Mam problem z pewnym chłopakiem. Jestem studentką, a on jest ode mnie z roku, typ flirciarza, kobieciarza. Na początku nie zwracał na mnie uwagi, a mi na nim nie zalezało. Poźniej zaczęly się jakieś rozmowy, pisanie, był okres, że ostro flirtowaliśmy ze sobą, ludzie z roku to zauważyli. Później zaczęły się z jego strony jakies podchody, to idąc schodami mnie obejmował, tu gdzieś przytulił. byłam u niego zawsze w centrum uwagi. Tylko, że ja uważałam, że u tego typu facetów to normalne i po prostu się bawiłam bez szansy na "coś więcej". W końcu zaczynało mi zależeć, bo dawał mi jednoznaczne sygnały, jednocześnie nie zaprosił na randkę itp. , spotykaliśmy się tylko w gronie przyjaciół. Doszło do tego, że porozmawiałam z nim, pytając się czy u niego to jest tylko koleżeństwo, bo daje mi sprzeczne sygnaly. On jakoś sprytnie wymigał sie od odpowiedzi, mówił, czy ma się przestać tak zachowywać (obejmowac, przytulać). Skończyliśmy na dobrym koleżeństwie. Do teraz, bo od paru dni nie wiem co się z nim dzieje. Gdy rozmawiam z kolegami, woła za mną "flirciara", strasząc czy pesząc ich przy tym, jakby chce spławić moich kolegów. Jestem dość otwartą osobą i mam świetne kontakty z chłopakami, lubię tez poflirtować. Zapomniałam dodać, że zaczęło się to wtedy gdy zaczęłam się umawiać z moim obecnym chłopakiem, z którym jestem teraz. Nie wiem, o co mu chodzi i mnie to martwi.
Jeśli ktoraś to przeczytała to OGROMNIE dziękuję!!!!!! I PROSZĘ o pomoc!