Potrzebuję spojrzenia na sprawę obcych osób.
Mieszkam z TŻ od roku. Układa nam się, jesteśmy szczęśliwi. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Jest jeden konkretny problem w tym wszystkim. Ja.
Jestem po przejściach mam za sobą nieudany związek, w którym przez 3 lata wszystko opierało się na kłamstwach i zdradach. Nie wiedziałam, że prowadził tak bogate życie seksualne będąc jednocześnie ze mną. Kiedy dowiedziałam się o tym dałam szansę. Nie wiem czym kierowałam się ale do dziś sobie tego nie wybaczę. Zamiast odejść wolałam brnąć na siłę w coś co było od początku kłamstwem, iluzją.
Gdybym wtedy odeszła nie zrujnowałabym swojego patrzenia na świat.
Staram się nie kontrolować, nie sprawdzać, odpycham od siebie wewnętrzny głos, że wszyscy mężczyźni są tacy sami. Zdradzają, kłamią, nie mogą żyć bez oglądania ponętnych kobiet.
Męczy mnie to. Wiem, że mogę w każdej chwili wziąć jego tel i zobaczyć co w nim trzyma itd. sam tak twierdzi a nie robię tego. Nie chcę! Nic by to nie dało i nie dawalo w przypadku tamtego związku. I tak mnie w dalszym ciągu zdradzał. Znienawidziłam mężczyzn i myślałam, że pozostana sama aż tu nagle pewnego dnia zjawił się TŻ. Wtedy na moment zapomniałam o strachu i nienawiści.
Nie chcę zeby ten związek nie opierał się na zaufaniu. On ma prawo mieć koleżanki tak jak ja kolegów.
Niestety pewnego dnia pokazywał mi stare zdjęcia i zobaczyłam na nich śliczną, ponętną jego koleżankę. Takich zdjęć nie trzyma się w tel jeśli ta osoba nic nie znaczyła. Usunął to, bardzo wtedy byłam nie tyle co zła a zdołowana. I może to głupie ale o mały włos nie rozeszlibyśmy się przez to. Starał się, próbował rozmawiać itd. Był smutny, nawet się rozpłakał choć udawałam, że tego nie widzę. Nie chcę po prostu ryzykować kolejny raz... Nie chcę przeżywać tego samego co kiedyś. Jednak na spokojnie wszystko przemyślałam i zostaliśmy razem.
Nie zmienia to faktu, że strach przed klamstwami i zdradą jest tak wielki, że zaburza zaufania względem niego. Nie wiem co mam robić. Staję się podejżliwa gdy nie rozstaje się ze swoim tel i zabiera go za każdym razem gdy idzie do łazienki. Wtedy znika tam na dłużej. Wychodzi do sklepu i zamiast po 10 min wraca nie raz po 45min. Nie wydzwaniam wtedy do niego, nie pytam dlaczego tak długo ani co robił. Nie chcę wyjść na wariatkę, która nie może odzyskać równowagi po tym co kiedyś było. Nie czuję się komfortowo gdy na ekranie pojawia się super laska a on na nią patrzy z uśmiechem. Dobija mnie wszystko. Kiedyś taka nie byłam.
Przez to odzywa się ta nienawiść. Zaczynam być opryskliwa, wredna, ironiczna. W takich chwilach zapominam, że go kocham i że nie chcę go ranić słowami. Nie chcę taka być.
Jak sobie z tym poradzić? Psycholog nie wchodzi w rachubę, bo mnie na niego nie stać.