim zdrowiem (że nie chodzę do psychologa chociaż sobie nie radzę z pewnymi sprawami, a nawet jeśli coś mnie boli to staram się to przed wszystkimi ukryć). Rozstaliśmy się bo uznałam że go blokuję, że jestem za mało dobra, że nie jest szczęśliwy ze mną. Jakiś czas nie mieliśmy kontaktu, miał urlop, robił "podchody" przez moich przyjaciół, po czym ponownie się odezwał, przepraszał za swoje zachowanie, tłumaczył mi punkt po punkcie o co mu chodziło i że wspólnie możemy temu zaradzić. Pisal wtedy że nie potrafiłby związać się z inną kobietą bo tylko mnie kocha i tylko przy mnie jest w pełni szczęśliwy. Przyjechał, przepraszał osobiście i prosił bym to przemyślała. Kiedy wyjechał poczułam wielką pustkę i wiedziałam że bardzo go kocham i bardzo chcę by był, ale ciągle czułam lęk. Pogodziliśmy się, przyjechał do mnie na tydzień. Bardzo szczęśliwy dla mnie tydzień chociaż zdrowotnie dla mnie ciężki (musiałam mieć przetaczaną krew - jego krew, bo mamy taką samą grupę). Mimo tego było mi przy nim cudownie, nic się nie liczyło tylko on, ja i moja córeczka. Czułam jak spełniają się moje marzenia, że żyję w bajce przy moim ukochanym, wymarzonym księciu. Ledwo wyjechał dostałam wiadomość od jego eks, że zanim się pogodziliśmy byli razem w Portugalii u wspólnego znajomego (wiedziałam że tam był, ale nie wiedziałam że z nią) i spędzali romantycznie czas, do tego mnóstwo mms'ów które miały mi pokazać że byli tam rzeczywiście razem i jak było im tam dobrze. Dodała również że może znowu jest w ciąży i że M. będzie wniebowzięty bo chciał dziecka. Było mi przykro chociaż wiem że nie byłam z nim wtedy. Tłumaczył że chciał im dać ostatnią szanse, ja go nie chciałam, byłam blisko taty mojej córki i chciał spróbować z nią ponownie, że był zraniony i podczas tego wyjazdu powiedział jej że to pomyłka, że między nimi już nigdy nic nie będzie bo kocha tylko mnie i ona może być jego przyjaciółką, jeśli jej przyjaźń jest szczera. I że nie mówił mi o tym bo nie chciał mnie zdenerwować, a ona w ciąży na pewno nie jest, a jeśli tak to nie z nim.
Kocham go i tego jestem pewna. Ale bardzo zaburzyła się moja pewność siebie, poczucie stabilności, to że wraca do niej i nie potrafi z niej zrezygnować również boli bo czuję lęk, że może jednak ja jestem jakąś nowością dlatego jestem atrakcyjna a normalny związek łączy go z nią. Już wiele złego przeszłam z tatą mojej córki któremu wybaczyłam ze względu na dziecko i z czasem odbudowaliśmy relacje która jest teraz przyjacielska. Każda kolejna rana jest dla mnie bardzo bolesna, nie mogę wymagać od niego aby zerwał z nią kontakt, ale jej obecność i że jej posunięcia są aprobowane przez jego rodziców to dla mnie kolejny powód do lęku. Ciągle się boję, że się rozmyśli, znajdzie lepszą. Zaburzyło się moje zaufanie, nie rozumiem i on też nie potrafi mi wyjaśnić dlaczego to zataił i dlaczego jej na tyle pozwala. Poza tym denerwujące jest dla mnie że ona jest na każdej rodzinnej imprezie, sadzana obok niego i traktowana jak jego kobieta, chociaż razem nie są.
Nie wiem co mam robić. Znowu wpadłam w wielki dół z którego nie potrafię wyjść. Przez to ile ran mi zadano boję się wszystkiego. Przeszłam przez wiele gabinetów psychologicznych/terapeutycznych/psychiatrycznych. Ale nawet to mnie przerasta. Ostatnie 3 dni spędzam na leżeniu i płakaniu a jedyne czym się interesuje to moją córką i dbam tylko o jej potrzeby. Nawet mam w głowie myśl czy nie powinnam dla jej dobra uspokoić swoich emocji i uczuć i dać szansy jej tacie żebyśmy stali się prawdziwą rodziną, ewentualnie wspólna terapia. Teraz tylko jej dobro jest dla mnie ważne ale mimo wszystko jestem bardzo nieszczęśliwa i słaba.
Wybaczcie że się rozpisałam, ale chciałam się wygadać... Chciałam by ktoś obiektywnie spojrzał na sytuację...

Ostatnio edytowano 5 sie 2013, o 05:39 przez julia.1991, łącznie edytowano 1 raz
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Adidasowa » 4 sie 2013, o 22:42

Nie rozumiem po co w to brnęłaś skoro wiedziałaś, że ma dziewczynę. Nieważne jak między nimi było, jakby mieli naprawdę dość rozeszliby się sami, bez niczyjej pomocy. Strasznie nie lubię takich panienek co rozpieprzają związki :/
Ale patrząc teraz obiektywnie to dlaczego uważasz, że nie możesz mu zabronić kontaktu z eks? Jeśli Cię naprawdę kocha to nie bedzie żadnych wymówek i przeszkód by ją odsunął i wymazał, ze swojego życia. Mój facet nie ma kontaktu z żadną swoją eks, a nawet z żadną koleżanką, bo uważa, że nie jest mu potrzebna skoro ma mnie. Pogadaj z nim szczerze i niech się chłopak zdecyduje - albo wóz, albo przewóz. Niech się nie bawi Twoimi i jej uczuciami, nie gra w kotka i myszkę, bo zrani kogoś w końcu. Postaw sprawę jasno - albo Ty, albo ona. Nie może być egoistą, bo póki co to lata z kwiatka na kwiatek, raz Ty, raz ona. Tak nie może być...

`Co w niej jest, co w niej jest czego nie mam ja?
Blask i mrok - pogubiona w snach,
Blask i mrok - co więcej miałam dać?
Avatar użytkownika
Adidasowa
Kobietka Expert
 
Posty: 4637
Dołączył(a): 2 kwi 2013, o 18:31
Lokalizacja: Warszawa

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 5 sie 2013, o 18:30

Adidasowa napisał(a):dlaczego uważasz, że nie możesz mu zabronić kontaktu z eks?

Bo z uwagi na to jaki ma zawód tak naprawdę nie wiem co robi w wolnym czasie kiedy nie ma go przy mnie. Wiem, powinnam mu ufać ale przez to że zataja pewne kwestie związane z ich spotkaniami rośnie we mnie żal i czuje sie po prostu skrzywdzona. Po drugie, ona od razu mi wyśpiewa żeby zrobić mi na złość jeśli się skontaktują. Nie chcę go skłócać z rodzicami których kocha i szanuje, ale którzy jednocześnie postawili sprawę jasno: że chcą by był z nią a mnie nie chcą widzieć. Jest to dla mnie po prostu przykre.
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Jamelia » 6 sie 2013, o 12:48

Nie da się zbudować szczęścia na czyimś nieszczęściu. Jego dziewczyna przechodziła to samo co Ty w tej chwili, kiedy byli jeszcze razem a ty "weszłaś z butami" w ich związek. Tak jak Adidasowa, również tego nie popieram ale nie będę Cię oceniać bo nie mam takiego prawa :)
Jak dla mnie facet chce się dowartościować, fajnie, dwie babki za nim latają. A on będzie na zmianę ,trochę z Tobą, trochę z nią żeby Was przy sobie utrzymać.A w rezultacie i tak zostanie z nią. Powiedział że im się nie układa, że nie chce już z nią być więc dla mnie tłumaczenie że dał im kolejną szanse gdy wyjechali razem jest śmieszne.Po co skoro nie żywi do niej żadnych uczuć bo ponoć to Ciebie kocha?? Gdy by jej nie chciał to pojechał by sam albo zabrał koleżankę lub kolegę jeśli potrzebował towarzystwa, a nie byłą dziewczynę.
Przyszło mi na myśl że ta dziewczyna jest już zaprawiona w bojach, pewnie to nie pierwszy raz kiedy się "rozstali' a on znalazł sobie chwilową rozrywkę.Dobrze by było gdy byś to sprawdziła,może znasz kogoś kogo mogła byś podpytać?

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 6 sie 2013, o 14:34

Pytałam jego dwóch przyjaciół, to był jego pierwszy kryzys w związku z nią tak poważny i jestem pierwszą dziewczyną inną od tych 7 lat. A ona.. z tego co wiem, co mi mówiła, co mi mówiono, nie odda go łatwo bo przywykła do życia które z nim miała, robiła co chciała, wyjazdy, prezenty, nie pracowała, mieszkała u niego, wyprowadziła się z małej wsi do wielkiego miasta a on jej to wszystko zabrał. Sama powiedziała, że go nie odda bo straciłaby więcej niż przystojnego faceta.
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Czarny2013 » 7 sie 2013, o 13:10

Walcz o swoje, albo zostaw. Najgorsze kim można być to psem ogrodnika - sam nie weźmie, drugiemu też nie da.

Czarny2013
Jestem tu nowa :)
 
Posty: 1
Dołączył(a): 7 sie 2013, o 13:04

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Jamelia » 7 sie 2013, o 17:22

W takim razie postaw mu ultimatum, innego wyjścia nie widzę...

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 9 sie 2013, o 20:25

Tak szczerze to totalnie, naprawdę totalnie nie wiem co mam robić i myśleć. Dzisiaj od jego byłej-obecnej dostałam wiadomość że są z M. zaręczeni i spędziła z nim kilka miłych dni. Skontaktowałam się z jego najlepszym przyjacielem który powiedział mi tylko że rzeczywiście u nich była, M. nocował wtedy na kanapie w salonie a ona u niego i snuł sie po mieszkaniu nie odzywając albo marudząc. I że ona chwaliła się pierścionkiem, że to od M. i znowu planują ślub. Pytał go, ale to go bardziej rozwścieczało i kazał się mu odwalić z tymi pytaniami. Podobno jest bardzo nabuzowany, a dzisiaj pojechał do rodziców bo ktoś w rodzinie się źle czuje.
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Jamelia » 11 sie 2013, o 14:38

No a Ty nie masz z nim kontaktu? Nie próbujesz tego jakoś wyjaśnić?

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 12 sie 2013, o 14:25

dziuska napisał(a):No a Ty nie masz z nim kontaktu? Nie próbujesz tego jakoś wyjaśnić?

Mam. Stwierdził że nasz związek nie ma przyszłości i nie będziemy już razem..
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Jamelia » 12 sie 2013, o 20:03

No to przykre. Ale lepiej że wcześniej się wyjaśniło, niż byś miała sobie robić nadzieję. Jak się czujesz?

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 12 sie 2013, o 20:32

dziuska napisał(a):No to przykre. Ale lepiej że wcześniej się wyjaśniło, niż byś miała sobie robić nadzieję. Jak się czujesz?

Źle. Bo go nie rozumiem. Raz pisze że kocha, potem definitywnie urywa znajomość. Nie wiem na ile jest w tym jego własnej woli a na ile znowu się komuś podporządkowuje. Wiem, że gdybyśmy sie postarali dalibyśmy sobie radę i pokonalibyśmy wszystkie trudności, ale razem. Bardzo mi go brakuje, ale nie zamierzam go brać na litość i błagać, to bez sensu. Chociaż uważam że rozmowa w cztery oczy byłaby wskazana, ale nic na siłę..
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Jamelia » 12 sie 2013, o 20:58

Pogada z Tobą, powie że na Tobie mu zależy a i tak poleci do niej. Nie wiem co nim kieruje, ale wyobraź sobie że miałabyś całe życie z taką huśtawką niezdecydowań z jego strony.
Najwyraźniej to był zwyczajny kryzys w ich związku,albo ona znowu jest w ciąży.

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez julia.1991 » 13 sie 2013, o 19:59

Tak tylko.. nie wiem jak to powiedzieć.. więc powiem najprościej: czuję że tracę ukochaną osobę, jedyną, z którą mogłabym być naprawdę szczęśliwa gdybyśmy się tylko postarali i razem spróbowali pokonać wszystkie trudności..
julia.1991
 

Re: Nie wiem co dalej...

Postprzez Jamelia » 14 sie 2013, o 20:20

O nie! z kims takim nie mogła bys byc szczesliwa :|

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życie...
Avatar użytkownika
Jamelia
Moderatorka
 
Posty: 3270
Dołączył(a): 6 sty 2013, o 14:47
Pani Reklama


Zidentyfikowani użytkownicy: Bing [Bot]