Hej,
Od razu powiem – piszę to chyba bardziej, żeby się po prostu wygadać niż, żeby znaleźć rozwiązanie bo takowego po prostu nie ma. Niedługo minie rok jak jestem na forum, a rok już minął od wydarzeń które obróciły mój świat o 180 stopni… Byłem w związku szczęśliwy, spełniony, pełen nadziei na przyszłość, starałem się z całego serca, kochać, być, pomagać… Miałem wady jak każdy, nieraz się kłóciliśmy, ale zawsze chciałem zgody, potrafiłem przeprosić, nie unosiłem się dumą, zawsze stawiałem jej potrzeby ponad swoje. Chciałem tylko jej szczęścia… Ale po 3 latach widać okazałem się niewystarczający, bo zdradziła mnie i zostawiła… To już rok a ja ciągle jestem w rozsypce, nic mi nie pomaga. Na początku radziłem sobie fatalnie, potem coraz lepiej i lepiej, po paru miesiącach myślałem, że „ozdrowiałem” że jakoś sobie z tym poradziłem, ale to był błąd. Widocznie tylko to stłumiłem na chwilę, bo to wróciło, wróciło jeszcze silniejsze niż wcześniej, ból samotności, koszmary, myśli o niej, o tym ze ona jest z innym, że kiedy ja znowu zasypiam sam, ona ma jego obok, że moi znajomi są szczęśliwi tylko ja jeden jakoś nie potrafię znaleźć sensu życia. Bo ona nim była, więc gdy odeszła ona, odeszło wszystko wraz z nią. Chciałem się oświadczyć, chciałem dać jej wszystko co mam, ale nie zdążyłem. Dziś patrzę na miejsce w którym miałem moją srebrną obrączkę (kupiliśmy sobie takie po 2 latach) czasami sobie ją oglądam, trzymając w dłoni wspominam najwspanialsze dni mojego życia. Dlaczego nie potrafię dojść do siebie? Dlaczego nie powiem sobie, że to ona straciła, że stać mnie na więcej? Bo nie potrafię tak myśleć. Dla mnie to ja jestem tym przegranym, który utracił kogoś wyjątkowego, a to ona zyskała, bo ma teraz kogoś lepszego, bo zawsze to mnie kobiety zostawiały, bo wiem, że nie jestem atrakcyjny, że nie mam nic do zaoferowania i ten cały koktajl uczuć dobija mnie każdego dnia coraz bardziej… Pracuje i staram się jakoś egzystować, ale nie widzę dla siebie przyszłości, nie widzę nadziei, po prostu już nie mam sił…
Jeżeli ktokolwiek dotrwał do końca to dzięki za wysłuchanie…