Czesć:) jestem ze swoim chłopakiem od prawie 7 lat. Zawsze mieliśmy się ku sobie. Okres młodzieńczej miłości mamy juz dawno za sobą. Czuję, że teraz doroslłam do czegos poważnego. Próbuję mu to uświadamiać od dłuższego czasu- rozmowy mamy już za sobą... Największym problemem jest chyba to, że mój facet ściąga na siebie kłopoty jak magnes metale... Niekończące się kredyty, ostatnio komornik, nowe zabawki. Próbowałam naprowdzić go na własciwy tor, pomóc spałacić mu zobowiązania, ale on tego nie docenia... szaleje dalej... Czuję, że olewa moje potrzeby i uczucia, umawia się i spóźnia bo musiał się spotkać z kolegą, nie mogę powiedzieć że jest moim przyjacielem...
( zawsze jestem na gorszej pozycji niż jego znajomi. zżyłam się z jego rodziną, mamą, siostrą.. traktuję ich jak włąsną, co przeszkadza mi egoistycznie spojrzeć na te sytuację. wstyd mi już o tym gadać bo wyczuwam to że powinien inaczej traktować kochającą kobietę... Ze swojej strony niewiele mam do zarzucenia, studiuję, pracuję, i wkurza mnie że swoje ciężko zarobione pieniądze inwestuję, żeby mu pomóc a on to ma gdzieś...nawet nie można na nim polegać... Co Wy zrobiłybyście na moim miejscu?