Nie mam za bardzo z kim porozmawiać na ten temat, więc postanowiłam wyrzucić tu z siebie to co czuje, myśle itp bo może jest tu ktoś, kto miał/ma podobne przeżycia.. a może obiektywne spojrzenie? Sama nie wiem..
Mam 20 lat, dopiero co skończyłam LO. Miewałam chłopaków, chwilowo nawet narzeczonego ( zbyt pochopnie sie zgodziłam, szybko mi przeszło), kochanków itp. Zwykle byli to partnerzy zbliżeni do mnie wiekiem czyli +/- 2 lata. Raz wyłamałam się poza schemat, bo sypiałam z facetem o 6 lat starszym a ja nie byłam wtedy pełnoletnia - jednak nie trwało to dłużej niż 3 miesiące, sama znajomość opierała się wiadomo na czym. Z góry to ustaliliśmy więc nie było niespodzianek. Od jakiś dwóch lat mam same obstawiam "nie te konie" czyli każdy chłopak, któremu zaufałam okłamywał mnie, oszukiwał - generalnie chodziło im o jedno. Ostatecznie byłam w szoku bo nie jestem osobą pruderyjną i zawsze zaznaczałam, że jeśli komuś zależy tylko i wyłącznie na "dobrej zabawie" to niech to powie, jeśli będzie mi to pasowało, to czemu nie. Ale ... Ale nie robili tego, mydlili mi oczy uczuciami i czułościami, ja im ufałam i kończyło sie wielkim rozczarowaniem. I w tu dochodzimy do punktu, w którym teraz się znajduję.
Miesiąc temu poderwał mnie "na ulicy" pewien mężczyzna. Zaimponowało mi to, bo nikt do tej pory mnie tak nie onieśmielił, a nie należę do dziewczyn, które uciekają wzrokiem i się rumienią - często mnie "wyrywają" bo należę do tych atrakcyjnych, co za tym idzie - często nagabywanych dziewcząt. Jednak ja, zajęta innym chłopakiem (wtedy jeszcze tak) totalnie zignorowałam go, pozostawiając mu swoj numer - zwiałam. Dzwonił do mnie, ale wykręciłam się że jestem zajęta. I tak przez cały miesiąc. Jednak rówieśnik wywinął numer - pomyślałam: czemu nie? ten męczy mnie cały miesiąc a co dam mu szanse! Umówiłam sie z nim raz, okazało się ze działa na wszystkie moje zmysły. Twierdził ze jest przed 30stką itp, nie wiele o nim wiem pozatym ze mu sie powodzi... Ale nie na tym sie skupiam. Ma w sobie te cechy, które zawsze wpisywałam pod hasłem "facet, z jakim mogłabym być" ewentualnie "facet, z którym chciałabym mieć do czynienia". Piszemy sobie, dzwonimy do siebie jest miło. Niestety na 2 randce nas poniosło i zostałam na noc. Specjalnie sie nie "broniłam" bo chciałam, ale czułam coś z pogranicza strachu, nie wiem jak to nazwać. Czułam się jak mała dziewczynka! Pierwszy raz ... Było to troche paraliżujące i ciagle się spinałam strasznie. Okazało się, że troche się odmłodził. Dzieli nas 11 lat. Nie wiem co o tym myśleć. Czuję tę różnicę wieku. Nie przeszkadza mi to, ale czuje ją wyraźnie. Domyślam się, że on również. Wiem, że "im chodzi tylko o jedno" nie mniej jednak pierwszy raz mam jakieś takiego "moralniaka", ze względu na to, że wgl to zrobiłam. Nie wiem do końca jak o tym myśleć. Ktoś miał podobną sytuacje? Lub zna jakieś przypadki?