A co powiecie o sytuacji osób niepełnosprawnych a konktretnie dzieci i ich rodzin. Matek, które nie mogą pójść do pracy bo muszą się 24 na dobę zajmować chorymi dziećmi. Dostają jakąś jałmużnę w postaci zasiłku oczywiście poniżej tysiąca złotych gdzie trzeba opłacić mieszkanie, rachunki, zadbać o żywność i ubiór. No i leki, rehabilitacje dla dziecka. to są wszystko jakieś kosmiczne sumy a pan Tusk przekonuje że w ciągu dwóch lat stopniowo zasiłki wzrosną... Podobało mi się jak jedna z matek przedstawiając argumenty dlaczego od już powinny dostawać większe pieniądze, powiedziała do Tuska "to jak mam czekać 2 lata to niech pan zawiąże mojemu dziecku żołądek,żeby doczekał.." Tekst mocny, tylko czy zrobił odpowiednie wrażenie..? Śmiem wątpić.
A jeszcze dodam tak trochę zbaczając z tematu, że w Niemczech bo może nie wszyscy wiedzą, osoby które opłacają fundusz emerytalny na stare lata oprócz emerytury maja zapewnioną bezpłatna pomoc opiekunek. Opiekunki z Polski nie są opłacane z kieszeni pracodawcy tylko z ubezbieczenia. do tego rodzina dostaje jeszcze z tego tytułu duże zwroty.. A u nas? Dlaczego u nas tak nie ma do ciężkiej Anielki??!