Cześć. Jestem młodą dziewczyną. Mam naście lat. Jestem dojrzała. W szkole spostrzegana jako wesoła, lubiąca żartować dziewczyna.Nie jestem tam strachliwa i często to ja załatwiam jakieś sprawy Dobrze się uczę. W domu za to widzą mnie jako znieczulicę, niemiłą i leniwą osobę. Mam ze sobą problemy. Często płaczę. Czasem nawet nie widzę powodu czemu, albo jest on po prostu błachy. Jestem bardzo uczuciowa-łatwo (nawet bardzo łatwo) mnie zranić. Nie mam przyjaciół. Znaczy... mam jedną dziewczynę, którą traktuje jako przyjaciółkę a ona mnie. Przyjaźnimy się już 2lata niedługo 3. Jest ona ograniczana przez swoją matkę, przez co nasze relacje są gorsze (gdyby nie jej mama byłoby lepiej). Nie mogę jej powiedzieć wszystkiego TEGO CO MI LEŻY NA SERCU (np. tego co teraz piszę). Ale i tak jest dla mnie bardzo ważna. Miałam więcej lepszych znajomych, ale zostawili mnie. Stało się to już 2miesiące temu a ja nadal to ciężko znoszę.
Moja klasa (bo nadal się uczę i chodzę do szkoły...no teraz mam wakacje) jest niezbyt fajna(?) Są w niej osoby nie dla mnie krótko mówiąc. Miałam wiele przykrości w szkole. Plotki, wyzwiska-tam znosiłam to dzielnie ale w domu nie... nie jestem znieczulicą. Jestem czasem aż za nadto uczuciowa.Mam kompletną rodzinę (jakkolwiek to brzmi). Nie mam patologicznych rodziców nic z tych rzeczy. Nigdy nie powiedziałam, że ich kocham.Z tatą nie mam dobrego kontaktu-nic o mnie nie wie. Mama- też niezbyt dobry kontakt. Zna tylko moje oceny. Czuję się gorsza. Wszystkie problemy zwalają na mnie a ja czasem nie wiem o co chodzi. Bardzo mnie to dołuje. Jestem taką czarną owcą w rodzinie- tak się czuję. Brakuje mi od nich miłości i brakowało. Gdy byłam mała okazywali ją- nie są oziębli, ale ja chyba należałam do tych dzieci co potrzebowały więcej uczuć. Chyba nadal tak jest... tylko już nie jestem małym dzieciątkiem i raczej się tego już nie naprawi. Mam/miałam myśli samobójcze. Jednak jestem za rozsądna (?) by popełnić samobójstwo (może to się zmienić kiedyś). Nie ciełam się nigdy. Nie piłam ani nie paliłam (czego nie można powiedzieć o moich rówieśnikach). Mam kompleksy, lecz z tym żyję. Są wakacje. A ja zwyczajne marnuję sobie życie. Cały czas siedzę w domu (szczególnie na internecie). Wyszłam 2 razy z przyjaciółką. Chciałabym więcej, ale jak mówiłam jej mama ją ogranicza (nadopiekuńcza,jedyna córka, ojciec je zostawił i tak o mama nie ma się czym zająć to aż za bardzo w życie córki wchodzi). Moje hobby jest nietypowe. Interesują mnie lalki. Poprawianie ich wyglądu itp. (Ale nie takie lalki z chińczyka za 5zł mam obrane modele i marki,że tak powiem). Nie bawię się nimi nie mam 14lat.Fotografuje je, zmieniam wyglad, dbam o ich włosy-wszystkie są już odpicowane Nie stać mnie na rozwijanie pasji. Rodzice są bezrobotni. Ale złapią coś dorywczo ''na chleb''. Mimo to nie jesteśmy głodni, podarto ubrani itp. Mam rodzeństwo. Co najgorsza z nimi pokój - nie stać nas na mieszkanie większe. Na pobyt chociażby nad Bałtykiem też nas nie stać. Stąd moje siedzenie w domu. Płaczę, że zmarnowałam wakacje chociaż wiem- jak je miałam wykorzystać? Mieszkam w małym mieście. Nie wzruszam się na książkach, filmach. Ale za to Płaczę ze złości, problemów, błachych powodów lub gdy się pokłócę z rodzicami. Każdego dnia płaczę. Często wiecęj niż raz dziennie.Jestem nieprzyjemna dla rodziny. Łatwo się wściekam np. Gdy coś mi nie wychodzi. Nie mam chłopaka- niepotrzebny mi teraz. Boję się wrócić do szkoły. Nie chcę mieć tego co było w poprzedniej klasie. Mam dziwny problem ze wsytdem (?) Jakieś zahamowania (?) Nie, nie wstydzę się mówić np. na forum klasy itp. Wstydzę się posprzątać coś (choćby odkurzyć, umyć naczynia) mamie, bo będzie mówiła: Oooo posprzątałaś ojejej nigdy tego nie robiłaś. Wiesz co nasza córka zrobiła (chyba wiecie o co chodzi). Nie wiem czemu. Nie chcę by mnie chwalono (?) To siedzi gdzieś głębiej sama nie potrafię tego wytłumaczyć. Oczywiście 'wokół siebie' (moje rzeczy, biurko) sprzątnę. Kontakty z rodzicami mi się pogarszają. Nie rozumieją mnie. Nie należe do tych wielce rozkapryszonych panienek... serio. Mam problemy ze sobą. Nie potrafię odnaleźć swojego towarzystwa. Znajomych. Czuję się strasznie samotna i tak też jest. Odechciewa mi się jeść. Podejrzewam u siebie depresję. Nie umiem wyrazić pisząc tu co czuję, jak jest, ale jest ze mną źle. Wizyta u psychologów odpada. Nie powiem tego rodzicom... o w życiu. Szczera rozmowa z przyjaciółką też raczej odpada (mogę nad tym mooooożeeeee pomyśleć). Uprawianie sportu (na poprawę mojego wiecznie złego humoru) odpada. Nie ma jak. Brak motywacji też się tego tyczy. Ale zbytnio nie mam gdzie. A nie chcę by rodzice wiedzieli, że ćwiczę czy coś (to ten dziwny wstyd, zahamowania... tylko przed czym? To siedzi gdzieś głęboko wbite w mojej głowie). Nie mam problemów z wagą. Nie jestem 'puszysta' ani wychudzona. Ale każda (chyba) kobieta ma jakieś kompleksy Nie wiem czy mój REFERAT nie jest za długi. Nie wiem czy dobrze wyraziłam to co chcę. Jeszcze po krótce podsumuję:
-zły nastrój
-ciągle jestem smutna
- kłótnie z rodziną
-poczucie samotności
-niechęć do życia
-myśli samobójcze
- brak przyjaciół
- odechciewa mi się jeść
- bardzo często płacze
-dziwne zahamowania. Poczucie wstydu-którego nie powinno być (?)
- brak 'życia'
Co robić? Co jest nie tak? Jakieś wskazówki? Ktoś miał podobny problem ze sobą? Co wtedy zrobiłeś? Mam nadzieję, że uda się zrozumieć ten zawiły (i przepraszam, że tak długi) tekst. Jeśli chcesz pisać niemiłe rzeczy-nie pisz. Nie przejmę się słowami w stylu :jesteś idiotką przez anonimową osobę. Jeśli macie jakieś konkretne pytania to proszę pisać-odpowiem.
Miłego dnia.
~dziewczynaeah