Kochane moje.
Zastanawiam się, jaki jest cel ciągłych rozstań i powrotów? Wyobraźmy sobie parę, która w pewnym sensie nie potrafi się dogadać w codziennych sprawach. Pod wpływem emocji dochodzi do rozstania, jednak po niedługim czasie dochodzi do kolejnego. Jak w takim przypadku dbać o związek? I czy jest sens wracania do siebie? Gdzie leży granica? Kiedy trzeba powiedzieć sobie "dość"? W chwili pierwszego rozstania, gdyż chcemy zachować konsekwencję, czy może należy dać jeszcze jedną szansę? No właśnie, jedną czy więcej?